
50 lat pomorskiego żeglarstwa: „Copernicus” w Whitbread Round The World Race
Pomorski Związek Żeglarski ma już 50 lat. Z okazji jubileuszu przypominamy ludzi, zjawiska, imprezy, które zapisały się w jego historii.
Kiedy na 10 miesięcy przed rozpoczęciem Whitbread Round The World Race zapadała decyzja o starcie, nie istniał jeszcze jacht „Copernicus”, a Zygfryd Perlicki nie wiedział, że będzie nim kierował. Yacht Klubowi „Stal” Gdynia udało się jednak przygotować jednostkę, zebrać załogę i świetnie zaprezentować w wokółziemskich regatach Whitbread.
Początek lat 70. był bardzo dobrym okresem dla polskiego żeglarstwa. W 1972 roku „Dar Pomorza” wziął udział w Operacji Żagiel, w której odniósł niespodziewane zwycięstwo, a trójka Polaków – Teresa Remiszewska, Krzysztof Baranowski i Zbigniew Puchalski – wystartowała w regatach samotników OSTAR.
Apetyty rosły, do żeglarzy dotarła wieść o mających się rozpocząć w 1973 r. załogowych regatach dookoła świata wzbudziła. Nie mogło w nich zabraknąć Polaków.
Decyzję o starcie podjęto jednak późno – dopiero pod koniec 1972 r. – przez co Yacht Klub „Stal” Gdynia, na 10 miesięcy przed startem nie miał ani jachtu, ani kapitana. Szczęśliwie oba problemy, choć z niemałymi problemami, udało się rozwiązać.
– Bogdan Kamieński rozpoczął budowę „Copernicusa” i miał nim kierować, ale zrezygnował i poproszono mnie – wspomina Zygfryd „Zyga” Perlicki, kapitan jednostki. – Na miesiąc przed wypłynięciem jacht nic jeszcze nie miał – był tylko kil i kilka wręgów. Gdańscy stoczniowcy dali radę go wykończyć na czas, ale trzykrotnie zwiększyło to koszt budowy i wyposażenia.
„Copernicusowi” udało się wyjść z portu dopiero pod koniec sierpnia, na 1,5 tygodnia przed rozpoczęciem regat, ale jacht był sprawny i przygotowany do wyścigu. Załogantami Zygi Perlickiego byli Bronisław Tarnacki i Ryszard Mackiewicz – pomysłodawcy startu w regatach, Bogdan Bogdziński i doświadczony północnoatlantyckim rejsem w OSTAR Zbigniew Puchalski.
Gdynianie w Whitbread Round the World Race ścigali się ze śmietanką światowego żeglarstwa. W regatach startował m.in. Chay Blyth na najnowocześniejszym wówczas jachcie „Great Britain II” i Eric Tabarly na „Pen Duick VI”. Organizatorzy licząc tylko na najlepsze ekipy początkowo nie brały nawet pod uwagę, że wystąpią żeglarze z Europy Wschodniej.
Regaty podzielone były na cztery etapy – z Portsmouth do Cape Town, z Cape Town do Sydney, z Sydney do Rio de Janeiro i z Rio de Janeiro z powrotem do Portsmouth. W pierwszym etapie „Copernicus” świetnie wykorzystał sprzyjający wiatr i zajął 8 miejsce na 19 startujących jachtów. Później było już gorzej – po dopłynięciu do Sydney „Copernicus” był 11, a sztorm uszkodził mu grotmaszt.
Wkrótce po opuszczeniu wód Australii jacht stracił większość nafty, ale bezpiecznie minął przylądek Horn i jako 12 jednostka dopłynął do Rio de Janeiro. Ostatni etap był dla gdyńskiego jachtu najmniej udany – przez słaby wiatr i konflikty w załodze zajął on 14 pozycję. Pozwoliło to na osiągnięcie w całych regatach 11 miejsca na 14 jednostek, które je ukończyły, i na 19, które rok wcześniej wypłynęły z Portsmouth.
Choć „Copernicus” w żadnym etapie nie zajął czołowego miejsca, to na mecie załogę czekała niespodziewana nagroda – Zygfryd Perlicki z rąk brytyjskiego księcia Filipa otrzymał puchar za dobrą pracę żeglarską. Doceniono w ten sposób nie tylko kapitana, ale wysiłek całej załogi – własnoręczne naprawy, sprawność w prowadzeniu jachtu i dużą życzliwość podczas wyścigu.
PODZIEL SIĘ OPINIĄ