
Spór o kładkę na Motławie
W 2018 roku ma zostać uruchomiona obrotowa kładka na Motławie, która połączy gdańskie Długie Pobrzeże z Wyspą Spichrzów. Most będzie miał 57 metrów długości i 4,5 metra szerokości. To co ułatwi życie pieszym, niekoniecznie podoba się części środowiska żeglarskiego.
Inwestycja planowana była od lat. W styczniu tego roku, w drodze konkursu, wyłoniono projekt kładki, a 18 marca ogłoszono przetarg na jej wykonanie. Autorami zwycięskiego projektu są architekci ze Studia Bednarski w Londynie.
Aby nie utrudniać przeprawy po rzece jachtom, zdecydowano się na zastosowanie mechanizmu obrotowego, zamiast planowanego pierwotnie zwodzonego. To jednak nie ostudziło atmosfery debaty o zasadności powstania kładki. Wśród przeciwników budowy kolejnego mostu (kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się Zielony Most łączący ul. Długi Targ z ul. Stągiewną) dominuje przekonanie, że kładka zaburzy historyczny charakter tej części miasta. Taki pogląd wyraża na przykład znany badacz gdańskich dziejów i miłośnik tego architektury miasta, prof. Andrzej Januszajtis. Jego zdaniem przeprawa nad Motławą spowoduje m.in. „poważne utrudnienie dla ruchu pojazdów wodnych”. Poza przywoływaniem argumentów historycznych, urbanistycznych i ekonomicznych, w jednym z tekstów dotyczących kontrowersyjnej inwestycji prof. Januszajtis zwraca uwagę na utrudnienia wynikające z krótkiego toru hamowania jachtów i innych jednostek pływających na Motławie w sytuacji, kiedy droga wodna jest zamknięta.
Sami żeglarze są w swoich opiniach podzieleni. Mateusz Kusznierewicz i Roman Paszke na łamach lokalnych mediów wypowiadali się o nowym moście przychylnie. Ale przeciwnicy kładki też mają swoje argumenty.
– To niepotrzebna inwestycja – twierdzi Andrzej Dębiec, szef kultowej, najsłynniejszej na Wybrzeżu Środkowym żeglarskiej tawerny „Zejman”. – Miliony złotych utopione w drodze, która ma napędzić klienteli okolicznym instytucjom i restauracjom. A przecież można by uruchomić regularną przeprawę promową przez Motławę, która na pewno cieszyłaby się popularnością wśród turystów, zwłaszcza wśród dzieci. To dałoby ludziom namiastkę rejsu, w mini wymiarze, ale jednak. Ludzie mieliby poczucie, że naprawdę są w mieście o morskich tradycjach i morskim charakterze. Planowana jest rozbudowa mariny, a co za tym idzie, zwiększenie ruchu jachtów w tym rejonie. Betonowy moloch obracający się co jakiś czas z pewnością nie ułatwi, a zdecydowanie utrudni swobodę żeglugi na tym odcinku Motławy. Upłynnienie ruchu w poprzek rzeki z pewnością można było przeprowadzić inaczej.
Roman Paszke jest zdania, że ładna kładka może mieć tylko korzystny wpływ na wizerunek miasta.
– Bądźmy szczerzy, Gdańsk nie jest i jeszcze długo nie będzie, żeglarską metropolią – uważa Paszke. – A ładna, estetyczna i sprawnie uruchamiana kładka z pewnością ani miastu, ani żeglarzom nie będzie przeszkadzać. Pomoże natomiast ludziom mieszkającym w tej okolicy szybko i wygodnie przemieszczać się z jednego brzegu na drugi. Ruch na Motławie nie jest przesadnie duży, więc żeglarze nie powinni narzekać. Podobne przeprawy znajdują się i w Kilonii i w Amsterdamie, gdzie ruch na wodzie jest znacznie większy i tam nikomu mosty zwodzone nie przeszkadzają. Nie powinny więc być problemem w Gdańsku. Warto jednak zadać pytanie władzom miasta, kiedy “otworzą” Most Zielony. Kiedyś można było tamtędy bez przeszkód przepływać. Teraz to już nie jest możliwe.
Niezależnie od różnicy zdań wśród żeglarzy i miłośników Gdańska, inwestycja ruszy jesienią tego roku. Budowa kładki to koszt 13 milionów zł. 3 miliony przekaże na ten cel Urząd Miejski w Gdańsku, podobną kwotę przeznaczy Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego. 7 milionów zainwestuje przedsiębiorstwo EDF Elektrociepłownie Wybrzeże.