< Powrót
14
grudnia 2015
Tekst:
Sebastian Sobaczyński
Zdjęcie:
Sebastian Sobaczyński

Raport z Antarktydy – Pogoda, pogoda… całe życie podporządkowane pogodzie

Uwaga! Uwaga! Nadchodzą kolejne wieści od ekipy ratującej „Polonusa”. A wśród nich informacja, że będzie książkowa relacja z wyprawy. Trzymamy kciuki za autora i całą załogę.

10 grudnia wykorzystaliśmy czterogodzinne okienko pogodowe, by po tąpnięciu w pracach wykopaliskowych (dwa dość niebezpieczne zdarzenia) ustabilizować jacht tak, żeby nadal stał masztami do góry. O tym co się wydarzyło będziecie mogli przeczytać w książce Sajmona – czyli Tomka, która zostanie wydana po rejsie.

Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało i skończyło się na strachu, jednak będąc wewnątrz jachtu przez dłuższą chwilę nie miałem odwagi, by z niego wyjść i zobaczyć skutki zdarzenia. To pokazało, że przede wszystkim rozwaga, ostrożność i brak pośpiechu – choć spowalniają prace – w konsekwencji szybciej pozwolą nam jacht zwodować. 

„Polonus” stoi już na swoich właściwych trzech podporach, opierając się stabilnie kilem na każdej z nich. Prace górnicze trwały kolejny tydzień, lecz w tym czasie pozwalały na m.in. wymianę sznura w dławicy wału, kolejne przywracanie do życia elektroniki pokładowej oraz porządkowanie jachtu.

Pogoda zmienia się z dnia na dzień i to w sposób dosłowny. 10 grudnia parę godzin bez wiatru i opadów. Cała droga na jacht bez odrobiny śniegu, a i wysoka, coraz wyższa woda, wdziera się bliżej „Poldka”. A dziś rano krajobraz jak w zimie i znów brodzenie po kolana, by dostać się do domku. Droga na jacht przestała być przyjemna.

Powodem jest wiatr wiejący z południa, który niesie śnieg i mocne porywiste szkwały. Na szczęście utrudnia on jedynie podróż na „Polonusa”, bo pracować można przy nim w miarę komfortowych warunkach. Dzieje się tak, ponieważ kierunek wiatru od S do SW jest zatrzymywany przez Point Thomas w stopniu umożliwiającym pracę przy kadłubie. Jego część już została oczyszczona. Czas zrobił swoje – pokrył burty rdzą i solą, aczkolwiek rokowania są pozytywne. Mamy nadzieję, że pacjent przeżyje, a my za kilka, kilkanaście dni, będziemy na wodzie zastanawiać się skąd „nie leci”.

Gdyby trafiły się przewidywane cztery dni bez wiatru… Miejmy nadzieję, że prognoza tutaj nie okaże się znów tylko zwykłą wróżbą.

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0