Adam Mróz: Od grudnia wylatałem na lodzie 1200 km
Na iceboardzie można bić rekordy świata, być spełnionym i marzyć o jeszcze większej szybkości. Tak jak Adam Mróz, który dwa tygodnie temu pobił rekord świata.
W sobotę 3 lutego 2024 roku bydgoszczanin Adam Mróz na Jeziorze Śniardwy pobił rekord świata mili morskiej na iceboardzie. Na dystansie 1852 metrów uzyskał średnią prędkość 50,1 węzła, czyli 92,79 km/h. Zrobił to na swojej desce Iceboard Mróz 2020. Do deski przymocowane były płozy, z tyłu 60-centymetrowe, a z przodu o długości 55 cm i oczywiście żagiel.
– Należę do grupy ludzi, która co roku startuje w konkursie iceboardowym – mówi Adam Mróz. – Mierzymy swoje prędkości na lodzie za pomocą GPS-u. Sami wyszukujemy sobie akweny, na których chcemy to robić i wyniki wysyłamy na stronę gps-icesailing.com. Tam są zarejestrowane wszystkie wyniki, każdy ma wgląd i wie co, kto i kiedy zrobił. Na tej stronie tworzony jest też światowy ranking.
Dyscyplina, którą uprawia Adam Mróz polega na tym, że lata się na desce z płozami, podobnie jak w przypadku bojerów, ale trzeba używać żagla typowo windsurfingowego, który jest elementem elastycznym połączonym z deską. Czyli trzymając go w rękach.
– Możemy bić rekordy czasowe, czyli mierzyć średnią prędkość z dwóch sekund, dziesięciu sekund – co jest najbardziej prestiżowym pomiarem, bo tu są bardzo małe granice błędu pomiaru, średnią z pięciu przejazdów 10-sekundowych oraz średnią z półgodziny i z godziny – mówi. – Potem są rekordy dystansowe, czyli na 100 metrów, 250, 500, milę morską oraz rekordy sprawnościowe jak np. 500 metrów ze zwrotem, ale spadek wysokości nie może być większy jak 50 metrów.
Co roku jest rozgrywany konkurs „King Of The Ice” organizowany przez Szwedów, w którym klasyfikowani są przedstawiciele różnych konkurencji iceboardingu, czyli ci startujący „Średniej 5 razy 10”, w której Adam Mróz prowadzi, „Ice Racing 500”, w którym jest drugi. Potem jest „Mila morska”, w której pobił rekord świata, ale dzień później jego rekord poprawił Estończyk Boris Ljubtsenko z prędkością mili 51,68 węzła, oraz „Średnia z półgodziny”. Jak na razie w ogólnym konkursie Mróz jest na drugim miejscu.
– Jak tylko będą dobre prognozy to jadę na Litwę, Łotwę, do Estonii, Finlandii lub Szwecji, żeby poprawić swój wynik. Mogę to zrobić do końca marca 2024 roku. Tylko ode mnie zależy ile razy, gdzie i na jakim sprzęcie chce starować.
Płozy oraz deskę, na której Adam Mróz lata, robi sam. Po raz pierwszy zobaczył to 13 lat temu, na internetowym filmie ze Stanów Zjednoczonych. Jeff Brown pobił wtedy rekord szybkości uzyskując 52 węzły przez 10 sekund.
– To mnie zafascynowało. Owszem, wiedziałem, że w Polsce już używa się iceboardów, ale nieruchomych, takich gdzie stoi się na sztywnym pokładzie, zakłada się trzy płozy w tym jedną z przodu w postaci np. narty i steruje się żaglem albo nogą. – Na tym amerykańskim filmie zobaczyłem, że deską skręca się tak, jak na wodzie. Problem w tym, żeby dobrać tak parametry całej deski, żeby nie skręcała za mocno, bo przy dużych prędkościach grozi to rozbujaniem sprzętu. Skonstruowałem deskę, która jest połączona z kilku warstw sklejek, na to nałożyłem kilka warstw płótna karbonowego, żeby amortyzowała nierówności lodu, jest dobra do szybkiego „latania”.
Adam Mróz stara się bić rekordy szybkości, a te bije się na równym lodzie. Wtedy potrzebne są płozy metalowe ostrzone na 90 stopni. W Polsce bazą dla iceboardingu są kluby, w których „lata” się na wodzie w klasie iQFoil. Odkąd jednak Adam Mróz zainteresował się tym sportem, zimy w Polsce są coraz słabsze, dlatego – jego zadaniem – nasz iceboarding wymiera.
– Mnie interesuje szybkość – dodaje. – Chcę być niezależny, czyli jeździć, kiedy jest najwięcej wiatru i jest najlepszy lód. Nie chcę startować w zawodach organizowanych przez federacje i być ograniczonym terminami. Najmocniejsze nacje w iceboardingu to te, gdzie są najkorzystniejsze warunki do tego sportu, czyli Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia i Szwecja, ale Norwegia już nie, bo tam jest za dużo śniegu.
W Polsce dobre warunki są na Zalewie Siemianówka, pod granicą polsko-białoruską, gdzie Adam Mróz dwa lata temu pobił rekord świata. Teraz jego celem jest osiągniecie szybkości 60 węzłów na 10 sekund.
– Do tego potrzebuje warunków wiatrowych panujących np. nad Jeziorem Gardno, ale obawiam się, że w tym roku takich dobrych lodowych warunków już nie będzie, dlatego bardziej prawdopodobne jest to, że spróbuję to zrobić w Estonii, Finlandii lub Szwecji.
W tym roku Adam Mróz skończy 50 lat i jest miłośnikiem windsurfingu, który uprawia na Jeziorze Żnińskim. Pochodzi z Bydgoszczy i ma tam swoją firmę budowlaną. Pracuje sam, dlatego ceni sobie możliwość wyjazdu na latanie po lodzie, wtedy, kiedy są ku temu dobre warunki.
– Moi klienci wiedzą, że kiedy wieje wiatr, to mnie nie ma w pracy – śmieje się. – W moich okolicach najlepsze warunki do pływania są na Jeziorze Żnińskim i dlatego należę do Stowarzyszenia Windsurfing Team Żnin. Tu też mogę pobić rekord świata. Nie wystarczy jednak być dobrym na wodzie w tzw. speedzie. Trzeba mieć wiedzę i kontakty, bo kiedy widzę obiecująca prognozę, to dzwonię do znajomych, aby mi sprawdzili lód i wtedy jadę tam, gdzie mam szansę zrobić wynik.
Od grudnia Adam Mróz przejechał na lodzie ponad 1200 kilometrów. Kiedy bił rekord świata na zamarzniętym Jeziorze Śniardwy były tysiące muszelek, to dlatego przez weekend musiał naostrzyć 13 par płóz, ale opłaciło się.