< Powrót
6
grudnia 2024
Tekst:
Adam Mauks
Zdjęcie:
Archiwum prywatne
Kapitan Wojciech Maleika za sterem „Daru Szczecina”.

Znani i nieznani: Wojciech Maleika

Filarami jego żeglarstwa są Szczecin i młodzież. Wielu młodych ludzi dzięki kapitanowi Wojciechowi Maleice nie tylko przeżyło przygodę, ale i zostało przy żeglarstwie na dłużej.

Wojciech Maleika od urodzenia przez 17 lat mieszkał w Trzebieży i to tam zaczęła się jego przygoda z żeglarstwem.

– Moje żeglowanie przez lata było związane z tą miejscowością – mówi Wojciech Maleika. – Początki to pływanie małą łódką mieczową w basenie portowym w Trzebieży. Był to okres szkoły podstawowej. A do żeglarstwa trafiłem za sprawą mojego taty, który też trochę żeglował i pracował w ośrodku wychowawczym w Trzebieży. Na wyposażeniu tego ośrodka były Optimisty i Cadety, z których można było korzystać. To było jednak żeglowanie okazyjne i raczej rekreacyjne.

Wojciech Maleika (pierwszy z lewej) z załogą jachtu “Wassyl” na Przylądku Horn. Fot. Archiwum prywatne

W żeglarstwo morskie Wojciech Maleika wciągnął się w czasie liceum, do którego chodził w Szczecinie.

– To się nazywało wówczas Radiowa Szkoła Pod Żaglami i był to rejs „Pogorią”, który organizowało Radio Szczecin – wspomina. – Pamiętam, że w 1991 roku popłynęliśmy na trasie Szczecin – Kilonia. Wtedy zapaliła mi się zielona lampka, że żeglarstwo to jest to. Bardzo mi się wszystko spodobało.

Tak się złożyło, że po tym sezonie „Pogoria” zimowała w Trzebieży. Wojciech Maleika wspomina, że wtedy trzymał się blisko tego żaglowca i dzięki temu rok później wypłynął w kolejny rejs jako załogant.

– Pływaliśmy głównie po niemieckich wodach, woziliśmy krótkie wycieczki – opowiada. – Trwało to ponad miesiąc i cały czas mi się podobało, pomimo że większość czasu spędzałem na zmywaku. Było wówczas na pokładzie mnóstwo młodych ludzi, panowała świetna atmosfera i jakby nie patrzeć były to moje pierwsze wyjazdy za granicę.

Wojciech Maleika – jak sam mówi – na szczęście nie związał się wyłącznie z żaglowcami.

– Chwilę potem zacząłem pływać na mniejszych jachtach, w tym także tych z Trzebieży – dodaje. – Pamiętam, że pływałem np. na jachcie „Śmiały”, „Zbigniew Boliński” i trzebieskich jotkach. W 1996 roku trafiłem wtedy jeszcze na „Henryka Rutkowskiego”, który w 1997 roku stał się „Kapitanem Głowackim”. Popłynąłem wtedy na miesięczny rejs Trzebież – Londyn – Trzebież. To była moja pierwsza dłuższa i dalsza wyprawa, wspominam ją z uśmiechem i nostalgią do dziś.

Kapitan Maleika swoją karierę mocno wiązał z „Pogorią”, bo na początku XXI wieku wrócił na nią jako oficer i pływał rokrocznie przez kolejne 10 lat. Potem także jako kapitan zaliczył na tym żaglowcu pięć rejsów. Ale najwięcej czasu, rejsów i mil morskich spędzał „Kapitanie Głowackim”, żeglując w każde wakacje z załogami młodzieżowymi po Bałtyku i morzu Północnym. Od 2010 roku coraz częściej był na tym najmniejszym polskim żaglowcu kapitanem, aby w 2014 dowodząc nim wygrać regaty The Tall Ships Races w kategorii A.

Na Wyspach Wielkanocnych. Fot. Archiwum prywatne

Największą żeglarską przygodą był rozpoczęty w roku 2015 na jachcie „Wassyl” rejs dookoła świata, trwający ponad 2,5 roku, w który popłynął z grupą znajomych.

– To było moje marzenie, a potem plan, który udało się zrealizować – opowiada. – Cieszę się, bo dopłynęliśmy m.in. na Horn, na Wyspę Robinsona Cruzoe, prawie rok pływaliśmy po Polinezji Francuskiej, i dalszych mniej znanych wyspach Pacyfiku.

Maleika zobaczył wówczas kawał świata, ale jego nazwisko dziś nadal kojarzone jest przede wszystkim ze Szczecinem. Od 2006 roku jest blisko związany z jachtem „Darem Szczecina”, który jest reprezentacyjną jednostką miasta Szczecin. Pływa na nim w każde wakacje z młodzieżą, uczestnicząc w prestiżowych regatach The Tall Ship Races. Zaczynał jako zastępca kapitana, a od 2019 jest już jego etatowym kapitanem i opiekunem.

– Mamy w tych regatach jakieś osiągnięcia, bo kilka razy udało nam się wygrać w swojej kasie, ale to jest moim zdaniem bardziej zabawa niż sport – tłumaczy. – Chodzi o to, by żeglarsko aktywizować młodzież i to się chyba udaje, bo często wracają na kolejne rejsy.

Zdaniem kapitana Maleiki kluczem do sukcesu jest organizacja dobrej atmosfery.

– Przebywanie po raz pierwszy młodych ludzi w rejsie jest dla nich diametralnie innym życiem niż to na lądzie – wyjaśnia. – Bo na lądzie mają – niestety – coraz mniej okazji ze sobą rozmawiać, współdziałać, a podczas rejsu, oprócz całej żeglarskiej otoczki, poznają innych i siebie. Razem się bawią, żeglują, pracują i śmieją. Są ze sobą przez cały czas na małej powierzchni, chyba skazani na sukces. Dlatego wracają do żeglowania.

Kapitan Wojciech Maleika. Fot. Archiwum prywatne

To kapitana Wojciecha Maleikę cieszy najbardziej, obserwowanie zmian zachodzących wśród młodych ludzi w trakcie rejsów i ich radość i zadowolenie na koniec. Uczestniczył on jako oficer i kapitan w wielu programach związanych z morską edukacją młodzieży, choćby takimi jak: „Szczecińska Szkoła pod Żaglami”, „Szczeciński Program Edukacji Morskiej i Żeglarskiej”, „Edukacja pod Żaglami na Pogorii”, czy „Niebieska Szkoła na Fryderyku Chopinie”.

– Jeśli dobrze policzyć, 80 procent moich rejsów, to były rejsy z młodzieżą na pokładzie – podsumowuje żeglarz.

Kapitan Wojciech Maleika miesiąc temu skończył 50 lat. Urodził się i mieszka w Szczecinie. Na co dzień jest nauczycielem akademickim na Wydziale Informatyki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Kilka dni temu otrzymał nagrodę od organizatora regat „Tall Ship Races” stowarzyszenia Sail Training International – Sail Trainer of the Year. Żeglarstwo pochłania go od ponad 30 lat prawie bez reszty, ale znajduje jeszcze chwile by amatorsko zajmować się fotografowaniem.

Co myślisz o tym artykule?
+1
4
+1
1
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0