< Powrót
29
maja 2024
Tekst:
Adam Mauks
Zdjęcie:
Tadeusz Lademann
Jachtklub Stoczni Gdańskiej

Znani i nieznani: Władysław Cebula

W Jachtklubie Stoczni Gdańskiej jest od 1970 roku. Dziś sprawuje tam funkcję wicekomandora i walczy o przetrwanie klubu założonego w 1957 roku.

Urodził się 75 lat temu w Stalowej Woli, a jego pierwszy kontakt z wodą to rzeka San. Jako trzynastolatek, z pomocą braci, poznał żeglarstwo.

– To był klub Ligi Obrony Kraju w którym pływałem na Cadetach, włączałem się też do szkoleń – mówi Władysław Cebula. – Interesowały mnie wtedy prace bosmańskie. W wieku 15-16 lat byłem już w tym na tyle dobry, że szkoliłem innych.

Startował także w regatach organizowanych w ówczesnym województwie rzeszowskim. Najpierw na Cadecie, potem pojawiła się łódka klasy Hornet. To była stara, drewniana łódź z wysuwaną ławeczką. Niedługo potem pojechali z klubowymi kolegami na Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży do Trzebieży i tam zetknęli się z dużą konkurencją z innych rejonów Polski. Raz było lepiej, raz gorzej, ale dużo się wtedy nauczył.

Mimo, że mieszkał na południu kraju, był na bieżąco z prasą morską i żeglarską. Dużo czytał, bo to go bardzo interesowało.

– To mnie nakręcało jeszcze bardziej do działania na wodzie – wspomina Władysław Cebula. – Potem przyszła kolej na wyjazdy nad morze, najpierw do puckiego ośrodka żeglarskiego, potem była Jastarnia i znowu Trzebież, gdzie już jako sternik morski zdobywałem uprawnienia instruktorskie.

Potem zamieszkał w Gdańsku, bo bardzo mu się nad morzem podobało.

– W 1968 roku poszedłem do Szkoły Marynarki Wojennej w Gdyni, potem zostałem zawodowym żołnierzem w Wojskach Ochrony Pogranicza, ale po jakimś czasie stwierdziłem, że wojsko to zbyt wiele ograniczeń – wspomina. – Nad morzem jednak zostałem, bo nie wyobrażałem sobie innego życia.

Po odejściu do cywila zaczął pracować w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. To było w 1970 roku chwilę przed wydarzeniami grudniowymi. Zatrudnił się w Wydziale Obsługi Budowy Statków, pracując m.in. dźwigach czy holownikach, na których zdobył stopień kapitana. W tym zawodzie przepracował 45 lat.

– W tym czasie jednak nie zapominałem o żeglarstwie, zdobywałem kolejne kwalifikacje – mówi. – W tym samym roku kiedy zacząłem pracę w stoczni, wstąpiłem, już jako sternik morski, do Jachtklubu Stoczni Gdańskiej. Startowałem w regatach, prowadziłem szkolenia, obozy żeglarskie, z których około tysiąca młodych ludzi wyszło z patentami żeglarskimi.

Przez dwie kadencje Władysław Cebula był szefem wyszkolenia żeglarskiego Jachtklubu Stoczni Gdańskiej. W klubie jest do dziś, czyli 54 lata. Jest w jego zarządzie jako wicekomandor.

– Bycie w zarządzie zawsze zobowiązywało mnie do pracy i dobrze się z tym czuję, zwłaszcza w trudnych sprawach od kiedy klub nie funkcjonuje na własnym terenie – mówi. – Po wielu rozmowach udało nam się podpisać z Gdańskim Ośrodkiem Sportu umowę dzierżawy, na mocy której uzyskaliśmy powierzchnię pozwalającą nam działać. Dziś próbujemy wznawiać działalność statutową, czyli szkolenie.

– Próbuję ten klub utrzymać przy życiu – dodaje. – Mamy w klubie trzy jachty morskie, jacht motorowy „Aramis”, jacht typu Albacora i „Stoczniowiec 80” oraz sporo sprzętu typu Optimist czy Omega.

W klubie jest obecnie 33 członków i razem próbują działać. Trudno jest im się utrzymać ze składek, przy tak niewielkiej ilości członków, ale się nie poddają.

– Niedawno zwrócił się do nas Sailing Factory Club Jacka Chabowskiego z propozycją współdziałania dotyczącego szkolenia w oparciu o naszą bazę – dodaje wicekomandor Cebula. – Ta współpraca jest dla nas cenna, bo pozwala nam zdobyć środki na podstawowe koszty związane z utrzymaniem. To też szansa na odżycie klubu, ściągniecie młodzieży, powrót do żeglarskiego życia klubowego.

W 2024 roku Władysław Cebula i jego klub chcą zorganizować regaty o Puchar Prezydenta Miasta Gdańska. Niedawno uzyskali patronat pani prezydent Aleksandry Dulkiewicz i wszystko wskazuje na to, że regaty odbędą się 27 i 28 lipca.

– Już pracujemy nad ich przygotowaniem, choć muszę przyznać, że w planach była jeszcze opcja organizacji Żeglarskiego Dnia Dziecka, jakie już wcześniej w klubie były organizowane, ale tym razem to się nie udało – dodaje. – Może za rok będzie łatwiej.

Władysław Cebula, jak sam mówi, czasem napisze coś na klubową stronę, ale wcześniej media nie były mu obce. Prowadził lokalną telewizję dla mieszkańców gdańskich dzielnic Zaspa i Chełm, która nazywała się „TV Gdańsk”.

– To były głównie programy dotyczące morza i żeglarstwa, ale nie mogło być inaczej, bo to jest przecież najlepiej znany mi temat – wspomina.

Dla Władysława Cebuli, co podkreśla, ważny był również kontakt z żaglowcem STS „Pogoria”.

– Jakieś kilkanaście lat temu pojawiłem się na tym żaglowcu jako oficer wachtowy – wspomina. – Podczas dwutygodniowego rejsu rejestrowałem na video ten czas, nagrałem sporo materiału szkoleniowego. Potem byłem na „Pogorii” jeszcze z pięć lub sześć razy w trakcie kolejnych edycji rejsów szkoleniowych na oficerów wachtowych i kapitanów na żaglowce. Za każdym razem był to wspaniały czas.

Władysław Cebula urodził się w 1949 roku w Stalowej Woli. W zarządzie Jachtklubu Stoczni Gdańskiej jest od 1972 roku i dziś już przez pięć kadencji pełni funkcję wicekomandora klubu. Mieszka na gdańskiej Zaspie. W 2020 roku został odznaczony medalem „Za Szczególne Zasługi Dla Żeglarstwa Pomorskiego”.

Co myślisz o tym artykule?
+1
6
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0