
Szlakiem Wielkich Polaków: z Chicago do Buffalo
Od 2014 r. polonijny żeglarz Andrzej W. Piotrowski pływa w rejsach Szlakiem Wielkich Polaków. Dzisiaj publikujemy trzecią część jego opowieści o odkrywaniu i upamiętnianiu polskich śladów poza granicami kraju.
Andrzej W. Piotrowski w 2014 r. rozpoczął projekt rejsów Szlakiem Wielkich Polaków. Od tego czasu przepłynął tysiące mil morskich. W ubiegłym roku dotarł do Polski, symbolicznie kończąc rejs Władysława Wagnera – pierwszego Polaka, który jachtem opłynął świat. Polonijny żeglarz z Chicago w przyszłym roku planuje kontynuowanie rejsu.
Zapraszamy do przeczytania jego opowieści o projekcie Szlakiem Wielkich Polaków. Pierwszą część opublikowaliśmy 2 marca. Drugą: 16 marca. Dzisiaj część trzecia.
Przygotowania do podróży
Rejs Szlakiem Wielkich Polaków na trasie Floryda-Chicago został zakończony 11 listopada 2016 r. Jacht został wyslipowany w Canal Street Marina.
Po pierwszych dwóch najmroźniejszych miesiącach rozpoczął się główny remont jachtu „Kpt. Wagner II”. Objął on prace szkutnicze, elektryczne i hydrauliczne. W ich ramach zostały wymienione wszystkie kable elektryczne, odbiorniki prądu tudzież zamontowane zostały niezbędne urządzenia elektryczne i elekroniczne.

Trasa rejsu Szlakiem Wielkich Polaków 2018.
W ramach robót szkutniczych wymienione zostały wszelkie drewniane uszkodzone lub spróchniałe drewniane elementy wystroju wnętrza. Wymieniona została cała formika mesy, przemodelowane zostały koje i szafki. W ramach tzw. hydrauliki wymienione zostały pompy wody pitnej i zaburtowej, zamontowany grzejnik wody i wymieniona większość rur wody pitnej.
Naprawiony został system hydrauliczny steru. Oprócz tego wnętrze jachtu zostało całe przemalowane. Również jacht z zewnątrz (pokład i burty) został oczyszczony ze starej farby i pomalowany farbą typu “marine”. Uszczelniony został pokład i oczyszczone relingi, kosz dziobowy i rufowy z nalotu rdzewnego.
Całość robót w 95 proc. została wykonana przez współwłaściela i skippera jachtu Andrzeja W. Piotrowskiego. Zeszło mu na tym ponad 1,5 roku. 6 lipca 2018 r. jacht został zwodowany.
Spotkanie z „Huzarią”
Wypłynięcie do Waukegan zostało opóźnione o tydzień z powodu awarii chłodzenia silnika. W sobotę 14 lipca „Kpt. Wagner II” opuścił Canal Street Marinę i tego samego dnia dotarł do portu w Waukegan. Załogę stanowili szef i pracownicy firmy remontującej silnik.
W porcie Waukegan jacht stał jeszcze ponad tydzień korzystając z gościnnej kei Krzyśka Kamińskiego. Załoga: Andrzej W. Piotrowski i Wojciech Gajda dokonywali ostatnich prac przed długim rejsem.
W daleką drogę polonijny jacht wypłynął z Waukegan 23 lipca 2018 r. Pierwszy etap prowadził na wyspę Beaver Island do portu o tej samej nazwie odległego o 240 mil morskich. Umówiliśmy się tam na spotkanie z polonijnym jachtem Husaria, który właśnie wygrał w swojej klasie słynne regaty Chicago Mackinac i wracał do Waukegan.
W drodze wielokrotnie stawał silnik – powód? – zanieczyszczone paliwo w zbiorniku (kolejny dowód fatalnego remontu silnika i jego przyległości). Po dwóch dniach o godz. 19.10 spotkaliśmy na podejściu do wyspy, jacht „Husaria” – skipper Krzysztof Kamiński.
Obydwa jachty stanęły burta w burtę na kotwicy w zacisznej zatoce Beaver Island. Pół nocy upłynęło na wzajemnych opowieściach i gratulacjach a następnego dnia w południe „Kpt. Wagner II” i „Husaria” popłynęły swoimi kursami: oni na południe my na północ.
Po przejściu Grays Reef – końcówka jeziora Michigan – późnym południem przeszliśmy pod Mackinac Bridge (most ponad cieśniną łączącą jeziora Michigan i Huron) i weszliśmy na wody jeziora Huron.
Dym w maszynowni
Następnego dnia zacumowaliśmy o 15.30 w porcie Harbor Beach po paliwo. Zatankowaliśmy 50 galonów diesla i zaraz wyszliśmy w dalszą drogę. Niestety 2 godziny później głośny huk i kłęby dymu z maszynowni uświadomiły nam kolejny problem z silnikiem.
Okazało się, że pękła gumowa rura chłodzenia wewnętrznego. Opary płynu chłodzącego wypełniły całą maszynownię. Zatrzymałem natychmiast silnik bojąc się zatarcia tłoków. Dodatkowo okazało się, że nie mamy prądu (siadły akumulatory – nie były ładowane, bowiem właściciel firmy remontującej silnik nie podłączył masy (minusa) z silnika do akumulatorów). Staliśmy na szlaku żeglugowym, bo nie było kompletnie wiatru, nie mieliśmy świateł pozycyjnych (brak prądu).
Byliśmy poważnym zagrożeniem dla statków, toteż przez UKF-kę wezwałem US Coast Guard, którego kuter patrolowy zholował nas z powrotem do Harbor Beach. Przy okazji dowódca kutra przeprowadził inspekcję jachtu (takie mają przepisy) w wyniku, której otrzymałem raport grożący mi poważnym konsekwencjami jak nie usunę zauważonych usterek i braków. Te konsekwencje to groźba kary finansowej w wysokości – jak dobrze pamiętam – około 13 tys. dolarów.

