< Powrót
28
kwietnia 2022
Tekst:
Tomasz Falba
Zdjęcie:
Narodowe Archiwum Cyfrowe
„Dar Pomorza”, 1931.

Symbole naszych marzeń: Żaglowce Maracewicza

O polskich żaglowcach powiedziano już chyba wszystko. Biorąc do ręki książkę Tomasza Maracewicza „Symbole naszych marzeń” nie spodziewałem się więc fajerwerków. Tymczasem czekało mnie miłe zaskoczenie.

„Symbole naszych marzeń”, książka o objętości ponad 700 stron, pozytywnie mnie zdziwiła. Nie tyko czyta się ją znakomicie, ale także  z odczuciem świeżości, jakiego dawno nie doświadczałem przy tego rodzaju publikacjach. Jakbym opisaną przez Maracewicza historię polskich żaglowców – znaną mi przecież – odkrywał na nowo.

Jest to niewątpliwie zasługa świetnego pióra autora i to pierwsza rzecz, którą warto zauważyć oceniając tę pracę. Książka jest barwną opowieścią (choć może lepiej byłoby napisać – biorąc pod uwagę harcerską przeszłość jej autora – gawędą) o stu latach (niemal rok po roku od 1921 do 2021) polskich żaglowców. Choć od razu trzeba zaznaczyć – nie wszystkich. Brakuje kilku naprawdę ważnych jednostek, jak choćby „Oceanii”.

Maracewicz skupia się na dziejach „Lwowa”, obu „Darów”, obu „Zawiszy”, obu „Iskier”, „Elemki”, „Pogorii”, „Fryderyka Chopina” i „Kapitana Borchardta”. Wybór żaglowców jest subiektywny, ale niekonsekwentny. We wstępie do książki Maracewicz przyjmuje, że będzie pisał o żaglowcach długości przynajmniej 40 m. Tymczasem pierwszy „Zawisza” nie spełnia tego kryterium, podczas gdy, wspomniana wyżej, „Oceania” jak najbardziej.

Nie umniejsza to oczywiście w niczym wartości publikacji. Warto to jednak wiedzieć kupując książkę, która ma w podtytule „Stulecie polskich żaglowców”, co sugeruje ich pełną listę.

Drugą wielką zaletą „Symboli naszych marzeń” jest jej fachowość. Tomasz Maracewicz zna „żaglowcowy” interes jak mało kto w Polsce – jest absolwentem Wydziału Nawigacji Akademii Morskiej w Gdyni, w latach 2011-2014 był szefem Centrum Wychowania Morskiego ZHP, obecnie jest pierwszym oficerem na „Darze Młodzieży”. Jego wiedzę widać szczególnie przy opisach pracy przy żaglach, o czym wspominam, bo taka znajomość rzeczy nie jest wcale oczywista w przypadku innych polskich autorów piszących na ten temat.

Książka Maracewicza podsumowuje to, co do tej pory napisano o polskich żaglowcach. I to jest jej kolejna zaleta. Warto jednak pamiętać  podczas lektury, że nie jest to naukowa monografia, tylko autorska opowieść. Dlatego przymykamy oko na niedokładności w cytowaniu niektórych źródeł.

„Symbole naszych marzeń” oceniam bardzo wysoko. Uważam, że to pozycja wyjątkowa i wieszczę jej długi żywot, na kilka następnych pokoleń, w roli podstawowego źródła wiedzy o opisanych w niej żaglowcach. Dlatego poświęcamy jej tyle miejsca na naszym portalu.

Nie ma jednak książek idealnych i „Symbole naszych marzeń” również takie nie są. Autor kocha żaglowce i widać to w jego publikacji. Miłość zaś jak wiadomo bywa ślepa czego nie da się nie zauważyć zwłaszcza w części odnoszącej się do czasów Polski Ludowej.

Autor zdaje się hołdować – pokutującemu tu i ówdzie w środowisku żeglarskim – przekonaniu, że komunizm żeglarstwa nie dotyczył. Niestety nie jest to prawda. Dotyczył – i to już od chwili złożenia wniosku o paszport, który był przecież reglamentowany. Choć dostępne są już publikacje na ten temat, nie zauważyłem, aby Maracewicz z nich korzystał. Zaś określenie gen. Jaruzelskiego „dyktatorem” stanu wojennego w cudzysłowie (czyżby nie był nim faktycznie?) – uznaję za nieporozumienie, bo inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Zwłaszcza pamiętając o zethaerowskiej przeszłości autora.

„Symbole naszych marzeń” są opowieścią nie tylko o żaglowcach, ale i – co podkreśla sam autor – także o ludziach: ich kapitanach i załogach. Maracewicz nie stroni od subiektywnych, nieraz bardzo kontrowersyjnych, ocen i opinii. Ma do tego pełne prawo, ale miejscami – jak w przypadku Krzysztofa Baranowskiego, na którym nie zostawia suchej nitki – wydaje mi się to niepotrzebne i szkodzące jakości książki.

Warto na koniec docenić jeszcze pracę edytorską wykonaną przez zespół Jakostaf!/archiwumharcerskie.pl. Tę publikację przyjemnie trzyma się w rękach. Jej ogromną i siłą rzeczy widoczną na pierwszy rzut oka częścią są setki zdjęć, nieraz unikalnych (w tym gen. Mariusza Zaruskiego ze swastyką w klapie!). Efektu nie psuje nawet to, że pod kilkoma z nich znalazły się błędne podpisy.

Podsumowując: książka Maracewicza – pomimo wszystkich krytycznych uwag – to bez wątpienia najważniejsza tego typu publikacja w III RP. Byłoby jednak dobrze gdyby poza zachwytem czytelników rozpoczęła ona dyskusję o przyszłości polskiego wychowania morskiego i roli jaką mają w niej do odegrania żaglowce – bo w istocie tak odczytuję przesłanie „Symboli naszych marzeń”. I będzie wielka szkoda, jeśli tak się nie stanie.

Nie ma bowiem nic straszniejszego dla książki jeśli wielu będzie ją podziwiało, niewielu przeczyta a w nikim nie wzbudzi refleksji.

„Symbole naszych marzeń. Stulecie polskich żaglowców 1921-2021. Opowieść o statkach i kapitanach”, Tomasz Maracewicz, Jakobstaf!/archiwumharcerskie.pl, str. 736 (www.jakobstaf.pl). Książka ukazała się pod patronatem naszego portalu.

Co myślisz o tym artykule?
+1
7
+1
1
+1
2
+1
0
+1
1
+1
1
+1
0