
Słyszeliście o… kundach?
W jednej z XIX-wiecznych francuskich encyklopedii zdefiniowano marynarza jako istotę ludzką pijącą rum, żującą tytoń i służącą do obsługi żagli.
To dosyć uproszczone widzenie, coś jednak o nielekkim losie ówczesnych marynarzy mówi. Nie była to grupa społeczna specjalnie szanowana. A już szczególnie złą reputacją cieszyły się wśród nich portowe kundy.
Były to męty najgorszego autoramentu. Pijacy, złodzieje i rzezimieszki tułający się od statku do statku. Choć uczeni podzieleni są co do pochodzenia i znaczenia samego słowa „kunda”, to jeszcze przed drugą wojną światową kundy bez problemu spotkać można było w tawernach, choćby Gdyni przy słynnej ul. Portowej.
Kunda zniknął z polskiego marynarskiego pejzażu pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku, choć samo słowo usłyszeć można jeszcze tu i ówdzie.