< Powrót
20
grudnia 2024
Tekst:
Adam Mauks
Zdjęcie:
Tommy Lee/Narodowe Centrum Żeglarstwa
Aldona Zawalska
Aldona Zawalska (na zdjęciu z prawej).

Znani i nieznani: Aldona Zawalska

Jako trenerka promuje ideę spokojnego rozwoju młodych żeglarz bez presji na wynik, ale zarazem współodpowiedzialności za to, co dzieje się na łodzi. Aldona Zawalska dba także o pamięć o swoim mężu, Krzysztofie Zawalskim, którego imię nosi Narodowe Centrum Żeglarstwa w Gdańsku.

W jej rodzinnym, gdyńskim, domu żeglarstwo było obecne odkąd pamięta. Wiele spraw kręciło się wokół morza, ponieważ jej tata był marynarzem.

– Byłam jedynaczką, nie miałam możliwości, aby spróbować jako dziecko żeglować, bo rodzice się o mnie bali – mówi Aldona Zawalska.

Jak dziś wspomina, wtedy zostały jej marzenia i od nich się zaczęło. Najpierw była literatura, a zwłaszcza seria „Sławni żeglarze”. Czytała o Teresie Remiszewskiej, Kubie Jaworskim czy Ericu Tabarlym.

– W ten sposób próbowałam poznać żeglarstwo – mówi. – Nieco później zafascynowała mnie Krystyna Chojnowska-Liskiewicz. Los sprawił, że byłyśmy dość blisko, bo w Akademickim Klubie Morskim w Gdańsku. Obracałam się wokół rozlewiska Wisły Śmiałej, bo potem była jeszcze sekcja żeglarska AWFiS w Gdańsku i krótki epizod w Jachtklubie Stoczni Gdańskiej. Kiedy w 1978 roku Krystyna Chojnowska-Liskiewicz okrążyła kulę ziemską wymarzyłam sobie i postanowiłam, że ja też tak popłynę. Los napisał jednak inny scenariusz. Udało mi się kiedyś zebrać ponad 100 plakatów z Krystyną Chojnowską-Liskiewicz. Były moją dumą. Doszło do tego, że kiedyś pani Krystyna potrzebowała do jakiejś prezentacji jeden z plakatów, którego nikt już nie miał, okazało się, że go mam i mogę się nim podzielić.

Aldona Zawalska do żeglarstwa trafiła na studiach w gdańskiej AWFiS. Na I roku wstąpiła do sekcji żeglarskiej uczelnianego klubu. To było w 1985 rok. Na studiach poznała swojego męża Krzysztofa Zawalskiego. Dzięki niemu zaczęła żeglować, choć – jak mówi – zawodniczką nigdy nie była. Owszem, kilka razy zdarzyło się pani Aldonie wystartować w regatach na katamaranie Tornado, oczywiście z mężem. Udało się nawet wygrać i zdobyć mistrzostwo okręgu.

– W naszym duecie był jasny podział ról – opowiada. – Krzysztof był wieloletnim kierownikiem zakładu żeglarstwa AWFiS i pod jego rządami ten zakład się rozwinął. Działo się wiele, było mnóstwo ciekawych konferencji, powstało m.in. Narodowe Centrum Żeglarstwa w gdańskich Górkach Zachodnich. Ja zawsze odnajdywałam się na tzw. „zapleczu”, po to, by pewne działania wspierać. Praca trenerska w sekcji była moim zadaniem, a Krzysztof miał decydujące słowo ze względu na doświadczenie i pozycję w żeglarstwie.

Na AWFiS pani Aldona skończyła dwa fakultety. Pierwszy to rekreacja i turystyka z kierunkiem żeglarstwo, a na studiach podyplomowych skończyła kierunek trenerski.

Trenerka Aldona Zawalska (trzecie od prawej). Fot. Narodowe Centrum Żeglarstwa

– Zupełny przypadek sprawił, że jeden z kolegów zrezygnował z pracy w AKM – mówi. – Klub szukał trenera do pracy z grupą „optimiściarzy” i ja się jej podjęłam.

Jako trenerka miała być tam tylko przez wakacje, ale trenerką, choć już w innym klubie, została do dziś. W grupie, z którą pracowała wtedy Aldona Zawalska, był m.in. znakomity dziś żeglarz morski Przemysław Płóciennik. To był okres tzw. transformacji ustrojowej w Polsce. AKM zrezygnował z prowadzenia sekcji żeglarskiej i wówczas nastąpiła przeprowadzka do Jachtklubu Stoczni Gdańskiej, a po nim przyszedł czas na AZS AWFiS Gdańsk.

