Adam Łożyński: Chcemy w Polsce profesjonalnego windsurfingu
O wynikach polskich deskarzy w 2016 roku, źródłach sukcesu i pomysłach na uatrakcyjnienie regat opowiada Adam Łożyński, członek Polskiego Stowarzyszenia Windsurfingu.
– Dwa medale olimpijskie, wielu mistrzów Europy i świata w różnych klasach, trenerzy z sukcesami – polski windsurfing ma się chyba nieźle?
– Już od wielu lat stoi na wysokim poziomie. Trochę nie mieliśmy szczęścia do medali olimpijskich, choć w Rio było bardzo blisko. Mamy za to wiele osiągnięć na mistrzostwach świata i Europy, zarówno w olimpijskim RS:X, jak i pozostałych klasach – w Raceboardzie Maksymilian Wójcik (SKŻ Ergo Hestia Sopot – JS) zdobył wicemistrzostwo świata, w Formule Windsurfing Michał Polanowski (MOS 2 Warszawa- JS) wywalczył tytuł mistrza Europy, w klasie Slalom startuje Maciek Rutkowski, wielokrotny mistrz świata juniorów.
– Skąd się wzięła popularność i sukcesy windsurfingu?
– Cała rzesza zawodników stawiała pierwsze kroki w windsurfingu na kursach podczas wakacyjnych wyjazdów, na przykład na Półwysep Helski. Takie osoby zapisywały się potem do klubów, startowały w regatach i dzięki temu liczba zawodników była znacząco wyższa niż w innych klasach żeglarskich. Sukces z kolei to przede wszystkim zasługa ludzi, świetnych trenerów i zdolnych zawodników.
– To drogi sport?
– Nowy, kompletny sprzęt do olimpijskiej klasy RS:X kosztuje nieco ponad 25 tys. złotych. Inne klasy windsurfingowe są nieco tańsze. Topowe wyposażenie do Formuły Windsurfing czy Slalomu, z uwzględnieniem 2-3 rozmiarów żagli i zniżki zawodniczej, to wydatek nieprzekraczający 20 tysięcy zł. Podobnie jest z Raceboardem. Nowy komplet do rozpoczęcia przygody z windsurfingiem można zamknąć w przedziale 6-7 tysięcy złotych. Dobry, nowoczesny sprzęt na rynku wtórnym nie powinien kosztować więcej niż rower górski dobrej klasy, tj. 2-3 tysiące. Wszystkich tym, którzy pierwszy kontakt z windsurfingiem mają przed sobą, polecałbym najpierw kilka lekcji w szkółce na wypożyczonym sprzęcie. Zaoszczędzi nam to problemów ze złożeniem wszystkiego do kupy, a dodatkowo po tych kilku godzinach będziemy wiedzieli jakiego sprzętu potrzebujemy.
– Najlepiej z klas windsurfingowych znane są olimpijski Mistral i jego następca RS:X. Ale klas jest znacznie więcej – Formuła Windsurfing, Raceboard, Speed, Slalom, Wave, Freestyle, a także klasy przygotowawcze – na czym polegają różnice między nimi?
– Na pewno ciężko się w tym połapać osobie spoza środowiska. Klas jest bardzo dużo, a różnią się sprzętem i techniką pływania. We Freestyle’u i Wave oceniane są triki i akrobacje, a nie najszybsze dopłynięcie do mety. Pozostałe klasy to już windsurfing regatowy. Raceboard ściga się po podobnych trasach co RS:X, ale sprzęt jest zupełnie inny. Raceboard ma długą i wąską deskę z dużym mieczem i bardzo głębokim żaglem, RS:X zaś górną część żagla ma płaską, dzięki czemu zawodnik zachowuje większą stabilność, co przydaje się przy dużych: wietrze i prędkościach. Formuła Windsurfing to z kolei pływanie typowo ślizgowe – jest wyższy limit wiatru, deska ma większą szerokość, a żagiel jest podobny do tego w RS:X. Dzięki temu zawodnik płynie stabilnie na desce i może się skupić na osiąganiu jak największych prędkości. Generalnie RS:X zdaje się połączeniem Formuły i Raceboarda – jest uniwersalny, ale nie zapewnia maksymalnych osiągów w żadnych warunkach.
– Jaki był 2016 rok w klasach przygotowawczych?
– Mamy lekki kryzys – deskarze, którzy przez lata osiągali sukcesy w BIC Techno i młodzieżowych RS:X, przeszli na seniorski RS:X. Przykładem jest Radek Furmański (DKŻ Dobrzyń nad Wisłą – JS), który wywalczył mistrzostwo świata juniorów w RS:X, i Paweł Tarnowski (SKŻ Ergo Hestia Sopot – JS), który się ściga na RS:X. BIC Techno nie ma teraz lidera, ani silnej grupy, która na międzynarodowych regatach osiągnęłaby sukces. Obecnie planujemy zorganizować młodym zawodnikom Puchar Polski, bo od zeszłego roku nie ma już eliminacji do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży.
