< Powrót
21
grudnia 2018
Tekst:
Dariusz Olejniczak
Zdjęcie:
Fb/Yacht Club Sopot
Rolex Sydney-Hobart Yacht Race
„Kosatka Monster Projekt” - na tym jachcie sopocianie wystartują w wyścigu Sydney-Hobart.

Słynne Regaty: Rolex Sydney-Hobart Yacht Race

26 grudnia wystartuje doroczny wyścig Rolex Sydney-Hobart Yacht Race. Polskę będzie reprezentować załoga Yacht Club Sopot ze skipperem Zbigniewem Gutkowskim. Sopocianie startowali już w australijskim wyścigu przed rokiem na jachcie „Weddell”, pod wodzą Przemysława Tarnackiego.

Aktualizacja – 22 grudnia

Na  stronie Yacht Clubu Sopot ukazał się komunikat, że względu na wyjątkowe, niezależne od klubu okoliczności, związane z faktem zawinionego, nieprawidłowego działania właściciela jachtu Kostatka Monster Project, w zakresie m.in. niedopełnienia formalności związanych z jachtem, na którym załoga Yacht Club Sopot miała wystartować w regatach Sydney Hobart Yacht Race 2018, jednostka ta nie została dopuszczona do startu w tych regatach.

Więcej w komunikacie.

Regaty Sydney-Hobart po raz pierwszy odbyły się w 1945 roku. Ich pomysłodawcą był oficer brytyjskiej Royal Navy, John Illingworth. Gospodarzem wyścigu jest dziś Cruising Yacht Club of Australia, przy współpracy z Royal Yacht Club of Tasmania.

Zawody rozpoczynają się zawsze w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Żeglarze startują z Sydney, a meta znajduje się w Hobart na Tasmanii. Uczestnicy mają do pokonania 630 mil morskich, czyli 1167 kilometrów. Impreza należy do najsłynniejszych, profesjonalnych regat na świecie. To również jedyne regaty na tym szczeblu w formule PRO/AM (professional-amateur). Dzięki temu Yacht Club Sopot może wystawić w nich swoją ekipę, ponieważ nie wszyscy w załodze są w pełni profesjonalnymi żeglarzami.

Jak dotąd polskie barwy w 73-letniej historii regat reprezentowały cztery załogi. Tegoroczny udział YCP będzie piątym startem polskiej ekipy w kultowym wyścigu na Antypodach. Zaczęło się od „Łódki Bols”, która w 2001 roku popłynęła do Hobart ze sternikiem Gordonem Kayem. Wtedy połowę załogi stanowili Polacy, a polski jacht zajął pierwsze miejsce w grupie IRC A i drugie w IRC.

„Łódka Bols”, fot. Marek Słodownik.

– Podczas startu na „Bolsie” bardzo trudne były dla mnie pierwsze dwie doby żeglugi – opowiadał na łamach Żeglarskiego.info Jarosław Kaczorowski, wtedy członek załogi pełniący funkcję trymera grota. – Płynęliśmy bajdewindem prawego halsu, wiał porywisty wiatr o sile 7-8 Beauforta, moi zmiennicy pochorowali się. Zmogła ich choroba morska. Zamiast dwóch godzin wachty, dwóch podwacht i dwóch odpoczynku w koi, miałem 5 godzin wachty i godzinę odpoczynku. Do Hobart dopłynąłem ledwo żywy.

W roku 2014 na trasie z Sydney do Hobart mieliśmy dwa jachty reprezentujące polskie barwy i dwie w pełni polskie załogi. Pod biało-czerwoną popłynęły „Katharsis II” Mariusza Kopera, który ukończył wyścig na 65 miejscu i „Selma Expeditions” z kpt. Piotrem Kuźniarem za sterem, który zajął 94 miejsce.