W drodze do Beaver Island, za rufą „Husaria”.
W Harbor Beach staliśmy dwa dni. Okazało się, że przyczyną awarii był kompletnie zdewastowany wirnik pompy wody zaburtowej (silnik ma wymiennik ciepła, w którym woda zaburtowa chłodzi płyn chłodzący chłodzenia wewnętrznego).
Nowy wirnik przywiozła z Buffalo Irena Woszczak (wiceszefowa Kongresu Polonii Amerykańskiej) wraz ze swoją siostrzenicą Lily. Zeszło im przy tym kilka godzin jadąc krótszą drogą przez Kanadę.
Wieczorem 29 lipca opuściliśmy Harbor Beach i poprzez St. Clair River, Lake St. Clair, Detroit River i Lake Ontario 1 sierpnia dotarliśmy do Buffalo już bez kolejnych silnikowych niespodzianek.
Polskie miasto
W marinie Buffalo powitały nas Irena Woszczak i Lily i jeszcze tego samego dnia przepłynęliśmy do lepszej i dużo tańszej Smith Boys Mariny w North Tonawanda. Tam też powitanie – w formie pikniku – w imieniu Kongresu Polonii Amerykańskiej zorganizowała Pani wiceprezes Irena Woszczak. Było kilkanaście osób reprezentujących Polonię w Buffalo.
Tam też zapadła decyzja pozostania na zimę w North Tonawanda. Przyczyn było kilka, ale najważniejsze to kłopoty z silnikiem – było ich naprawdę dużo i nie uporaliśmy się nimi do połowy września mimo wizyt wielu fachowców.

Składam kwiaty pod pomnikiem polskich bohaterów drugiej wojny światowej w Buffalo.
Drugą przyczyną była pora roku – koniec września i nadchodzący październik nie był najlepszą porą na kontynuowanie żeglugi przez St. Lawrence Seaway (Kanada) i dalej przez Atlantyk. Była to też okazja do poznania Buffalo i okolic. Buffalo swego czasu było to miasto bardzo polskie. Bohomolec twierdził w swojej książce „Wyprawa jachtu „Dal”, że było to prawie 70 proc. populacji.
Miałem okazję poznać przynajmniej część tych polskich śladów. Przede wszystkim Tablicę Katyńską w ratuszu miejskim w Buffalo, jak też złożyłem kwiaty przed pomnikiem Polskich Bohaterów II Wojny Światowej znajdującym się w prestiżowej części Buffalo.
Jacht został w marinie w North Tonawanda pod opieką p. Ireny Woszczak ja zaś wróciłem do Chicago.
Andrzej W. Piotrowski jest polskim i polonijnym żeglarzem, dziennikarzem, współpracownikiem-korespondentem magazynów żeglarskich „Rejs” i „H2O”, a także „Dziennika Związkowego” i miesięcznika „Polonia” w Chicago. Żeglarstwo uprawia od 1963 roku, pływając turystycznie i ścigając się w regatach. Kilkanaście razy przepłynął Atlantyk. W ubiegłym roku symbolicznie zamknął nieukończony rejs Władysława Wagnera.
PODZIEL SIĘ OPINIĄ