– Czym zajmuje się Polskie Stowarzyszenie Windsurfingu?
– Naszym celem jest promowanie windsurfingu i pomoc w organizacji regat. Od zeszłego roku mamy nowego prezesa, Witolda Dudzińskiego, który ma wizję i chce profesjonalnego windsurfingu w Polsce. Kalendarz regat mamy już gotowy, pracujemy jeszcze nad stworzeniem systemu trackingowego, na podstawie którego każdy kibic będzie mógł obserwować zmagania na wodzie. Zajmujemy się też rankingiem Pucharu Polski, który będzie aktualizowany na bieżąco. Mamy nadzieję, że dzięki temu zawodnicy będą się chętniej i w większej liczbie regat ścigali, a to powinno się przełożyć na wyniki sportowe. Liczymy też, że będziemy mogli stworzyć system przekazu video na żywo z wody.
Jest też druga strona działalności Stowarzyszenia, czyli kursy instruktorskie. Przeszkoliliśmy już kilkuset instruktorów, a co roku organizowanych jest kilkanaście kursów na kolejne stopnie – instruktor rekreacji, sportu oraz instruktor – wykładowca.
– Ambitne plany, zwłaszcza stworzenie trackingu i przekazu video z regat – wymagają znacznych funduszy. Skąd je weźmiecie?
– Nie chciałbym wchodzić w aspekty finansowe, ale mogę zdradzić, że najczęściej są to fundusze prywatne naszych zawodników, którzy mają duże firmy i liczą, że inwestycja im się zwróci, kiedy windsurfing stanie się bardziej popularny. Rozmawiamy też z kilkoma sponsorami, którzy są zainteresowani wejściem w rozwój portalu informacyjnego o windsurfingu. Są też składki członkowskie, ale nie są one w stanie pokryć kosztów naszej działalności. Warto zaznaczyć, że członkowie Polskiego Stowarzyszenia Windsurfingu pracują społecznie i nie pobierają wynagrodzenia.
– Ilu członków liczy Stowarzyszenie?
– Około 200-250 osób. Skupiamy wszystkich ścigających się windsurferów.
– A ile jest w Polsce klubów, które szkolą deskarzy?
– Nie więcej niż dziesięć. Główne kluby znajdują się w Sopocie, Gdyni, Mrągowie i Warszawie.
– Jakie są najważniejsze windsurfingowe imprezy w 2017 roku?
– Regaty Pucharu Polski, które będą się odbywać dwa razy w miesiącu w Pucku, Rewie, Kuźnicy, Jastarni dla klas Formuły Windsurfing, Slalom, Raceboard i Techno 293. Jeżeli chodzi o klasy olimpijskie i przygotowawcze – odbędzie się Puchar Polskiego Związku Żeglarskiego. A w dniach 15-20 maja w Giżycku – Mistrzostwa Świata Mastersów w klasie Raceboard. Skupią one co najmniej setkę zawodników, a podczas tych regat będzie się odbywał również Puchar Polski w klasie Formuła Windsurfing i Techno 293.
– Organizujecie wydarzenia służące promocji windsurfingu?
– W kalendarzu mamy przewidzianą imprezę dla wszystkich windsurferów z Półwyspu Helskiego. W zamyśle ma to być maraton windsurfingowy, który polegał będzie na przepłynięciu wzdłuż półwyspu. Mamy nadzieję, że dzięki temu skupimy amatorów wokół Polskiego Związku Windsuferów – bo są ich w Polsce tysiące.
– Tegoroczne mistrzostwa Europy w klasie RS:X rozegrane zostaną w nowym, eksperymentalnym formacie – finałowe wyścigi odbędą się w systemie pucharowym. To potrzebna zmiana?
– Warto spróbować czegoś nowego, żeby uatrakcyjnić żeglarstwo i ułatwić odbiór medialny. Zawodnicy zazwyczaj nie są pozytywnie nastawieni do takich pomysłów, bo one trochę destabilizują ich treningi i myślenie o regatach. Odbierze to im nieco żeglarskiej rywalizacji, ale warto spróbować. Sport ma to do siebie, że oprócz emocji zawodnika, powinien dawać też emocje kibicom – i na tym też powinniśmy się skupić.
Adam Łożyński, ur. 17 listopada 1993 roku. Polki windsurfer i icesurfer oraz zawodnik klasy 470. Członek AZS Wojskowej Akademii Technicznej i Polskiego Stowarzyszenia Windsurfingu.