< Powrót
5
listopada 2015
Tekst:
Dariusz Olejniczak
Zdjęcie:
archiwum Grzegorza Prokopowicza
Grzegorz Prokopowicz (po lewej) z Piotrem Cichockim i Moniką Gibes.

Prokopowicz: Jesteśmy wśród faworytów

Polska kadra żeglarzy paraolimpijczyków szykuje się do wyjazdu na Mistrzostwa Świata w Melbourne. Na Antypodach Polacy będą walczyć o medale, ale australijskie regaty są szczególnie ważne z jeszcze jednego powodu. To dla naszych zawodników ostatnia szansa, by uzyskać kwalifikacje na Igrzyska Paraolimpijskie 2016 w Rio de Janeiro.

Reprezentacja Polski przygotowywała się do startu na MŚ podczas zakończonego kilka dni temu zgrupowania w hiszpańskiej Valencii. Teraz kadrowicze przechodzą badania w Cetniewie, a 13 listopada wylatują do Australii. Zawody rozpoczną się 24 listopada. Zapytaliśmy głównego trenera kadry narodowej Grzegorza Prokopowicza, między innymi o szanse na mistrzowskie medale i uzyskanie kwalifikacji olimpijskich.

– Jak przebiegało zgrupowanie w Valencii?

– Spędziliśmy dziesięć dni przy dobrej pogodzie, mieliśmy świetnych sparingpartnerów, jesteśmy bardzo zadowoleni z tego etapu przygotowań do mistrzostw. Pływaliśmy z Hiszpanami i Holendrami, to bardzo doświadczeni zawodnicy i równocześnie znaczący pretendenci do udziału w igrzyskach paraolimpijskich.

– A czy Polacy także są wymieniani wśród faworytów?

– W igrzyskach, w konkurencjach żeglarskich, wystartuje jedenaście państw, w tym gospodarze, którzy kwalifikują się automatycznie. Pięć kolejnych kwalifikacji już rozdano. My będziemy walczyć o to, by znaleźć się w tej ostatniej piątce, która pojedzie do Rio. To oczywiście jest sport, więc nim rozstrzygnie się ostatni wyścig, nie możemy być niczego pewni. Jeden błąd może nas pozbawić szans na start w Brazylii. Mogę jednak potwierdzić, że jesteśmy w gronie faworytów.  

– Kim są nasi reprezentanci?

– Zespół w składzie Monika Gibes i Piotr Cichocki, oboje z AKS OSW Olsztyn, to połączenie młodości i doświadczenia. Monika rok temu zaczęła żeglować w klasie Skud 18 i robi ogromne postępy. Z kolei Piotr to bardzo doświadczony żeglarz z trzydziestoletnim stażem. Jeszcze jako pełnosprawny zawodnik był w kadrze Polskiego Związku Żeglarskiego. Kolejni dwaj zawodnicy to Piotr Nowak i Andrzej Puchalski ze Startu Warszawa. Startują w jednoosobowej klasie 2,4mR. Nie są nowicjuszami, to paraolimpijczycy z Atlanty. Po latach wrócili do rywalizacji o start w igrzyskach.

– Jakie są szanse Polaków w rywalizacji z zawodnikami z Zachodu?

– Trzeba powiedzieć, że sport osób niepełnosprawnych sprofesjonalizował się w ostatnich latach. Wszyscy trenują jak zawodnicy pełnosprawni. Holendrzy mają dwieście pięćdziesiąt dni treningowych w roku, a chcą mieć ich trzysta. Skoro oni trenują tak ciężko, my nie możemy szukać wymówek. Wstając codziennie z łóżek, musimy mieć świadomość tego, że powinniśmy zrobić o jeden krok więcej niż nasi rywale. Mamy takie środki jakie mamy. Klimat też mamy taki a nie inny, ale nie poddajemy się. Udało nam się przedłużyć sezon w Hiszpanii i jesteśmy bardzo zadowoleni. Niebawem wylatujemy do Australii. Dla nas każdy dzień treningu jest ważny, gonimy światową czołówkę. Mamy sporo do nadrobienia, bo oni mają za sobą już po dwie kampanie olimpijskie, a dla naszej dwuosobowej ekipy w klasie Skud 18 ewentualny start w Rio to będzie olimpijski debiut. Mimo to wierzymy w sukces. To bardzo dobry duet, mają na koncie mistrzostwo Polski i mistrzostwo Europy.

