
Znani i nieznani: Maciej Cylupa
Chcecie wiedzieć jak do tego doszło, że Ślązak postanowił zrobić rewolucję w polskim żeglarstwie? I mówi, że to jeszcze nie koniec?
– Mój ojciec był żeglarzem, miał wiele morskich książek, w których się zaczytywałem i marzyłem, by pływać po morzu, być marynarzem – wspomina Maciej Cylupa. – To we mnie wzrastało i krzepło, no i jak widać trochę zostało.
W wieku kilkunastu lat, za namową ojca właśnie, zapisał się go do klubu żeglarskiego – AZS Gliwice, który wtedy jeszcze istniał. Tak zaczęła się jego żeglarska droga. Zrobił tam patenty żeglarskie i zaczął pływać po morzu. Po sześciu latach, w 1995 roku, zrobił patent sternika morskiego.
– W międzyczasie ścigałem się w regatach klubowych na naszym małym jeziorze Dzierżno, w których zaskakująco dobrze mi szło, potem spotkałem Andrzeja Rosickiego z Ligi Morskiej Gliwice i udało mi się wystartować w regatach klasy Omega – opowiada. – Zacząłem w nich pływać w miarę regularnie.
Od 1999 roku Cylupa zaczął starty w klasie 730, a potem w regatach match racingowych, ale zaznacza, że zawsze pływał amatorsko i nie należał do żadnej sekcji regatowej czy kadry i jak sam mówi nie ma się czym pochwalić.
– Owszem, wygrałem kiedyś Puchar Śląska w klasie Omega, ale nie pamiętam kiedy to było, chyba gdzieś w drugiej połowie lat 90 – wyjaśnia. – Potem był brązowy medal mistrzostw Polski w turystycznej klasie Omega, byłem też mistrzem Polski w klasie 730 na długim dystansie i kilka razy w pierwszej trójce w Pucharze Polski. Zacząłem w miarę regularnie żeglować w regatach match racingowych, ale to wszystko była amatorska zabawa i wraz z moją załogą raczej uczyliśmy się podglądając innych.

Maciej Cylupa (po prawej) i Patryk Zbroja podczas zakończenia sezonu Yacht Klubu Polski Szczecin w 2023 roku. Fot. Archiwum prywatne
Maciej Cylupa skończył w Gliwicach IV Liceum Ogólnokształcące, a potem Akademię Ekonomiczną w Katowicach, w której studiował w latach 1992-1997. Mówi, że w swoim życiu robił dużo różnych rzeczy. Z hobby zostało mu tylko jeżdżenie rowerem czy granie w bilarda albo śledzenie wyników i relacji z innych, niż żeglarstwo, sportów. Bardzo lubi sporty motorowe czy choćby bilarda. Jest też instruktorem narciarstwa i amatorsko jeździ na kartingu.
– Kiedyś dużo grałem w bilarda i siatkówkę, nawet latałem na szybowcach i nurkowałem, ale to już dawno i nieprawda, natomiast ciągle zdarza mi się grać w tenisa, czasem w squasha i padla, czyli na sporty rakietowe mam czas – mówi.
Z tych pozasportowych zainteresowań, przyznaje się do historii marynarki wojennej i lotnictwa z czasów II wojny światowej.
– To może dlatego, że kiedyś byłem modelarzem i robiłem modele okrętów wojennych i samolotów – wyjaśnia.
W 2006 roku zaczął organizować regaty w klasie Delphia 24, a rok później, wraz z Tomkiem Szymańskim, założył Polish Match Tour i tym zajął się na dobre. Na bazie wielu lat doświadczań i tego, czego się nauczył, od 2015 wraz z Rafałem Sawickim zaczął organizować Polską Ligę Żeglarską. Mieszkał wtedy ciągle na Górnym Śląsku. Do Szczecina przeprowadził się dopiero w 2021 roku, ale robi to samo co wcześniej, tyle, że w innym miejscu.
– Ta przeprowadzka to typowy pragmatyzm – mówi Cylupa. – Roboty było dużo, dzieci rosły, a żona pochodzi ze Szczecina, dlatego nieco łatwiej było mi to robić właśnie z tego miasta. Szczecin jest teraz moim miastem macierzystym, tu jest moja baza i fundament działań, jestem członkiem YKP Szczecin i współpracuję z wieloma lokalnymi ośrodkami.

Maciej Cylupa z żoną Kamilą. Fot. Archiwum prywatne
Jego nazwiska nie sposób nie skojarzyć z Polską Ligą Żeglarską, która od pięciu sezonów składa się z Ekstraklasy i I ligi. W ubiegłym roku była nawet II liga, działająca przez dwa lata, ale w jej miejsce powstało pięć lig regionalnych: wielkopolska, śląska, trójmiejska, warszawska i mazurska. W tej chwili PLŻ to fenomen na skalę światową w którym udział bierze prawie 100 zespołów, a który w 2025 roku będzie kontynuowany, choć może w nieco zmienionym kształcie.
– Już dziś mogę powiedzieć, że uruchamiamy Ligę Młodzieżową – zapowiada Maciej Cylupa. – To projekt skierowany do tych młodych żeglarzy, którzy kończą swoje żeglowanie w klasach sportowych i nie mają pomysłu czy funduszy na nowy jacht i nowe klasy, lub swoje żeglowanie wyczynowe chcą wzbogacić o starty w formule ligowej. To doskonała szansa na przedłużenie kariery dla młodzieży, która poświęciła wiele lat na szkolenie regatowe i starty w regatach.
Znajomi nazywają go „Mac”. 51-letni Maciej Cylupa ma żonę i trójkę dzieci w wieku 6, 9 i 12 lat. Jak sam mówi, kiedy słyszą o regatach, to im się kojarzy tylko z pracą taty, więc na razie nie garną się za bardzo do trenowania, ale na rejs po Mazurach są chętne. O ile znajdzie się czas w napiętym kalendarzu ponad 20 organizowanych imprez rocznie.