
Trwają samotne rejsy Andrzeja Piotrowskiego i Grzegorza Węgrzyna
Andrzej Piotrowski kontynuuje wagnerowską wyprawę do Gdyni, a Grzegorz Węgrzyn zbliża się do Przejścia Północno-Zachodniego. Sprawdzamy, co słychać u polskich samotników na oceanicznych szlakach.
14 czerwca Andrzej Piotrowski z Chicago rozpoczął samotny rejs z Azorów do Gdyni. Jego celem jest symboliczne zakończenie wyprawy Władysława Wagnera, pierwszego Polaka, który opłynął świat pod żaglami. Z powodu wybuchu II wojny światowej Wagner nie zdołał wrócić do Gdyni – dotarł do Wielkiej Brytanii. Wyprawa Piotrowskiego ma rejs Wagnera ostatecznie zakończyć.
Po kilku latach przygotowań, 16 maja polonijny żeglarz przyleciał do Praia da Vitória wyspie Terceira w archipelagu Azorów, żeby przygotować „Kapitana Wagnera II” do rejsu. Jednostka wymagała m.in. malowania części podwodnej, oczyszczenia drewna na pokładzie i częściowego malowania pokładu. Niespełna miesiąc później, 14 czerwca, żeglarz wypłynął w samotny rejs i skierował w stronę Falmouth w Wielkiej Brytanii.
Pierwszy etap rejsu był pełen emocji. Ciężki sztorm na Atlantyku zmusił żeglarza 22 czerwca do zawinięcia do hiszpańskiej Baiony.
– Nagle w coś uderzyłem – relacjonuje kapitan Piotrowski. – Wstrząs był wielki, a za moment w kabinie zrobiło się zupełnie ciemno. Na samym początku myślałem, że uderzyłem w kontener, ale to było zbyt miękkie. Zastanowiło mnie też, dlaczego potem nastąpiła taka ciemność. Jedynym wyjaśnieniem jest tzw. rogue wave, czyli olbrzymia fala, która występuje na północnym Atlantyku. Przyszła od dziobu i mogła mieć 15-20 metrów wysokości. Skąd to wiem? Normalna fala nie mogła odciąć tyle światła, że w mesie zapadła kompletna ciemność.
W Baionie Andrzej Piotrowski spędził kilka dni. W środę wieczorem dopłynął do Muxii w pobliżu La Coruny.
– Kolejny etap to przeskok Zatoki Biskajskiej i wejście do Channel Islands, położonych 120 Mm od wyspy Ushant – zapowiada Piotrowski. – Planuję tam krótki postój i sprawdzenie prognozy pogody. Jeżeli będzie dobra, następnym portem będzie Great Yarmouth. Tam spotkam się z Jurkiem Knabe i członkami Yacht Klubu Polski London.
Pierwotnie polonijny żeglarz planował wpłynąć do Gdyni 8 lipca, dokładnie w 90. rocznicę rozpoczęcia wyprawy przez Władysława Wagnera. Już wiadomo, że z powodu m.in. warunków pogodowych dotrze tam później.
Wielką wyprawę bez większych przeszkód kontynuuje Grzegorz Węgrzyn. 23 kwietnia wypłynął jachtem „Regina R. II” w rejs ze Szczecina do Alaski przez Przejście Północno-Zachodnie. Gryficki żeglarz realizuje w ten sposób wielkie marzenie samotnego opłynięcia świata po południkach i równoleżnikach. Węgrzyn najpierw dotarł do Falsterbokanal i Skagen, a następnie do Wysp Owczych. 20 maja wyruszył w stronę Grenlandii.

Grzegorz Węgrzyn na jachcie „Regina R. II”. Fot. Fb/Rejs żeglarski w Northwest Passag
– Teraz stoję w Nuuk i czekam na pogodę, żeby popłynąć do Ilulissat i Upernavik – mówi Grzegorz Węgrzyn.
Podczas pierwszego etapu rejsu nie brakowało problemów. Na jachcie zepsuło się ogrzewanie oraz pękł bojler ze słodką wodą.
Jeżeli pogoda pozwoli, żeglarz wkrótce powinien skierować się w stronę Przejścia Północno-Zachodniego. Zgodnie z założeniami do Nome na Alasce Grzegorz Węgrzyn powinien dotrzeć najpóźniej w pierwszej dekadzie września.
Do samotnych wokółziemskich rejsów bez zawijania do portów przygotowują się z kolei Arkadiusz Pawełek i Marcin Klimczak. Pierwszy z nich na jachcie typu Setka planuje wystartować 13 sierpnia, drugi na Ósemce na przełomie sierpnia i września.