
Znani i nieznani: Jacek Roszyk
Zaczynał od Cadeta, rekreacyjnie pływał na deskach windsurfingowych, a od kilku lat ściga się na jachtach morskich. Jacek Roszyk jest jednym z najlepszych polskich regatowców i seryjnie zdobywa medale Morskich Żeglarskich Mistrzostw Polski.
Jacek Roszyk urodził się w 1975 roku w Poznaniu, ale dorastał w wielkopolskim Śremie. Tam też w wieku ośmiu lat wstąpił do Harcerskiej Drużyny Wodnej przy Klubie Żeglarskim Odlewnik, który funkcjonował przy lokalnej odlewni żeliwa.
– W rodzinie mamy geny wodniackie – dziadek był kajakarzem, ojciec też pływał kajakiem i miał małą łódeczkę – opowiada żeglarz. – A do klubu poszedłem za starszym bratem. Początkowo było to głównie jeziorowe pływanie na małych łódkach – Cadetach. Później, jak byłem nastolatkiem, żeglowałem też na klubowym Carterze na Zalewie Szczecińskim.
Podczas studiów architektonicznych na Politechnice Poznańskiej Jacek Roszyk nie miał czasu na żeglowanie. Do pływania wrócił dopiero po zdobyciu dyplomu w 1999 roku. Wybrał jednak nie żeglarstwo łódkowe, tylko windsurfing.
– Zawsze lubiłem żeglować mokro i szybko – wyjaśnia. – W czasach nastoletnich zdarzało mi się pływać na desce windsurfingowej i postanowiłem do tego wrócić. Kupiłem deskę, zacząłem pływać i bardzo mnie to wciągnęło. Nie był to sport, ale zajęcie czysto rekreacyjne – zdarzały się starty w amatorskich regatach, ale przede wszystkim pływałem dla przyjemności.
Na deskach windsurfingowych spędził kilkanaście lat. Zmieniło się to w 2013 roku, kiedy zaczął pływać po morzu. Zadecydował o tym zbieg okoliczności – przyjaciel rodziców żeglarza sprzedawał w Grecji jacht. Jacek Roszyk, który w tym czasie myślał o powrocie na łódki, kupił go i przez następne cztery lata pływał po greckich wodach. W 2016 roku wymagającą remontu jednostkę sprzedał i postanowił żeglować na jednostkach czarterowanych. Zaczął też startować w regatach, bo ciągnęło go do rywalizacji.

Jacek Roszyk i Dominik Nowak (pierwszy z prawej) odbierający brązowe medale Morskich Żeglarskich Mistrzostwa Polski załóg dwuosobowych 2020 z rąk Piotra Adamowicza. Fot. Tadeusz Lademann.
– W 2017 roku zgłosiłem się do Regat Samotników – Memoriału Leonida Teligi na wyczarterowanym jachcie Vector 10 – opowiada. – Nieoczekiwanie zająłem pierwsze miejsce w grupie Open, co było dużą zachętą do dalszego ścigania. Rok później wystartowałem w Pucharze Poloneza. Pojechałem zobaczyć, jak wyglądają te regaty i czegoś się nauczyć, a zdobyłem drugie miejsce w grupie ORC single. I to była kolejna zachęta.
W 2018 roku Jacek Roszyk kupił jacht „Smoke” – Dufour 310 GL o długości 9,38 metra – na którym kontynuował pasmo sukcesów. Jeszcze w tym samym roku zajął pierwsze miejsce w regatach CoolDown Double w grupie ORC. W kolejnych latach startował w najważniejszych polskich regatach, najczęściej nie schodząc z podium. Zajmował czołowe miejsca m.in. w regatach Gdynia – Władysławowo – Gdynia, B8 Race i WarmUp Doublehanded. Ponadto w 2019 i 2020 roku zdobył brązowe, a w 2021 roku srebrny medal w Morskich Żeglarskich Mistrzostwa Polski załóg jednoosobowych.
Z czego wynikają tak dobre wyniki w najważniejszych polskich regatach morskich?
– Dobry jacht sam nie popłynie, a dobry żeglarz bez odpowiedniej jednostki też niewiele zdziała – tłumaczy. – Staram się cały czas uczyć, podglądać innych żeglarzy i wyciągać wnioski z popełnionych błędów. W sukcesach kluczowy jest też dobrze przygotowany jacht. Duży wkład mają koledzy z firmy Yachts and Yachting, którzy sprzedali mi „Smoke’a” w bardzo dobrym stanie, przygotowanego do ścigania. Cały czas współpracuję z nimi przy utrzymaniu jachtu w dobrej formie.

Jacek Roszyk w regatach startuje m.in. z synem Szymonem. Fot. arch. Jacka Roszyka
Jak przekonuje żeglarz, największy sukces jest ciągle przed nim.
– Brakuje mi tytułu morskiego żeglarskiego mistrza Polski – przyznaje Jacek Roszyk. – W zeszłym roku do złotego medalu zabrakło mi 0,3 punktu, więc mogę powiedzieć, że przegrałem pierwsze miejsce. W Pucharze Poloneza też jeszcze nie odniosłem zwycięstwa. W tym roku popłynę do Sztokholmu na mistrzostwa świata ORC doublehanded – może tam uda się zająć dobre miejsce.
Wielkopolski żeglarz startuje zwłaszcza w wyścigach samotników i załóg dwuosobowych. Dlaczego?
– Taki mam charakter, że od zawsze lubiłem pływać sam – tłumaczy. – Dodatkowo wychowałem się na książkach Kuby Jaworskiego i Erica Tabarly’ego.
Mimo zacięcia do samotnej żeglugi, Jacek Roszyk w rejsach rekreacyjnych pływa również z rodziną i przyjaciółmi. Dzięki temu żeglarską pasją zaraził synów. Starszy, 20-letni Szymon, pływa na desce windsurfingowej, ale ma też patent jachtowego sternika morskiego i czasami towarzyszy ojcu w regatach w formule doublehanded. Młodszy, 17-letni Hubert, poszedł ścieżką sportową i obecnie jest członkiem kadry juniorów w klasie ILCA 7.
Jacek Roszyk ma też żeglarskie marzenia.
– Kusi mnie start w prestiżowych regatach – Fastnet Race, Middle Sea Race czy Sydney Hobart – tłumaczy. – Chciałbym też kiedyś przepłynąć Atlantyk, ale mam taką pracę, przez którą nie mogę zniknąć na miesiąc i nie mieć z nikim kontaktu. Czasami marzy mi się rzucić wszystko i popłynąć pasatową trasą jeszcze dalej przed siebie, ale to raczej kwestia bardziej odległej przyszłości…
Jacek Roszyk, ur. 1975 r. w Poznaniu. Jachtowy sternik morski, żeglarz regatowy i multimedalista morskich żeglarskich mistrzostw Polski. Zawodowo architekt. Wcześniej związany z Klubem Żeglarskim Odlewnik z Śremie i Żeglarskim Ludowym Klubem Sportowym Poznań, obecnie niezrzeszony.