< Powrót
17
marca 2017
Tekst:
Jędrzej Szerle
Zdjęcie:
arch. Wiktora Wróblewskiego

Wiktor Wróblewski: Myślimy nad rozwiązaniem Okręgu

O trudnej współpracy z miastem, problemach, z którymi zmaga się łódzkie żeglarstwo i planach zakończenia działalności opowiada Wiktor Wróblewski, prezes Łódzkiego Okręgowego Związku Żeglarskiego.

– Po jakich akwenach żeglują łódzcy żeglarze?

– W samej Łodzi po Stawach Stefańskiego a w bezpośrednim sąsiedztwie regularnie po Zalewie Mrożyczka w Głownie i okazjonalnie po Lewitynie w Pabianicach. Wspólnym akwenem dla województwa jest Zalew Sulejowski, ale leży on na terenie Piotrkowskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Trochę nieodkryte żeglarsko jest Jeziorsko – zbiornik retencyjny na Warcie. Żeglujemy także na Wielkich Jeziorach Mazurskich i Jezioraku oraz po Bałtyku – z Gdynią mamy świetne połączenie autostradą.

– Organizujecie regaty?

– W Głownie i Łodzi regaty towarzyskie zgrupowane w lidze wojewódzkiej – bez licencjonowanych zawodników, dla czystej zabawy. Odbywają się na małych łódkach odkrytopokładowych: Optimistach, Cadetach i Omegach. Poza tym nad Jeziorskiem regaty organizuje Klub Turystyki Wodnej PTTK Warta we wzorowej współpracy z samorządem.

– Jak wygląda współpraca Okręgu z miastem?

– Kiedy zaczynałem pierwszą kadencję, spotkaliśmy się z urzędnikami Wydziału Sportu. Było bardzo sympatycznie, ale konkluzja była jasna – współpraca odbywa się w trybie konkursowym, a na środki z puli sportu dzieci i młodzieży, z powodu braku wyników, nie mamy co liczyć. Miasto się komercjalizuje. Kilka lat temu miasto wymówiło nam umowę użyczenia hangaru nad Stawami Stefańskiego z zamiarem jego sprzedaży. Teraz na publiczną aukcję wystawiło tamtejszą, użytkowaną przez nas przystań, a w maju kończy się umowa na dzierżawę gruntu pod lokal biurowy w centrum. I wiemy już, że Łódź szuka kupca na duży teren dwóch sąsiadujących z nami działek. Między innymi dlatego na sejmiku w maju podejmiemy decyzję o dalszych losach Okręgu.

– Czyżby to miała być ostatnia zima Łódzkiego Okręgowego Związku Żeglarskiego?

– Powodów jest kilka. W okresie największego rozkwitu do Okręgu należało osiemdziesiąt klubów, teraz zostało ich dwadzieścia. Z nich tylko osiem regularnie wypełnia ankiety organizacyjne, czyli spełnia minimalne formalności, których oczekuje Polski Związek Żeglarskich. A ponieważ w świetle nowej ustawy o sporcie członkiem zwyczajnym związku sportowego może być tylko klub z osobowością prawną – co eliminuje nam kluby działające w ramach ZHP, LOK, LMiR i PTTK oraz kluby przy zakładach pracy – niedługo zostaniemy z dwoma klubami. No i pojawia się pytanie, czy potrzebują one Okręgowego Związku Żeglarskiego?
Mamy też problem ze szkoleniem. Na początku kadencji na liście czynnych instruktorów i egzaminatorów było dziewięćdziesiąt nazwisk. Po zmianie przepisów, które zniosły konieczność rejestracji i nadzorowania szkoleń oraz wyeliminowały egzaminatorów nieuprawiających już czynnie żeglarstwa, a innym umożliwiły przejście do podmiotów zewnętrznych, zostało nas czterech.
Analogicznie parę lat temu inspektorów technicznych PZŻ było dziesięciu, dziś jest jeden.

– Te problemy dotyczą wszystkich okręgów w Polsce, ale o rozwiązaniu chyba mało kto myśli.

– Decyzja jeszcze nie zapadała – koledzy z tych ośmiu klubów, które regularnie uczestniczą w życiu związku, poprosili o przełożenie terminu sejmiku na maj i dopiero wtedy rozstrzygnie się nasza przyszłość.

– Obecna forma funkcjonowania okręgów wygląda inaczej niż w ubiegłych dekadach – czy nie czas, żeby zaczęły one działać bardziej jak na zachodzie – jako stowarzyszenia lokalnych żeglarzy?

– Też doszliśmy do tej diagnozy – nie będzie już takich okręgów jaki znaliśmy od lat, ani w zakresie źródeł finansowania, ani rozwiązań i zadań organizacyjnych. Trzeba wymyślić zupełnie nową formułę, wyznaczyć nowe cele, wokół których zgromadzimy ludzi. Problem w tym, że w dzisiejszych zindywidualizowanych czasach brakuje osób chętnych do działania. Zarówno w związku, jak i klubach.

– Dlatego część okręgów i klubów skupiła się na działalności sportowej.

– Nasz okręg od zawsze stał szkoleniem, czego efektem było liczne grono kapitanów. Nie odnosimy sukcesów w żeglarstwie sportowym, co utrudnia rozmowy w sprawie dofinansowania takiej działalności. To jest zamknięte koło – nie mamy sportu, więc nie mamy wyników, nie mamy wyników, więc nie mamy sportu. Dodatkowo w Łodzi nie ma Akademii Wychowania Fizycznego. Jest tylko kierunek Wychowanie Fizyczne na Pedagogice na Uniwersytecie Łódzkim, niestety nie ma specjalizacji z żeglarstwa.

– Co czeka Łódzki Okręgowy Związek Żeglarski w najbliższych miesiącach?

– To jest koniec mojej drugiej kadencji i nie będę kandydował na trzecią. Na pewno zadania i koncepcja funkcjonowania Związku, jeśli będzie, będzie musiała się zmienić. Potrzebne jest nowe, inne wyjście do społeczeństwa, do szkół i młodzieży, działania informacyjne i edukacyjno-marketingowe oraz wspieranie rosnącej gospodarki i biznesu żeglarskiego. Inaczej mówiąc niezbędna jest promocja całej branży oraz dopuszczenie do stowarzyszenia firm i szkół żeglarskich. Byłoby to dobre rozwiązanie w budowaniu przyjaznego klimatu wokół żeglarstwa.

Wiktor Wróblewski, ur. w 1978 roku, kapitan jachtowy, instruktor żeglarski i motorowodny. Członek Harcerskiego Klubu Wodnego „Dal”. Z wykształcenia architekt-urbanista, zawodowo pracuje jako nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Łódzkim.

Łódzki Okręgowy Związek Żeglarski
ul. Wschodnia 62
90-266 Łódź

Liczba klubów: 8
Liczba żeglarzy: 641

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
1