
Newnen ’76, czyli żeglarski hołd dla Mamerta Stankiewicza
Blisko pół wieku temu młoda harcerska drużyna z Krakowa, która za patrona obrała legendarnego Znaczy Kapitana – Mamerta Stankiewicza, postanowiła popłynąć do Anglii na jego grób. Jak wyglądała ta niezwykła inicjatywa? Przeczytajcie i zobaczcie unikalne zdjęcia.
24 listopada 2024 roku opublikowaliśmy artykuł o uroczystościach ku czci Mamerta Stankiewicza – m.in. kierownika Wydziału Nawigacyjnego Szkoły Morskiej w Tczewie, komendanta „Lwowa” i kapitana transatlantyku „Piłsudski” – z okazji 85-lecia śmierci, jaką w Hartlepool w Anglii zorganizowali polscy żeglarze. Tydzień wcześniej, 17 listopada, nad grobem bohatera spotkali się bowiem m.in. młodzi adepci z organizacji harcerskich i zuchy z Gromady Wodnej „Wilczki Morskie” z Liverpoolu, przedstawiciele Polskiej Szkoły w Darlington, obecni opiekunowie grobu – wolontariusze Polskiej Wspólnoty Parafialnej z Teesside, żeglarze z KSW Hutnik Pogoria 1 oraz Agnieszka „Bramreja” Mazur i Tomasz „Bezan” Mazur z Liverpoolu, którzy przesłali do naszego portalu relację z wydarzenia.
Nieoczekiwanie na nasz artykuł zareagował krakowski żeglarz Witold Hołań, który przypomniał niezwykły rejs w celu oddania hołdu słynnemu Znaczy Kapitanowi oraz polskim marynarzom poległym na Morzu Północnym. Zorganizowała go w 1976 roku 7. Krakowska Wodna Drużyna Harcerska im. kpt. Mamerta Stankiewicza. Hołań podzielił się z nami wspomnieniami oraz wyjątkowymi zdjęciami z rejsu i pobytu w Hartlepool.
– Nasza drużyna należała do szczepu Szarej Siódemki, z tradycjami sięgającymi 1917 roku, który przyjął za bohatera Mariusza Zaruskiego – opowiada Witold Hołań. – Ślady żeglarskie i morskie były więc już zakorzenione. W 1964 roku w 7. Drużynie Harcerskiej im. Tadeusza Rejtana powstała specjalność wodna, a pięć lat później, w roku 1969 wyłoniła się zaś drużyna wodna. Bohaterem drużyny został wybrany kpt. Mamert Stankiewicz , bohater książki Karola Olgierda Borchardta „Znaczy kapitan”. Po lekturze okazało się, że znaleźliśmy w tej postaci wiele cech charakteru, które odpowiadały naszej wizji harcerstwa – dyscyplina, odpowiedzialność i hart ducha.

Harcerska załoga w Hartlepool.
Fot. arch. Witolda Hołania
Przez kolejne lata członkowie 7. Krakowskiej Wodnej Drużyny Harcerskiej zdobywali stopnie żeglarskie i doświadczenie morskie m.in. w Centrum Wychowania Morskiego ZHP. A ponieważ zbliżała się siódma rocznica założenia drużyny, zgodnie z tradycją szczepu Szara 7. uroczyście obchodzona, harcerze postanowili uczcić ją wyjątkowym rejsem. Mając wyszkoloną kadrę i dużo chęci postanowili odwiedzić grób Mamerta Stankiewicza w Hartlepool w północno-wschodniej Anglii oraz złożyć wieńce w punkcie, w którym zatonął „Piłsudski” 26 listopada 1939 roku.
– To naprawdę był bardzo duży wysiłek, żeby to wszystko zorganizować i dopiąć – wspomina Hołań. – Bo to przecież wizy, zezwolenia morskie, uzyskanie od CWM zgody na użyczenie jachtu na miesiąc… Szukaliśmy też sponsorów, którzy wsparliby nas nie tylko finansowo, ale też materiałowo, bo potrzebowaliśmy na przykład map. Starania trwały od listopada 1975 roku aż do rozpoczęcia rejsu.