– Sekcja w AZS AWF powstała w 1978 roku, ale została zawieszona i reaktywowana w 1992 roku z inicjatywy Krzysztofa. Pracowałam już w szkole jako nauczyciel wf, ale ta praca nie była moim powołaniem. Swoją pasję realizowałam w klubie jako trenerka.

Krzysztof Zawalski zmarł w marcu 2014 roku. Jesienią 2015 roku odbył się I Memoriał Krzysztofa Zawalskiego, właśnie w Narodowym Centrum Żeglarskim, które dziś nosi jego imię.

– Staramy się co roku wspominać Krzysztofa organizując regaty – mówi Aldona Zawalska. – Chcemy go upamiętniać, ale również przybliżać kolejnym pokoleniom.

Jako trenerka Aldona Zawalska od lat podziwia francuską szkołę nauki żeglarstwa oraz szkoli młodzież na łódkach klasy L’Equipe.

– Krzysztof poznał jej konstruktora, znanego żeglarza i mistrza świata w klasie 470, trenera kadry narodowej Francji Marca Laurenta – mówi. – Okazało się, że on, przy udziale swoich zawodników, skonstruował klasę dla młodzieży, podobną do Latającego Holendra. To była dwuosobowa łódka z trapezem i spinakerem. My mieliśmy w Polsce klasę Cadet, ale bardzo się różniącą od L’Equipe. Krzysztof mimo swoich silnych związków z Cadetem postanowił sprowadzić L’Equipe do Polski. To była jego fascynacja i inspiracja francuską szkołą żeglarstwa. Ona otworzyła nam oczy na szkolenie. A właśnie u podstaw systemu szkolenia we Francji była psychologia i pedagogika. Do dziś im się to sprawdza.

Jak tłumaczy Zawalska, chodziło wtedy o to, by znaleźć sposób na płynne przejście z Optimista na klasy dwuosobowe. Takim wszechstronnie przygotowującym nowo powstającą załogę jachtem jest właśnie dostosowana do wieku i możliwości fizycznych juniora młodszego klasa L’Equipe. Po niej klasa 420 staje się mniej tajemnicza i łatwiejsza w opanowaniu.

Ceniona przez Aldonę Zawalską żeglarska klasa L’Equipe. Fot. Archiwum prywatne

– Wyzwaniem było to, że na Cadecie między starszym i bardziej doświadczonym, a przede wszystkim decyzyjnym, sternikiem nie było żadnej relacji koleżeńskiej z młodszym załogantem – mówi. – Zazwyczaj po zakończeniu kariery takiej załogi następowała zamiana, czyli sternik odchodził do wyższej klasy, ale załogant zajmował jego miejsce. Siłą rzeczy powielał potem pewne zachowania. Ze względów psychologicznych kształtowania młodego człowieka warto, by te osoby były w podobnym wieku, łatwiej nawiązywały relacje, żeby wyszkolona załoga mogła razem przejść na wyższy poziom sportowy.

Aldonę Zawalską nie cieszy też duże ciśnienie na wyniki, zwłaszcza ze strony rodziców i trenerów, które widać już od klasy Optimist.

– Nie powinniśmy zajeżdżać dzieci, stawiając im zbyt wysokich wymagań wynikowych – tłumaczy. – One muszą się rozwijać w swoim tempie i zdobywać kolejne progi żeglarstwa. To podejście do pracy trenerskiej jest mi bliskie. Cierpliwość to podstawa tego procesu. Cenię też to, co Francuzi, czyli współodpowiedzialność za wynik i dzielenie się pracą na łodzi. To zawsze mnie zajmowało, wynik był na drugim miejscu, ale dzięki temu widziałam jak młodzi ludzie się uczą, nabywają doświadczenia, żeglarstwo ich wciąga. Dla mnie jako trenera oglądanie młodej załogi płynącej w tzw. ślizgu to najpiękniejszy widok na świecie.

Aldona Zawalska jest trenerką żeglarstwa od 1989 roku. W tej chwili mieszka w Gdańsku i jest nauczycielką w Szkole Mistrzostwa Sportowego w przy ul. Głębokiej. Tam młodzież szkoli się w trzech dyscyplinach wodnych: żeglarstwie, kajakarstwie i wioślarstwie. Jednocześnie pracuje w Klubie Sportowym AZS AWFiS Gdańsk. Pasją 60-letniej dziś Aldony Zawalskiej była i jest Francja. W wolnych chwilach dokształca się językowo. Zawsze wysoko ceniła kinematografię francuską i chętnie – jeśli czas pozwala – wyjeżdża do Francji.

Co myślisz o tym artykule?
+1
6
+1
1
+1
1
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0