– Być naocznym świadkiem tego wydarzenia, bezcenne – wspominał w rozmowie z naszym portalem płynący w załodze „Katharsis II” Ireneusz Kamiński. – Zaproszenie do udziału w Sydney Hobart było spełnieniem jednego z marzeń, ale moje doświadczenie na takich regatach było prawie znikome. Obawiałem się, że mogę być słabym ogniwem w załodze, że rozchoruję się na chorobę morską, nie dam rady i zamiast być pomocnym, będę piątym kołem u wozu. Zostałem ciepło przyjęty do załogi. Po treningach na wodach zatoki Sydney i wodach oceanu, otrzymałem rolę trymera żagli przednich.

Katharsis

„Katharsis II” po Żeglarskiej Wyprawie Antarktycznej w 2018 r. Fot. Wyprawa Antarctic Circle 60 S.pl

W roku 2017 polska załoga z Yacht Club Sopot pod wodzą Przemysława Tarnackiego na jachcie „Weddell” ukończyła regaty na 36. Miejscu, uzyskując czas dwa dni, 23 godziny i 54 minuty.

– Jestem zachwycony regatami i atmosferą, jaka wokół nich jest zbudowana – mówił na naszych łamach po zakończonym wyścigu Przemysław Tarnacki. – W Australii, a na Tasmanii szczególnie, Sydney Hobart to religia, która ma wielu wyznawców. To największa impreza na wyspie. Setki tysięcy ludzi przed telewizorami śledzą relacje z trasy, zainteresowanie wyścigiem jest ogromne. Na mecie wszyscy byliśmy witani niczym gladiatorzy, wspaniale było uczestniczyć w tym wielkim święcie. Mogę powiedzieć, że to była moja żeglarska wyprawa życia.

Poza jachtami pływającymi pod polską banderą i z polskimi załogami, w regatach Sydney-Hobart ścigali się pojedynczy polscy żeglarze i Polonusi na stałe mieszkający poza ojczyzną. W latach 2007 i 2014 roku, w wyścigu uczestniczył, Andrzej Orszulok, syn Wojciecha Orszuloka, żeglarza polarnego, pierwszego prezesa Pomorskiego Związku Żeglarskiego. Przed czterema laty jacht „Wax Lyrical” z Oruszlokiem w załodze wywalczył 69. lokatę. Tamte regaty nie należały do najłatwiejszych i miały swój tragiczny bilans.

– Warunki były stosunkowo korzystne, chociaż w Storm Bay mieliśmy długi „podmuch” 55 węzłów – opowiada Andrzej Orszulok. – Było nas tylko dwoje na pokładzie, ale Louise [Stevenson – red.] przy sterze spokojnie utrzymała jacht na optymalnym kursie. Samolot z fotografem nie miał tyle szczęścia – uderzył w wodę i zatonął. Nasz jacht i dwa inne długi czas krążyły szukając rozbitków, ale tylko plama paliwa znaczyła miejsce tragedii.

W latach 2014 i 2015 na jachcie „Hollywood Boulevard” płynął pochodzący z Olsztyna Filip Pietrzak – niegdyś czołowy polski zawodnik w klasach przygotowawczych. Z czasem przesiadł się na większe jachty i teraz startuje między innymi w załodze Przemysława Tarnackiego w regatach typu Match Race.

W historii regat Sydney-Hobart był jeszcze jeden Polak. W 2013 roku Jakub Jankowski mieszkał w Sydney niewiele ponad rok. Na co dzień był trenerem żeglarskim i ścigał się na 18-stopowych skiffach. Udziałem w słynnych regatach zainteresował się na miesiąc przed startem. Został grotowym na jachcie „Illusion”, którego załoga zajęła drugie miejsce w klasie IRC, a w klasyfikacji generalnej na linię mety przypłynęła na miejscu 77.

Wsród Polek startująccych w Sydney-Hobart była Natasza Caban, która w 2002 r. znalazła się w załodze jachtu „Dreamland”. Jednostka dotarła na metę wyścigu z 15. lokatą w klasyfikacji generalnej i 21. w klasie IRC. Poza Nataszą, w wyścigu z roku 2017 płynęły Marta Majoch oraz Ewa Fijołek. W 2014 r., w załodze „Katharsis II” była jeszcze jedna kobieta, Magdalena Żuchelkowska.

