
Klasa 49er – Przybytek i Kołodziński nie odpuszczają
Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński (AZS AWFiS Gdańsk) przywieźli brązowy medal z żeglarskiego Pucharu Świata klas olimpijskich w Enoshimie. To dobry rezultat, ale przed naszymi najlepszymi reprezentantami w klasie 49er wciąż najważniejsze zadanie – zdobycie kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Tokio.
O wrażeniach z Japonii, planach regatowych i walce o bilet na igrzyska w roku 2020 rozmawiamy z Pawłem Kołodzińskim.
– Jak pływało się na akwenie olimpijskim w Enoshimie?
– Całkiem dobrze. Cieszymy się, że mieliśmy okazję poznać ten akwen, zobaczyliśmy charakterystykę brzegu, jak układają się wiatry, gdzie są zlokalizowane trasy, jak funkcjonuje port i najbliższa okolica. To bardzo cenne doświadczenie. Akwen nie zaskoczył nas niczym szczególnym. Kiedy przylecieliśmy do Japonii, na miejscu panowały warunki tuż po tajfunie. Była wysoka fala i sporo wiatru. Przez pierwsze dwa dni nie żeglowaliśmy, sytuacja była zbyt wymagająca dla klasy 49er. w dniu regat warunki zmieniły się diametralnie. Południowy wiatr z dużą falą zastąpiony został przez wiatr od brzegu, co sprawiło, że fale zniknęły, woda była płaska. Sam brzeg akwenu jest mocno zróżnicowany przez wzniesienia i zatoki. Dobrze, że mieliśmy okazję to wszystko poznać i pojechać kilka wyścigów na akwenie przyszłych igrzysk.
– Z wyniku jesteście zadowoleni…
– Tak. Trzecie miejsce to dobry rezultat. Koncentrowaliśmy przed każdym wyścigiem, a do wyścigu medalowego weszliśmy remisując z załogą brytyjską. Sam medal race nie poszedł po naszej myśli, ale nie narzekamy.
– No właśnie, w Japonii pokazaliście to do czego wy sami i kibice są przyzwyczajeni, co w takim razie stało się w Aarhus, gdzie zajęliście 22 lokatę?
– Rzeczywiście, tam pewne elementy nie zagrały, mimo że do tych regat przygotowywaliśmy się bardzo intensywnie. Podczas mistrzostw Europy w Gdyni pokazaliśmy pełną moc, żeglowaliśmy bardzo równo. W Aarhus nie zagrały detale, wyciągnęliśmy wnioski i walczymy dalej. Przygotowujemy się cały czas do przyszłorocznych mistrzostw świata w Nowej Zelandii, które będą kolejną okazją do zdobycia kwalifikacji olimpijskiej. Nadal jesteśmy w grze.
– Zanim polecicie do Nowej Zelandii, czeka was trochę startów w Polsce i w Europie. Jak wygląda wasz kalendarz na najbliższe miesiące?
– W ostatni weekend września wystartujemy w mistrzostwach Polski, które odbędą się w gdańskich Górkach Zachodnich. Cieszymy się z regat, bo to nasze rodzinne miasto, tu czujemy się najlepiej. W październiku będziemy już spokojniej trenować, a w listopadzie czeka nas zgrupowanie kadry narodowej w Zakopanem. Od nowego roku zaczynamy mocno się ścigać, bo wystartujemy w styczniu na Majorce i potem w Hyeres. Jak to się dokładnie poukłada w tym okresie sami jeszcze nie wiemy, bo mamy informacje, że World Sailing szykuje regaty w Genui. Za to na pewno wystartujemy w Londynie na dawnym akwenie olimpijskim podczas mistrzostw Europy w maju, no a zimą, na przełomie listopada i grudnia polecimy do Nowej Zelandii, żeby zdobyć kwalifikacje do Tokio.
– Walka nie będzie łatwa, bo konkurencja nie śpi…
– Oczywiście, wszystkie topowe załogi startowały w Japonii i będą widoczne na najważniejszych światowych imprezach w przyszłym roku. Każdy ma chrapkę na start na igrzyskach. W Enoshimie nasi konkurenci byli dobrze przygotowani do walki, ale my też nie odpuszczamy. Trenujemy z całą ekipą 49er Team Poland pod okiem trenera Mariusza Golińskiego i jesteśmy zdeterminowani na osiągnięcie celu.