< Powrót
22
kwietnia 2024
Tekst:
Leopold Naskręt
Leopold Naskręt
Zdjęcie:
Leopold Naskręt

Koty św. Juliana

Być na Malcie a nie odwiedzić San Giljan to jakby nic nie odwiedzić. Zapraszamy na wiosenny, popołudniowy spacer po tym urokliwym miasteczku.

San Giljan położone jest na wschodnim wybrzeżu Malty, na północ od Valletty. Na południu sąsiaduje ze Sliemą. Silnie rozwinięta linia brzegowa St. Julian’s (malt. San Ġiljan) biegnie wzdłuż linii wodnej połączonych czterech zatok: Balluta, St. George’s, St. Julian’s i Spinola, ograniczających miasto ze wschodu,  od strony morza.

W tle, za łagodnie wznoszącymi się budynkami znad Zatoki św. Juliana, dominują na niebie pięciogwiazdkowe hotele i nowoczesne apartamentowce z najwyższym obiektem na Malcie Mercury Tower, wciąż w budowie, o wysokość 112 m i najwyższym do tej pory budynkiem na wyspie, Portomaso Business Tower, z 23 kondygnacjami i wysokości 97 m.

Dawno temu St. Julian’s była niewielką, słabo zaludnioną osadą rybacką rozłożoną wokół XVI-wiecznej kapliczki św. Juliana, na terenach, gdzie rycerze św. Jana w czasach panowania na wyspie konno gonili zwierzynę podczas polowań.

Nazwa późniejszego miasta wywodzi się właśnie od św. Juliana, powszechnie czczonego świętego, zwanego również Julianem Szpitalnym czy też Julianem Ubogim, patrona myśliwych, ale i hotelarzy, zbłąkanych wędrowców, karczmarzy i cyrkowców.

Na początku XX w. St. Julian’s było spokojną nadmorską miejscowością znaną z unikalnej architektury łacińskiej i otaczającej ją różnorodnej, bogatej zieleni. Nad Zatoką Spinola głównie zamieszkiwali rybacy a nieco dalej od morza, na terenach wiejskich, rolnicy.

Senne życie wioski w trzeciej dekadzie ubiegłego wieku przerwał nagły przypływ ludności przyczyniając się do szybkiej zmiany charakteru St. Julian’s przeobrażając jej zabudowę w typowo miejską z ciasno sąsiadującymi domami, kamienicami i hotelami.

W swojej długiej, ok. 7000-letniej historii Malta zasiedlana była przez wszystkie znane nam ludy migrujące po Morzu Śródziemnym: Fenicjan, Kartagińczyków, Sycylijczyków, Rzymian.

Źródło: ExpressMap

Znalazł na niej też ocalenie św. Paweł w 60 r. n. e., którego statek płynąc do Rzymu, w silnym sztormie roztrzaskał się i osiadł na pobliskich skałach, dzisiaj zwanych Wyspami Św. Pawła, leżącymi na północny-wschód od Il-Mellieha nad St. Paul’s Bay. Wszyscy rozbitkowie uratowali się, a wydarzenie zostało uznane za początek chrystianizacji Malty. Wyspa była pod władaniem Konstantynopola, Arabów, Normanów, joannitów, Francuzów, Brytyjczyków, aż do czasów, kiedy uzyskała niepodległość.

Wędrując po uliczkach i zaułkach, zaglądając na podwórka, do sklepików, różnych magazynów, restauracyjek, nie sposób się oprzeć wrażeniu i skojarzeniom z wpływami mauretańskimi, dostrzeganymi do dziś w różnych sytuacjach maltańskiej codzienności.

Przejawy tak skomplikowanej historii dostrzegane są w układach planistycznych, urbanistyce, w języku maltańskim, będącym mieszaniną języka arabskiego, włoskiego i angielskiego, a nawet w sylwetkach i fizjonomii mieszkańców. Pozostałość po ostatnim, brytyjskim okresie kolonizacyjnym, to lewostronny ruch w ruchu drogowym.

Pomimo że jest początek kwietnia (dla Maltańczyków to jeszcze zima!), nadmorski bulwar tętni życiem. W kafejkach siedzą amatorzy doskonałej kawy, pomiędzy remontowanymi przed sezonem łodziami przeciskają się turyści. Spora grupa spośród nich, głównie z krajów położonych na wyższych szerokościach Europy, usiłuje się opalać.

Ten mały kurort, to jednocześnie maltańskie centrum rozrywki. Określany w przewodnikach Mekką młodzieży i osób ceniących życie nocne, nigdy nie zasypia. Północną część przestrzeni miejskiej spacyfikowało centrum handlowe wraz z obiektami dyskotekowo-barowymi, podbijając tym tajemniczą  atrakcyjność nocnego życia wyspy. Topowym fragmentem St. Julian’s jest Paceville, dzielnica dobrze znane poza Maltą z niezliczoną ilością barów, dyskotek i restauracji.

Pobyt w St. Julian’s kojarzy się ze słońcem i lekkim śródziemnomorskim wiatrem, nieodłącznym atrybutem wypoczynku nad morzem. Choć brakuje tu piaszczystych plaż, turyści radzą sobie rozkładając do opalania leżaki i ręczniki na gładkich skałkach wychodzących z wody.

Maltańczycy w niecodzienny sposób okazują swoją sympatię kotom, które w sporej ilości spokojnie i z godnością spacerują po nabrzeżach. Nikt ich nie goni, nie przepędza. W miejscach publicznych, parkach chronią się i mieszkają w wydzielonych miejscach, opisanych “Cat Village”, w kocich domkach, z zabawkami i gadżetami, przygotowanymi miskami z wodą i pokarmem oraz „skarbonkami” do których przechodnie, dobrowolnie opodatkowując się, wrzucają datki przeznaczone na ich utrzymanie. Zwierzaki nie są agresywne, a wręcz przymilne i wydają się, mocno obciążone symptomem lenistwa.

Ważnym i szczególnym detalem architektonicznym krajobrazu jest naturalna niewielka przystań na krańcu Zatoki Spinola. Malowniczo usytuowana w sercu miasteczka, osłonięta przed silnymi wschodnimi wiatrami daje schronienie cumującym tu lokalnym łodziom rybackim. Kolorowym, w barwach przeważnie niebiesko – żółtych i pomalowanym wg. wyspiarskiej tradycji. W głębi Spinola Bay, kotwiczą, chwilowo nieliczne (sezon trwa od czerwca do września), jachty spod bander całego świata, zawijające do St. Julian’s.

Urokliwe, niezliczone kawiarenki i restauracyjki, ciągnące się nad zatoką, zwrócone ku wodzie, tłumnie oblegane przez turystów, tubylców i żeglarzy o tej porze roku raczej rzadkich, zaczepiają kolorystyką, światłem, rozpraszają dochodzącym z nich różnojęzycznym gwarem, drażnią zapachami, ciekawią wystrojem wnętrz, kuszą menu. Tym emocjom i bodźcom rzadko któremu z żeglarzy, turystów da się oprzeć.

Co myślisz o tym artykule?
+1
3
+1
1
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0