
Polski radiojachting? Wychodzimy z bloków startowych
Dwa lata temu Polskie Stowarzyszenie Klas Radio Jachtingu zostało członkiem Pomorskiego Związku Żeglarskiego i Polskiego Związku Żeglarskiego. Gdzie jest nasz radiojachting teraz?
Polski radiojachting od połowy lat 50. był związany z Ligą Obrony Kraju. Organizacja ta prowadziła w całym kraju m.in. pracownie modelarskie, w których powstawały modele jachtów. Przy LOK-u powstała nieco później Sekcja Jachtów Sterowanych Radiem, a polscy zawodnicy zaczęli startować w międzynarodowych regatach pod auspicjami Navigi, czyli organizacji skupiającej przede wszystkim kraje Europy Wschodniej.
– Żeby funkcjonować jako sportowcy, a przede wszystkim żeglarze, musieliśmy wejść w struktury World Sailing, a tym samym do PZŻ i PoZŻ – mówi Eugeniusz Ginter, współzałożyciel Polskiego Stowarzyszenia Klas Radio Jachtingu (PSKRJ). – To dało nam traktowanie na równi z innymi klasami sportowymi w jachtingu.
World Sailing, wcześniej ISAF, miał w swoich strukturach cztery klasy jachtów sterowanych radiem, ale scedował to na Międzynarodowe Stowarzyszenie Radio Jachtingu (IRSA).
Eugeniusz Ginter zwraca uwagę także na to, że aktywne, w ostatnich latach, działanie członków polskiego stowarzyszenia zaowocowało zarejestrowaniem oficjalnych mierniczych w Polskim Związku Żeglarskim.

Eugeniusz Ginter. Fot. Archiwum prywatne
– To znaczy, że mamy już czterech mierniczych, którzy przeszli odpowiednie szkolenie i są w strukturach PZŻ – mówi Ginter. – W ten sposób możemy pełnoprawnie certyfikować nasze jachty, które mogą startować w międzynarodowych regatach. Inaczej byłoby to niemożliwe. Żeby reprezentować Polskę, musimy mieć nie tylko swoje stowarzyszenie, ale także swoich mierniczych i swoją ewidencję jachtów sterowanych radiem.
Jego zdaniem ważne dla krajowego radiojachtingu jest także to, że aktywność polskiego stowarzyszenia została ostatnio doceniona przez IOMICA. International One Metre International Class Association przyznała Polsce sześć miejsc w mistrzostwach Europy, które w kwietniu 2025 roku odbędą się w chorwackiej Rogoznicy.
Oznacza to, że Polska otrzymała ich tyle samo, co inne czołowe kraje Starego Kontynentu. To spory postęp, bo w ostatnich mistrzostwach Europy mieliśmy tylko trzy miejsca, z czego jedno było dziką kartą.
– Musimy być aktywni, rozmawiać, interesować się tym, jak radzą sobie państwa mocniejsze w radiojachtingu od nas np. Chorwacja, Francja, Hiszpania i walczyć o swoje – mówi Ginter.
Podkreśla on jednocześnie, że radiojachting to bardzo trudny technicznie sport, a mimo to pojawiają się w nim zdolni juniorzy i młodzicy jak bracia Igor i Błażej Pawłowiczowie, Kacper Ranachowski czy młodzik Filip Słomka-Polonis i Jakub Kukowski.
Ważne jest także coraz lepsze postrzeganie radiojachtingu przez żeglarzy innych klas.
– Na Charlotta Sailing Days w Ustce mieliśmy swoje regaty z innymi klasami żeglarskimi – mówi Ginter. – Zorganizowaliśmy wtedy jeden wyścig łódek sterowanych radiem, przekazując aparatury żeglarzom z innych klas, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem. To była dla nas świetna promocja.

Radiojachting cieszy się coraz większą popularnością. Fot. Wiesław Rapacki
Eugeniusz Ginter zwraca też uwagę na to, że w polskim środowisku radio jachtingu jest bardzo dużo dawnych regatowców, którzy ścigali się 20, 30 czy 40 lat temu. Jest też grupa 11-12 juniorów i młodzików, którzy nie są tak aktywni jak ci starsi.
– To wynika z tego, że bardzo trudno jest np. dobrze przygotować łódkę – wyjaśnia. – Tu jest potrzebna pomoc i doświadczenie starszych kolegów.
Wyrazem zainteresowania IOMICA polskim środowiskiem była obserwacja ostatnich mistrzostw Polski w Parchowie. Poza działalnością prezes PSKRJ Katarzyny Hawrus i sekretarza Wiesława Rapackiego naszą pozycję wzmocniły też polskie starty w regatach w Splicie i Rogoznicy w Chorwacji, Pierrelatte we Francji czy Willem-Aleksander Bann w Holandii. Ogromne znaczenie miała wygrana Jana Springera w Międzynarodowych Mistrzostwach Włoch w klasie IOM, która potwierdziła polską pozycję. Dziś polskie środowisko radiojachtingu przygotowuje się już do wiosennych mistrzostw Europy w Rogoznicy.
– Janek Springer jest zawodnikiem, który jeszcze w strukturach Navigi zdobywał tytuły mistrza świata – przypomina Ginter. – Dziś pływa on w europejskiej czołówce, a na poprzednich mistrzostwach Europy zajął 16 miejsce, co jest znakomitym wynikiem, biorąc pod uwagę start 80. zawodników. Gdyby Jankowi udało się zająć np. 5. miejsce to byłby nieprawdopodobny sukces. Miejsce w pierwszej „10” jest realne, choć tym razem konkurencja będzie mocniejsza, bo start zapowiada ok. 100 zawodników.
Zdaniem Eugeniusza Gintera naszą pozycję w światowym radiojachtingu można określić „wyjściem z bloków startowych”.
– W strukturach Navigi tytułów było sporo, ale już w tym poważnym żeglarstwie radiojachtingowym konkurencja jest bardzo duża i do najlepszych jeszcze trochę nam brakuje – mówi. – Jakiś czas temu założyłem sobie, że postaramy się z grupą aktywnych radiożeglarzy doprowadzić polski radiojachting do miejsca, w którym będziemy widoczni dla najlepszych i to się powoli udaje.