Good Deeds Sailing, czyli wokółziemski rejs z dobrymi uczynkami
Myśleliście kiedyś o tym, żeby rzucić wszystko i wyruszyć w wielki rejs? Karolina Rafałko i Lee Ward tak właśnie zrobili, a w ramach projektu Good Deeds Sailing chcą łączyć wokółziemską włóczęgę z działalnością charytatywną.
15 września 2024 roku polsko-angielska para – Karolina Rafałko i Lee Ward – oddała cumy w Queenborough na angielskiej wyspie Sheppey i rozpoczęła na jachcie „Good Deeds” wokółziemską wyprawę, która potrwać może nawet 10 lat. Skąd pomysł na zmianę życia o 180 stopni?
– Kiedyś rozmawialiśmy, że fajnie byłoby popływać po świecie, ale przecież trzeba mieć duży jacht, sporo pieniędzy, a jeszcze nie wiadomo, kto pod naszą nieobecność miałby zająć się domem – opowiada Karolina Rafałko. – W okresie COVID-19 straciliśmy jednak z różnych przyczyn łącznie siedmioro bliskich osób. Wtedy uświadomiliśmy sobie, że życie tak szybko ucieka i jeżeli chce się coś zrobić, to najlepiej od razu.
– To ja pierwszy rzuciłem pomysł na rejs dookoła świata – dodaje Lee Ward. – To niestety ja odpowiadam za cały ten bałagan (śmiech).
Para już wcześniej od kilkunastu lat wspólnie żeglowała, miała też mniejsze łódki, na których pływała wzdłuż wybrzeży Anglii i po Morzu Północnym.
– W Polsce z żeglarstwem nie miałam zbyt dużego kontaktu i dopiero w Anglii zaczęła się moja z nim przygoda – opowiada Karolina. – Kluczowym momentem była przeprowadzka z Londynu na wyspę Sheppey, w południowo-wschodniej Anglii, gdzie możliwości pływania były znacznie większa. Tam też rozpoczęliśmy rejs.
– Zacząłem żeglować jako dziecko od małych łódek na jeziorze – mówi Lee. – Potem przesiadłem się na większe jachty w klubach żeglarskich. A w końcu kupiliśmy własną łódkę, którą potem zmienialiśmy na coraz większe. Pływałem póki co tylko po brytyjskich wodach.
Idea rejsu jest prosta – ma to być dziesięcioletnia wokółziemska włóczęga dokąd oczy poniosą, połączona ze zwiedzaniem. Przy czym żeglarze zamierzają podczas wyprawy spełniać dobre uczynki. Stąd też nazwa projektu – Good Deeds Sailing (pol. żeglarstwo z dobrymi uczynkami).
– Chcemy po prostu dać swój czas i umiejętności, żeby pomóc innym – tłumaczy Karolina. – Jestem higienistką stomatologiczną i w zawodzie pracowałam przez 17 lat. Dlatego podczas rejsu chciałabym pomagać ludziom, którzy nie mają dostępu do dentysty. Głównie chodzi o kraje trzeciego świata bądź wyspy, gdzie dostęp do lekarza jest ograniczony. Dlatego na jacht zabrałam podstawowe narzędzia stomatologiczne. Z kolei Lee mógłby pomóc w zakresie swoich umiejętności jako inżyniera. Lubimy też pracować ze zwierzętami, więc w schroniskach również możemy zaoferować wsparcie.
Przejścia od pomysłu do realizacji nie było aż tak trudne, ponieważ w 2018 roku Karolina i Lee kupili jacht o długości 9,5 metra, który nazwali „Good Deeds”.
– Wiedzieliśmy, że przed takim rejsem musimy podreperować jacht, bo mieliśmy m.in. problemy z silnikiem, więc Lee rzucił pracę i zajął się łódką – mówi Karolina. – Zawodowo pracował z maszynami, więc był idealną osobą to takich napraw. Ja jeszcze pół roku pracowałam, a w międzyczasie sprzedaliśmy dom i zamieszkaliśmy tymczasowo w domku holenderskim.
