Trzy sztuki wróciły do Polski
Zakończyła się żeglarsko-artystyczna wyprawa pod hasłem „Trzy sztuki w Antarktyce”. Jej uczestnicy we wtorek wrócili do Polski, ale to nie koniec przedsięwzięcia – teraz czekamy na film, zdjęcia i książkę o niezwykłej podróży do krainy wiecznego lodu.
Pomysłodawcą rejsu jest Bartosz Stróżyński, fotograf specjalizujący się w zdjęciach podwodnych. Do udziału w wyprawie zaprosił Adama Nowaka, lidera zespołu „Raz Dwa Trzy” i aktora Olafa Lubaszenkę. Ten ostatni, z powodu kontuzji kolana, w rejs nie popłynął, ale czuwa nad całością projektu filmowego.
Bo „Trzy Sztuki w Antarktyce” to projekt muzyczno-fotograficzno-filmowy. Pierwszy element całości już zrealizowano – Adam Nowak dał w Antarktyce koncert, który retransmitowała radiowa Trójka. Teraz rozpoczną się prace nad montażem filmu. W ekipie filmowej znaleźli się doświadczeni operatorzy-artyści. Efektem ich pracy będzie film dokumentalny o rejsie, który powstanie do końca tego roku. Z kolei Bartosz Stróżyński w maju, na dostępnej dla wszystkich wystawie, przedstawi fotografie wykonane techniką kolodionową.
Cała siedmioosobowa ekipa zaangażowana w projekt popłynęła na Antarktydę na pokładzie jachtu „Selma Expeditions”, dowodzonego przez kapitana Piotra Kuźniara.
– Było świetnie – podsumował Bartosz Stróżyński. – Jak to w Antarktyce, bo to wyjątkowe miejsce. Wyprawa była niezwykła, myślę, że mamy teraz sześciu nowych ambasadorów Antarktyki w Polsce. Wszyscy wrócili zadowoleni i zachwyceni. Niektórym sporo czasu zajęło zaaklimatyzowanie się w trudnych warunkach. Momentami bywało ciężko, zmogła nas choroba morska, którą wspominamy jako najtrudniejsze doświadczenie. Ale tak było tylko w drodze na Antarktydę. Z powrotem już takich problemów nie mieliśmy. No a „Selma” to znakomity jacht, spisała się bardzo dobrze. To był mój czwarty pobyt w tym rejonie i wiem, że z naturą nie ma co walczyć, należy ją chłonąć. Działaliśmy w trochę innym wymiarze. Teraz dopiero będziemy mieli czas, żeby spojrzeć na wszystko z dystansu. Na łódce przez trzy tygodnie nie mogliśmy wziąć prysznica, walczyliśmy z chorobą morską, ale ci, którzy początkowo znosili to z trudem, z czasem przejawiali największy entuzjazm do wszystkiego, co działo się wokoło.
Bartosz Stróżyński nie chce mówić o swoich planach dotyczących kolejnej wyprawy. Deklaruje, że do końca 2017 roku pochłonięty będzie pracą nad książką i przygotowywaniem wystawy fotografii.
– Ale w 2018 roku na pewno będzie się coś kroiło – mówi.