
Słyszeliście o… polskich piratach z Karaibów?
Polacy przybyli w rejon Karaibów na początku XIX stulecia. Było to 6 tysięcy żołnierzy Legionów Polskich, którzy na rozkaz Napoleona wzięli udział w tłumieniu antyfrancuskiego powstania niewolników na wyspie San Domingo.
Ekspedycję przeżyło zaledwie kilkuset z nich. Część pozostała na Karaibach w charakterze piratów. Wśród nich byli m.in. późniejszy generał i kawaler Virtuti Militari – Ignacy Blumer oraz Wincenty Kobylański. Obaj zostali dowódcami własnych okrętów, nękając przez jakiś czas Brytyjczyków. Po zakończeniu działalności powrócili do Europy.
Jeszcze słynniejszy był Izydor Borowski – późniejszy adiutant Simona Bolivara, bohatera narodowego Wenezueli – operujący z legendarnej Tortugi. Wtórował mu Kazimierz Lux, który zalegalizował swój piracki proceder otrzymując list kaperski od Francuzów.
Osobną postacią karaibskich wód był Józef Olszewski. Osobną, bo znalazł się w tym regionie inaczej niż jego koledzy z Legionów. Urodzony na Mazowszu, zaciągnął się w Gdańsku na statek, którym dotarł na Kubę. Trudnił się nie tylko piractwem, ale i handlem niewolnikami. Był jednym z ostatnich przedstawicieli tego fachu na Karaibach.