Polsko-angielska para miała wypłynąć już w zeszłym roku, ale u Karoliny wyszły problemy zdrowotne, w styczniu 2024 musiała przejść dużą operację, a później trzymiesięczną rekonwalescencję. Z jednej strony przesunęło to rozpoczęcie rejsu, a z drugiej utwierdziło w tym, że pomysł jest dobry i nie ma co czekać. Ostatecznie Karolina i Lee wypłynęli 15 września. Nie płyną przy tym we dwójkę – towarzyszy im kot PJ.
– Adoptowaliśmy go cztery lata temu ze schroniska, gdzie nikt go nie chciał i czekał 1,5 roku na nowego właściciela, bo to trudny kot… – opowiada Karolina. – A teraz ma prawie 15 lat, a trzy miesiące temu stał się żeglarzem. Odkryliśmy, że uwielbia podróżować i poznawać nowe miejsca.
Żeglarze postanowili najpierw popłynąć na Morze Śródziemne. Wybrali jednak nietypową trasę – przez kanały Francji.
– Chcieliśmy zrobić coś innego – mówi Karolina. – Standardowo płynie się naokoło Europy, ale zainspirowaliśmy się inną żeglującą parą i postanowiliśmy popłynąć wodami śródlądowymi. Był to bardzo dobry wybór, bo płynęliśmy przez mało znane zakątki Francji i malutkie wioski. Poznaliśmy też wielu wspaniałych ludzi. To też całkiem inny rodzaj nauki manewrowania jachtem w różnych warunkach. Zanim wypłynęliśmy zawsze miałam nieco obaw przy wpływaniu do marin – żeby nikogo nie uderzyć i nie uszkodzić. Po francuskich kanałach, gdzie musieliśmy przepłynąć 213 śluz, tak czujemy jacht, że do mariny możemy wejść z zamkniętymi oczami.
W tym tygodniu Karolina i Lee wypłynęli na Morze Śródziemne, po którym zamierzają pływać przez najbliższe dwa lata, zwłaszcza po greckich wodach. Tam też będą szukać większego jachtu, na którym będą chcieli przepłynąć Atlantyk, a potem przez Kanał Panamski skierować na Pacyfik. Cała włóczęga zająć ma im nawet 10 lat. Z czego przez ten czas będą żyli?
– Na razie z oszczędności – przyznaje Karolina. – Ale mamy kanał na YouTubie i liczymy, że rozkręci się on na tyle, że pomoże nam w kontynuowaniu życia na wodzie. Bardzo się cieszymy, że coraz więcej osób nas ogląda i komentuje nasz rejs. Mamy też profil, za pomocą którego sympatycy mogą postawić nam przysłowiową kawę. Namawiani jesteśmy na Patreon, ale nie jesteśmy jeszcze do tego przekonani.
Karolina i Lee mają też pomysł na to, co będzie po zakończeniu wielkiego rejsu.
– Rozmawialiśmy oczywiście na ten temat, bo nie będzie się pływało wiecznie – mówi Karolina. – Stwierdziliśmy, że jeżeli zakochamy się w jakimś miejscu na świecie i będziemy się tam dobrze czuć, nie wykluczamy, że tam ostatecznie zamieszkamy.
Karolina Rafałko i Lee Ward to polsko-angielska para żeglarzy, która 15 września 2024 roku rozpoczęła wokółziemską włóczęgę w ramach projektu Good Deeds Sailing. Podczas wyprawy chcą pomagać ludziom – 41-letnia Karolina jako higienistka stomatologiczna, a 56-letni Lee jako inżynier. Ich wielki rejs można śledzić na Facebooku oraz kanale na YouTubie. Można ich też wesprzeć poprzez serwis Ko-fi.