< Powrót
21
października 2015
Tekst:
Tomasz Falba
Zdjęcie:
Tomasz Falba – Nowela Kulleshitza

Słyszeliście… o tym, że Polacy mieli kolonizować Grenlandię?

Pamiętacie? 26 lat temu Marty McFly i profesor Emmett Brown – bohaterowie filmu „Powrót do przyszłości” – wsiedli do sportowego auta, które było jednocześnie wehikułem czasu i już po chwili znaleźli się w miasteczku Hill Valley. Był 21 października 2015 roku, czyli dziś.

Z tej okazji my także wybierzmy się w podróż w czasie. W numerze 2 „Szkwału” (pisma Ligi Morskiej i Kolonialnej skierowanego do studentów) z lutego 1936 roku, ukazała się nowela pióra Fryderyka Kulleschitza zatytułowana „Gdynia 10 lutego 2005 roku”. Jej autor wyobraża sobie w niej Gdynię za siedemdziesiąt lat. Dzisiaj, w roku 2015, wiemy już co z tej wizji okazało się prawdziwe.  

Bohaterką opowiadania Kulleschitza jest młoda dziewczyna Wanda, która z utęsknieniem czeka na swojego narzeczonego, kapitana Jerzego Wątorskiego wracającego z pionierskiego rejsu przez biegun. Uroczyste powitanie dzielnego marynarza i jego statku odbyć się ma w czasie kolejnej rocznicy zaślubin Polski z morzem.

Z okien swojego mieszkania Wanda widzi Gdynię jako miasto pełne kopuł i wieżowców, pomiędzy którymi, jak dalej pisze Kulleschitz „płynęły (…) czerwone żuczki, jak z laki, udoskonalone helikoptery – nowych er autokary”. Takim właśnie helikopterem Wanda dostała się do swojego mieszkania na piętnastym piętrze. Było to lokum nieduże, bo zaledwie dwupokojowe, ale niezwykle komfortowe i z widokiem na morze. Na dodatek miało dźwiękoszczelne ściany.

Stamtąd Wanda mogła podziwiać gdyński port. W noweli obsługuje on całą Centralną Europę i nie tylko. Wanda pracuje, jak dalej opowiada Kulleschitz, w biurze Kompanjii Handlu z Centralną Azją, które nie nadążało z realizacją zamówień z obszaru „od Dunaju aż po Bajkał”.

Co więcej, Kompanja musiała sprostać obsłudze tranzytu towarów z Azji do Kanado-Grenlandii, nowego tworu na mapie świata. „Wyspa przesunęła się była blisko kontynentu amerykańskiego, a oba kraje ociepliły znacznie. Grenlandja zrzuciła z siebie pancerz lodów i stała się terenem polskiego osadnictwa – była dla Polaków tem, czem sto lat temu Australja dla Anglji” – wyjaśnia Kulleschitz.

W mieszkaniu Wandy jest telewizor, który służy do komunikowania się z bliskimi. Dziewczyna kontaktuje się przez niego ze swoim narzeczonym, kapitanem Wątorskim, który odbywał właśnie „pierwszą, pionierską podróż na drugą półkulę ziemską kursem przez biegun”.

Warte zauważenia jest, że statek młodego kapitana był „pędzony nie śrubami, bo te złamałyby się o lodowce przy biegunie, ale obrotowemi walcami, ukrytemi w kadłubie, pozwalającymi rozwinąć niezwykłą szybkość – coprawda przy bardzo dużym zużytkowaniu energji”, co pozwalało mu pruć morze niczym torpeda.

Powitanie statku Wątorskiego odbyło się z wielką pompą. Na Zatoce Gdańskiej ustawiła się kolumna statków, która miała przepłynąć przed oczyma zgromadzonych na nabrzeżu i trybunie honorowej gości, w tym przed prezydentem Polski. Nad ich głowami rozpościerała się olbrzymia biało-czerwona wstęga rozpięta na niebie, od Helu po Gdynię, przez samoloty.

Największą atrakcją obchodów było oczywiście przybycie statku Wątorskiego. Ten też błysnął iście ułańską fantazją. „Roto-walce pracowały z najwyższą dozwoloną szybkością wytłaczając wzdłużnemi rurami tony wody, wznoszące się za rufą nakształt olbrzymiego wodozwału. Statek pędził jak torpeda, jak ślizgowiec – jak błyskawica! Od dziobnicy leciały dwa rozpryski jak dwie fontanny, jak dwa gejzery! (…) statek znieruchomiał o dwa kable przed trybuną Pierwszego Obywatela”.

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0