
Znani i nieznani: Piotr Oleksiak
Jeszcze niedawno Piotr Oleksiak informował dziennikarzy o sukcesach Sopockiego Klubu Żeglarskiego. Dziś jest jego dyrektorem i sprawuje ważne funkcje w międzynarodowym środowisku żeglarskim.
– Wywodzę się z Sopockiego Klubu Żeglarskiego, w którym ciągle pracuję, bo jestem tam dyrektorem, ale także działam w zarządzie – mówi Piotr Oleksiak. – SKŻ to kolebka windsurfingu w Polsce, a to znaczy, że ja też jestem z tego żeglarstwa deskowego, które od zawsze było moją pasją. I to się nie zmieniło, ale dzięki działalności klubu oraz imprezom organizowanym w Sopocie, poznałem sporo osób związanych z międzynarodowym środowiskiem żeglarskim. To po części doprowadziło mnie do funkcji sekretarza generalnego Międzynarodowego Stowarzyszenia Windsurfingu.
Z racji tej funkcji organizuje i zarządza imprezami windsurfingowymi na całym świecie w klasach Techno 293, Formula Windsurfing czy choćby Raceboard. Kiedy rozmawiamy jest na mistrzostwach świata International Speed Windsurfing Association.
– To coś wyjątkowego w żeglarstwie, bo chodzi w tym o to, kto szybciej popłynie na desce windsurfingowej – przybliża imprezę Oleksiak. – Ci zawodnicy osiągają prędkości powyżej 40 węzłów!
41-letni Piotr Oleksiak pracuje także w klasie Open Skiff, której jest sekretarzem.
– Niedawno wybrano mnie do zarządu Pomorskiego Związku Żeglarskiego gdzie odpowiadam za kontakty międzynarodowe – mówi. – W tej kadencji przewodniczę także zespołowi do spraw ORC w Polskim Związku Żeglarskim. Dlatego z całą pewnością żeglarstwo jest nie tylko moja pasją, ale i pracą.
Zawodnikiem – jak sam mówi – był bardzo przeciętnym, o ile w ogóle. Żeglarstwo uprawiał jako amator z ambicjami. Jakiś czas temu założył firmę, która wypracowała system obsługi zawodów żeglarskich, poprzez zarządzanie rejestracją na stronach internetowych zawodów.
– W pewnym sensie ta praca doprowadziła mnie do miejsca, w którym jestem teraz – mówi.
W ubiegłym roku Oleksiak postanowił, że znajdzie czas na to, by wrócić do żeglowania. Ale dość szybko zorientował się, że będzie to trudne.
– Mam jednak szczęście, że w moim klubie są ludzie, którzy świetnie się znają na tym co robią, więc korzystam z ich wiedzy i uczę się żeglować na Wingu, co sprawia mi wielką przyjemność – mówi.
Jego zdaniem współczesne żeglarstwo to piramida, na czubku której są igrzyska olimpijskie i profesjonalne rozgrywki. Czy ten układ jest atrakcyjny dla szerszego odbiorcy? – zastanawia się Piotr Oleksiak pytany o popularyzację żeglarstwa, zwłaszcza w krajach, które nie mają w nim wielkich tradycji.
– Wiadomo, że to jest atrakcyjne dla żeglarzy, którzy je uprawiają, ale dla większej społeczności już raczej nie – mówi. – Moim zdaniem żeglarstwo na samym szczycie niekoniecznie musi zawsze powielać to co się dzieje na dole piramidy.
Oleksiak uważa, że aby spopularyzować żeglarstwo musi być ono bardziej atrakcyjne dla ludzi, którzy jeszcze się z nim nie zetknęli. Jak je popularyzować?
– To zależy co, komu chcemy pokazać i kogo pozyskać – mówi. – Jeśli chcemy pokazać to, co jest teraz, to niewiele osiągniemy. Trzeba popatrzyć na inne sporty. Choćby wspinaczkę na czas, która będzie na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Jeśli pomyślimy o wspinaczce tradycyjnej, to bardzo trudno jest nią zainteresować kogoś, pokazując mu jak ktoś wspina się na górę przez kilka godzin. Kiedy jednak widzi się wspinaczkę, która trwa 6 sekund, to już wygląda inaczej. Podobnie jak łucznictwo, które zostało przeniesione do centrów miast i okazało się, że to jest bardzo ciekawy sport. Zmiany są dość daleko idące, a niektóre sporty przekonały się w bolesny sposób, że są one konieczne. Mam nadzieję, że z żeglarstwem tak nie będzie.
Piotr Oleksiak ma dwie córki w wieku 8 i 10 lat, których pasją są konie. Kiedy zimą jest nieco więcej czasu, to stara się jeździć z nimi w góry. Udało mu się nauczyć córki jeździć na nartach. W tym roku byli w polskich górach oraz w Alpach.
Piotr Oleksiak stara się czytać książki i oglądać filmy, choć zaznacza, że nie ma swoich ulubionych autorów czy tematów. Interesują go biografie sportowców, ale nie tylko ich.
– Czasem obejrzę jakiś serial, który mnie wciągnie, jedynie do oglądanie meczów piłki nożnej nie trzeba mnie namawiać – wyznaje. – Jestem z Gdyni, a w szkole podstawowej udało mi się zaliczyć kibicowanie Arce ze słynnej „górki”, na dawnym stadionie przy ul. Ejsmonda. Sympatia do piłki nożnej została mi do dziś.