– Sukces zależy także od pieniędzy…

– Mamy wsparcie Polskiego Związku Żeglarskiego, poza tym otrzymujemy pomoc z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i od prywatnych sponsorów. Dzięki temu dysponujemy nowymi łódkami, takimi samymi, na jakich pływają nasi zagraniczni konkurenci. Ponadto nie musimy się martwić o ożaglowanie. Zabezpieczenie osprzętowania mamy zapewnione do końca tego roku i na rok przyszły.
Oczywiście borykamy się z problemami finansowymi i szukamy sponsorów. Nie jest to łatwe, bo żeglarstwo nie należy do najpopularniejszych sportów – sponsorzy sami do nas nie przychodzą i nawet niepełnosprawni mają kłopoty z pozyskaniem wystarczających środków finansowych. Są jednak możliwości, które staramy się maksymalnie wykorzystać. Przystępujemy do różnych konkursów, piszemy programy, staramy się w ten sposób pozyskać dotacje. I tak, grosz do grosza, dopinamy budżet. Na początku sezonu było z tym krucho, ale z czasem i w miarę przybywania sportowych sukcesów, zdobywaliśmy coraz więcej funduszy. Ostatecznie kończymy sezon z budżetem na poziomie, jaki sobie wymarzyliśmy. Może nie jest to jeszcze sto procent potrzeb, ale jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy.

– Czy żeglarstwo jest popularnym sportem wśród niepełnosprawnych?

– Na co dzień pracuję w zespole trenującym z naszą kadrą, ale od jakiegoś czasu dochodziły do nas informacje o potrzebie rozszerzenia formuły treningów, że są poza kadrą żeglarze niepełnosprawni, którzy mają aspiracje, by pływać nie tylko turystycznie, ale też trochę się pościgać. Opracowaliśmy projekt z wnioskiem o  dofinansowanie obozów żeglarskich dla takich żeglarzy. No i dostaliśmy fundusze dla siedemdziesięciu osób. Początkowo baliśmy się, że nie zdołamy zebrać tak dużej liczby chętnych, ale rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania. Grupa zebrała się bardzo szybko. Złożyliśmy kolejny wniosek, tym razem o dofinansowanie pucharu Polski żeglarzy niepełnosprawnych. Pewnym problemem jest, że – pomijając zawodników kadry – nie mamy w Polsce zbyt wielu łódek przystosowanych do potrzeb żeglarzy niepełnosprawnych, ale mam nadzieję, że z czasem będzie się to zmieniać.

– A na jakich łódkach pływają polscy kadrowicze?

– Głównie na jachtach dwóch klas. 2,4mR to łódki jednoosobowe, w moim odczuciu może w nich pływać każdy żeglarz, od minimalnej niepełnosprawności do znacznego jej stopnia. Żeglarz siedzi w łódce centralnie, wszystkie linki ma w kokpicie i może nimi sterować rękoma lub nogami. Łódka jest bezpieczna, niezatapialna, choć przelewa się przez nią sporo wody. To dodatkowy element przygody z tą klasą. Z kolei Skud 18 to klasa dwuosobowa. Załogę stanowi kobieta i mężczyzna. Jedna osoba ma większy stopień niepełnosprawności, druga lżejszy. Jacht wyposażony jest w trzy żagle – fok, grot i genaker, co sprawia, że łódka jest szybka i widowiskowa. Jej konstruktor zbudował klasę 49er. Skudy są więc taką zmodyfikowaną czterdziestka dziewiątką. Też są bezpieczne, nie wywracają się, ale są wymagające. Ich załogi muszą być bardzo sprawne w swej niepełnosprawności. Jest też trzyosobowa klasa Sonar, ale w Polsce nie mamy ani jednej łódki tego typu.

– Życzymy sukcesów w Australii i trzymamy kciuki za kwalifikacje olimpijskie.

– Dziękuję.

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0