
Czy Puck zostanie stolicą tradycyjnego szkutnictwa?
Istnieje w różnych formach od ponad 1200 lat i właśnie dostało nowy impuls do rozwoju. Tradycyjne szkutnictwo Pucka zostało wpisane na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
19 października na VII Kongresie Kultury Regionów w Nowym Sączu prezes firmy Complex Jacht Sebastian Kulling, archeolog Wiesław Stępień i burmistrz Pucka Hanna Pruchniewska odebrali decyzję ministra kultury, dziedzictwa narodowego i sportu o wpisaniu tradycyjnego szkutnictwa Pucka na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Lista – tworzona według zasad przyjętych w konwencji UNESCO, powstaje w Polsce od 2014. Jest zbiorem m.in. kultywowanych w naszym kraju tradycji i praktykowanych zwyczajów oraz rzemiosła i rękodzieła. Jest już na niej np. szopkarstwo krakowskie, haft kaszubski szkoły żukowskiej i muzyka carillonowa w Gdańsku. A od tego roku także tradycyjne szkutnictwo Pucka.
– Na pomysł zadbania o lokalne tradycje szkutnicze wpadłem dekadę temu, podczas odbudowy „Generała Zaruskiego” – wspomina Sebastian Kulling, szkutnik i prezes firmy Complex Jacht z Pucka. – Przed dwoma laty wróciłem do tematu, a rok temu zaczęliśmy starać się o wpisanie na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Szkutnictwo Pucka może pochwalić się długą historią.
– Mamy dowody, że w Pucku od wczesnego średniowiecza funkcjonowały warsztaty szkutnicze – zapewnia archeolog Wiesław Stępień, jeden z inicjatorów wpisania puckiego szkutnictwa na listę. – W odkrytych przeze mnie w Zatoce Puckiej łodziach z VIII-IX wieku były ślady napraw, więc musiały być tutaj warsztaty i przeszkoleni ludzie, którzy przeprowadzali remonty. A pływano wtedy m.in. na jednostkach o konstrukcji wikińskiej, skomplikowanych – wymagających ogromnej wiedzy i doświadczenia związanego nie tylko ze szkutnictwem, ale też z żeglugą.
Jak zapewnia archeolog, także w kolejnych wiekach szkutnictwo w Pucku służyło rybakom, flocie kaperskiej, Marynarce Wojennej, a po II wojnie światowej także żeglarzom. Przez wieki wiedza była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a w latach 40. i 50. istniała nawet w Pucku szkoła szkutnicza. Dawny szkolny hangar wykorzystuje obecnie firma Complex Jacht, która wyspecjalizowała się w remontowaniu drewnianych jednostek i kultywuje tradycyjne szkutnictwo.
Pomysłodawcy wpisu na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego Sebastian Kulling i Wiesław Stępień postanowili pokazać, że szkutnictwo jest obecne w Pucku od wieków oraz dać impuls dla podtrzymania tej tradycji. Wpis ma też ułatwić zdobywanie funduszy i organizację wielu działań.

Decyzję ministra Piotra Glińskiego o wpisaniu na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego tradycyjnego szkutnictwa Pucka odebrali Wiesław Stępień (pierwszy z lewej), Sebastian Kulling i Hanna Pruchniewska. Fot. Fb. Complex Jacht
– Jesteśmy dopiero na początku drogi, trzeba pozyskać fundusze, przygotować miejsce – zapowiada Sebastian Kulling. – Ale już planujemy organizację warsztatów, kursów i pokazów szkutniczych.
– Jest także pomysł, żeby przy nowej marinie w Pucku powstało zaplecze służące do remontów jachtów, a jednocześnie edukacji, gdzie młodzież będzie mogła zapoznawać się z tradycyjnymi technikami szkutniczymi, nawet tymi historycznymi – dodaje Wiesław Stępień. – Marzy mi się, żeby to miejsce stało się kiedyś jak Muzeum Łodzi Wikingów w Roskilde.
Plany rozwoju tradycyjnego szkutnictwa popierają władze Pucka, choć – jak przyznaje burmistrz Hanna Pruchniewska – jest za wcześnie, żeby mówić o szczegółach.
PODZIEL SIĘ OPINIĄ