< Powrót
2
stycznia 2017
Tekst:
Małgorzata Wojtaczka
Zdjęcie:
Małgorzata Wojtaczka

Samotnie na biegun – wymarzone miejsce

Najnowsza relacja Małgorzaty Wojtaczki, pierwszej Polki, która postanowiła samotnie dotrzeć na biegun południowy.  Pokonała już dwie trzecie z ok. 1200 km trasy. Przed nią jeszcze ok. 420-440 km, czyli ok. 3 do 4 tygodni codziennego marszu.

To już sześć tygodni codziennego marszu z pulkami (sankami). Mimo sporego wysiłku nadal czuję się dobrze, w zasadzie nic mi nie dolega. Sprzęt też się dobrze spisuje. Jak dotąd nie ma poważnych usterek. To chyba dobrze. Taki codzienny marsz w ciągłej bieli może wydawać się monotonny, ale tak nie jest. Widoki są bardzo różnorodne. To prawda – nie ma tu żadnych drzew ani zwierząt, ale ukształtowanie terenu zmienia się i to nawet kilka razy dziennie. Wymaga to ode mnie stałej koncentracji i ciągłego wyszukiwania dogodnej drogi.

Dodatkowo pogoda potrafi zmieniać się bardzo szybko, a wtedy otoczenie staje się jeszcze bardziej inne. I nigdy nie zachodzące słońce, które pomimo minus 20˚C potrafi zmieniać śnieg z twardego i śliskiego na ciężki i miękki, czasami zupełnie bez poślizgu. Zdarzają się także długie godziny kompletnego „whiteout”  – białej ciemności. Wtedy świat dookoła jest pozbawiony cieni, konturów i kontrastów. Ale i w takich warunkach trzeba iść naprzód… Nudno nie jest. Najbardziej dynamicznym akcentem w otaczającym mnie świecie są chmury. Nisko zawieszone nad głową, wciąż gnane przez powietrzne prądy. Zmieniają kształty, nagle znikają i równie nagle pojawiają się nowe, o zupełnie innych kształtach. Fantastyczny pokaz…

Koniec roku znajduje mnie w miejscu, o którym tak długo marzyłam. Jestem tu już od półtora miesiąca, ale nadal gdy o tym myślę i patrzę na mapę, nie wierzę swemu szczęściu. Dzisiaj Sylwester, ale nie przygotowałam na wieczór żadnej specjalnej kreacji, nie zrobię sobie też sylwestrowej fryzury. Specjalnego menu też nie będzie. Na kolację zjem mój ulubiony liof w postaci schabowego z ziemniakami i koperkiem, ale może tym razem kuchnia wyda trochę więcej słodyczy na deser. Przecież zaraz zaczyna się Nowy Rok. Teraz odpoczywam grzejąc się w śpiworze i szykując się do snu. W takiej chwili myśli same biegną do bliskich i do przyjaciół. To także czas na postanowienia noworoczne. Ale i tutaj nie mam nic specjalnego. Po prostu postanowień noworocznych nigdy nie robiłam.

Skupiam się na tym co tu i teraz. Poddam się rytmowi dnia i dam się moim nogom ponieść przed siebie, do bieguna. W starym roku dotarłam już powyżej 86 stopnia szerokości południowej. Jutro czeka mnie kolejny dzień marszu.

Wszystkim życzę wspaniałego nowego roku 2017.  Tym, którzy do tej pory mieli obawy, by ruszyć w drogę – życzę odwagi by wyjść za próg, a tym którzy są już w drodze – życzę radości z marszu i zadowolenia z podjętych wyzwań. Pozdrawiam noworocznie!

Przekaz satelitarny z pozycji: 086° 03.574S, 081° 19.708W 31 grudnia 2016 r.  

Małgorzata Wojtaczka – wrocławianka, członkini  Bractwa Kaphornowców, uczestniczyła w żeglarskich wyprawach polarnych, podczas których opłynęła jachtami żaglowymi m.in. Spitsbergen, Przylądek Horn i dotarła na Antarktydę.

Strona wyprawy

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

PODZIEL SIĘ OPINIĄ