< Powrót
24
lipca 2015
Tekst:
Dariusz Olejniczak
Zdjęcie:
Ricardo Pinto / arch. Filipa Ciszkiewicza

Filip Ciszkiewicz: Ufam tylko sobie

21-letni gdynianin ma na koncie tytuły mistrza Polski i Europy, ale apetyt na dużo więcej. Myśli też o starcie w igrzyskach olimpijskich, choć może niekoniecznie w Rio de Janeiro. Z Filipem Ciszkiewiczem rozmawiamy nie tylko o sukcesach.

– Spotykamy się w środku sezonu w twoim macierzystym klubie MKŻ Arka Gdynia, a ty pauzujesz, dlaczego?

– To nie do końca prawda. W rzeczywistości intensywnie trenuję, przygotowuję się do Mistrzostw Świata w klasie Laser do lat 21. Teraz mam krótką, tygodniową przerwę, ale już za kilka dni wracam do treningów.

– Trwają Volvo Gdynia Sailing Days, startuje tu wielu młodych zawodników, przyglądasz się ich poczynaniom?

– Oczywiście! Obserwuję przygotowania do startów, śledzę wyniki i szczerze podziwiam dzieci, które umieją sobie radzić podczas tych regat. Wspominam swoje starty sprzed lat. To było spore wyzwanie, ale i świetna przygoda.

– A w którym momencie przestałeś być „żeglarską młodzieżą” i osiągnąłeś sportową dojrzałość?

– To niewątpliwie był moment przejścia z Optimistów do klasy Laser. Klasa Optimist to bardziej zabawa niż rywalizacja, ale doświadczenie zdobyte na początku przydaje się i w późniejszych latach. Lasery są wymagające fizycznie i psychicznie, „przesiadka” była momentem przełomowym. Musiałem nauczyć się obserwować to co dzieje się dookoła mnie na wodzie, analizować sytuację i poczynania innych. Musiałem też wkładać więcej wysiłku w pracę na łódce, ale równocześnie zachować spokój, opanowanie.

– Jaka jest twoja metoda na zachowanie formy, sprawności fizycznej, wytrzymałości?

– Cóż, po zakończeniu poprzedniego sezonu nie przestałem trenować. Miałem cykl ćwiczeń na Ergo Arenie ze znakomitym windsurferem Mariuszem Golińskim. Dokładałem do tego bieganie i jazdę na rowerze. Zimą było kilka wyjazdów na zgrupowania za granicę. Niestety po tegorocznej operacji wyrostka robaczkowego schudłem dziewięć kilo. Załamałem się, straciłem wiarę, że uda mi się odzyskać dawną formę. Mimo to trenowałem. Bez wiary w sukces, ale robiłem swoje. I okazało się, że to była słuszna droga. Forma wróciła i teraz jestem bardzo dobrze przygotowany do startów.

– Po Mistrzostwach Świata w Medemblik w Holandii startujesz w Mistrzostwach Europy w Hiszpanii… Z jakim nastawieniem?

– To nowe doświadczenie, bo dotychczas nie zdarzało się, że mamy jeden start po drugim. Zawsze był miesiąc przerwy między regatami tej rangi. Zatem czekają mnie ciężkie tygodnie. Stąd też ten krótki odpoczynek. Jadę nie tylko po to, żeby wystartować, ale i po medale.

– To cel na najbliższe tygodnie, a jakie wyznaczasz sobie na nieco dalszą przyszłość?

– Chciałem wystartować w przyszłorocznych igrzyskach. Niestety operacja trochę skomplikowała sprawę i oddaliła szansę na kwalifikację olimpijską. Mówię sobie trudno, ale nie porzucam planów olimpijskich. Może to, że nie wystartuję za rok, pomoże przygotować mi się do kolejnych igrzysk i wypadnę na nich jeszcze lepiej niż mógłbym teraz?

– Pomówmy jeszcze przez chwilę o początkach twojej kariery. Pamiętasz jak to się zaczęło?

– Miałem sześć lat. Rodzice zapisali mnie na kolonie w SKŻ Hestia. Pierwsze trzy lata pływałem na Optimistach. Szło mi bardzo dobrze i wówczas przeniosłem się do YKP Gdynia. Musiałem to zrobić, bo w sopockim klubie nie było parcia na żeglarstwo. Tam dominuje windsurfing. W YKP trenowałem z Dariuszem Dołęgą i Przemysławem Strusiem. Ten klub z kolei nie skupiał się na Laserach. A ja chciałem się rozwijać, przeniosłem się do MKŻ Arka Gdynia. No i tu spokojnie mogłem już robić to, na czym mi zależało. Trenowałem z komandorem klubu Andrzejem Lutomskim i jego synem Patrykiem. Oni są świetnymi fachowcami od techniki pływania, a to jest bardzo cenne, ponieważ niewielu ludzi ma wiedzę w tej dziedzinie i umie przekazać zagadnienia techniczne związane z Laserami. Efekty ich pracy przełożyły się w moje osiągnięcia.

– Nauczyli cię już wszystkiego?

– Jestem zdania, że człowiek uczy się całe życie. Także sportowiec. Muszę jeszcze parę rzeczy doszlifować. Jednak bez pracy trenerów nie byłoby sukcesów. Zostałem dobrze przygotowany do pływania na Laserach. Oprócz sprawności fizycznej i dobrej psychiki, potrzebna jest technika, warsztat zawodnika klasy Laser. Oni mi go przekazali.

– A kiedy zmienisz klasę?

– Nigdy. Nie widzę się w innej klasie. Wyżej są głównie klasy dwuosobowe. To mnie nie interesuje, podobnie jak surfing.

– Nie chcesz z nikim dzielić się miejscem na łódce?

– Ufam sobie i liczę na siebie.

ciszkiewicz 2013 08 ricardo pinto glowkaFilip Ciszkiewicz

urodzony: 1995 r.
pierwszy trener: Paweł Butowski
pierwszy trening: 2001 r.
największe sukcesy: mistrzostwo Europy juniorów w klasie Laser Radial w 2013 r.; mistrzostwo Polski do lat 20 w klasie Laser w 2014 r.
klub: MKŻ Arka Gdynia/Gdynia Sailing Team

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

PODZIEL SIĘ OPINIĄ