
Z kurą przez oceany
W 2012 r. 21-letni Francuz z Bretanii Guirec Soudée, niemający bladego pojęcia o żegludze oceanicznej, kupił przerdzewiały 10-metrowy jacht i rozpoczął jeden z najbardziej niezwykłych rejsów w historii żeglarstwa. Tym bardziej niezwykłych, że odbytych w towarzystwie… kury, której nadał imię Monika.
W rodzinne strony Soudée wrócił pięć lat później. Trasa jego samotnej wyprawy wiodła z Francji przez Atlantyk na Karaiby, potem do Grenlandii, gdzie 130 dni zimował uwięziony w lodzie. Potem pokonał legendarne Przejście Północno-Zachodnie, opłynął Alaskę i przez Pacyfik i Horn dotarł do Antarktydy. Stamtąd obrał kurs na północ, dopłynął do Kapsztadu, ponownie przeszedł Atlantyk i przez Karaiby wrócił do Francji. W czasie tej długiej podróży Guirec i Monika pokonali razem 45 tys. mil morskich i siedem razy omal nie zginęli.
Soudée opisał swoją podróż w książce „Żeglarz, kura i ich niezwykły rejs”. To bezpretensjonalna, pasjonująca, miejscami dowcipna, czasem wzruszająca opowieść o tym, że nie ma marzeń, których nie dałoby się zrealizować. To jedna z lepszych pozycji żeglarskich ostatnich lat. Być może również dlatego, że przywraca wiarę w żeglarstwo bez zadęcia i wielkich sponsorów.
„Żeglarz, kura i ich niezwykły rejs”, Guirec Soudée, Wydawnictwo Nautica, str. 256, (www.wydawnictwonautica.pl)