Czy w tym roku ekipa dowodzona przez Zbigniewa Gutkowskiego może zawalczyć o miejsce w czołówce regat? Ireneusz Kamiński z załogi „Katharsis II” tak w roku 2015 mówił o udziale Polaków w słynnych regatach:

– Żeby wygrać Sydney Hobart trzeba mieć najlepszą załogę, najszybszy jacht i dużo żeglarskiego szczęścia. Choć mamy dobrych żeglarzy, myślę, że na zwycięstwo polskiego jachtu w tych regatach będziemy musieli jeszcze długo poczekać.

Czy ta opinia jest aktualna także dziś, przekonamy się wkrótce. Filip Wójcikiewicz, komandor YCS jest dobrej myśli, choć zdaje sobie sprawę, że wyzwanie nie jest łatwe.

– Nie mamy konkretnych założeń jeśli chodzi o wynik sportowy – powiedział komandor. – Jednak świadomość tego, że mamy do dyspozycji szybką łódkę, sprawia że chcemy znaleźć się jak najwyżej w klasyfikacji końcowej w czasie rzeczywistym. W stawce znajduje się około 20-25 jachtów, które będą walczyły o pierwszą dziesiątkę. My znajdujemy się w tym gronie i zrobimy wszystko, aby osiągnąć ten cel, chociaż będzie to bardzo trudne.

Tegoroczny udział sopocian w Rolex Sydney Hobart Yacht Race przejdzie do historii, bo jak dotąd YCS to jedyny polski klub, który będzie mógł pochwalić się dwoma startami w tych słynnych, ekstremalnych regatach na Antypodach. Polacy będą ścigać się na jachcie „Kosatka Monster Project”.

regatach Sydney-Hobart

„Kosatka Monster Projekt”, fot. Laurens Morel/saltycolours.com.

Słynne regaty zyskały sobie miano wyjątkowo niebezpiecznych. Największa tragedia wydarzyła się w 1998 r., kiedy sześciu żeglarzy zginęło, a pięć jachtów zatonęło. Wtedy cały wyścig ukończyły 43 jednostki ze 115, które wyruszyły z Sydney. Przyczyną katastrofy był huragan, który rozszalał się niespodziewanie i powodował powstawanie wysokich fal. W przeszłości także zdarzały się tragedie. Jak dotąd, w kilkudziesięcioletniej historii tych regat odnotowano śmierć 11 żeglarzy.

Jachtem najczęściej wygrywającym w wyścigu jest „Wild Oats XI”, który przypływał na metę jako pierwszy aż osiem razy. W roku 2017 także przekroczył linię mety pierwszy. Zwycięstwo zostało jednak załodze odebrane (do wyniku doliczono karną godzinę) po proteście ekipy jachtu „LVD Comanche” ze skipperem Jimem Cooneyem, który stwierdził, że rywale, wbrew przepisom regatowym, nie ustąpili pierwszeństwa jego jachtowi.

„LVD Comanche” ostatecznie wygrał, a czas osiągnięty przez tę jednostkę, wynoszący 1 dobę, 9 godzin, 15 minut i 24 sekundy, został uznany za nowy rekord trasy. Był to rezultat gorszy od osiągniętego przez załogę „Wild Oats XI” (1 doba, 8 godzin, 48 minut i 50 sekund). Jim Cooney uznał decyzję jury za rozsądną i sprawiedliwą, zgodną z zasadami ochrony zdrowia i życia uczestników regat. Zadeklarował też, że protest nie miał na celu uzyskania zwycięstwa. Z kolei Mark Richards dowodzący „Wild Oats XI” stwierdził, że gdyby był na miejscu konkurenta, nie złożyłby protestu.

Strona organizatora

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

PODZIEL SIĘ OPINIĄ