Krakowscy harcerze o wsparcie zwrócili się m.in. do Karola Olgierda Borchardta, który bardzo się zaangażował w pomoc. Słynny pisarz nie tylko pomógł w zdobyciu wyposażenia i spotkał z żeglarzami, ale też uruchomił kontakty, żeby zostali gościnnie przyjęci w Hartlepool. Rejs otrzymał nazwę Newnen ’76, wywiedzioną od łacińskiej maksymy Navigare necesse est, vivere non est necesse.
27 czerwca 1976 roku wypłynęli z Gdyni na jachcie „Odkrywca”. Kapitanem był Zdzisław Źródłowski, I oficerem Włodzimierz Duda, II oficerem Jacek Międzobrodzki, III oficerem Marta Hołań, a członkami załogi byli: Witold Hołań, Krystyna Jasińska, Krzysztof Kot, Janusz Kotynia, Jan Nowiński i Maciej Radnicki.
– Rejs rozpoczął się przy pięknej pogodzie, która towarzyszyła nam aż do Kanału Kilońskiego – opowiada Witold Hołań. – Tam przytrafiła się pierwsza przygoda – nie dość, że silnik odmówił współpracy, to jednocześnie lekko zahaczyliśmy o mieliznę. Zeszliśmy z niej dopiero dzięki pomocy dwóch szalup motorowych wysłanych z pobliskiego klubu żeglarskiego angielskiej marynarki wojennej. Potem przez dwa dni korzystaliśmy z ich gościnności i naprawialiśmy silnik.
W drodze do Hartpool, w miejscu zatonięcia „Piłsudskiego”, którego kapitanem był Mamert Stankiewicz, załoga uczciła pamięć poległych marynarzy minutą ciszy i zrzuceniem na wodę wieńca.
Do Hartlepool żeglarze weszli z kolei w bardzo gęstej mgle, ale na szczęście obyło się bez problemów. Sam pobyt w Anglii – m.in. dzięki wspomnianemu zaangażowaniu Borchardta – okazał się zaś wyjątkowy i niezapomniany.
– Zostaliśmy na czas pobytu honorowymi członkami Royal Naval Association i The Royal British Legion, gościliśmy u mera miasta Hartlepool, odwiedziliśmy pobliską elektrownię atomową, a każdy wieczór spędzaliśmy na spotkaniach w klubach żeglarskich i u prywatnych osób – wspomina Hołań. – Kulminacją pobytu była uroczystość złożenia wieńca i polskiej bandery na grobie kpt. Mamerta Stankiewicza. Towarzyszyły nam w tym poczty sztandarowe Royal Naval Association i The Royal British Legion oraz reprezentacja skautów i weteranów wojennych. Przez cały okres pobytu towarzyszyli nam reporterzy Daily Mail Hartlepool i Brytanii, a artykuły o naszym rejsie i pobycie wkrótce ukazały się w tych gazetach. Gdy odpływaliśmy na kei żegnała nas dość liczna grupa naszych nowych przyjaciół.
Rejs powrotny – który również nie przebiegał bez przygód, bo do baku ze słodką wodą dostała się słona – zakończony został w Gdyni 22 lipca 1976 roku. W kolejnych latach harcerze 7. Krakowskiej Wodnej Drużyny Harcerskiej im. Mamerta Stankiewicza wspominali często swojego patrona, ale aż do rozwiązania drużyny kolejnego takiego rejsu nie zorganizowali. Uczestnicy Newnen ’76 mają jednak świadomość, że zbliża się 50. rocznica wyprawy…
– Moi koledzy zaczynają coś napomykać, że dobrze by było zainteresować środowisko harcerskie i w pięćdziesięciolecie rejsu znów do Hartlepool popłynąć – opowiada Witold Hołań. – Jak tylko zdrowie pozwoli, wziąłbym w nim udział. Zwłaszcza jeżeli byłby to rejs w gronie starych przyjaciół i młodzieży – byłoby to absolutnie możliwe.