Kamil Manowiecki: Podchodzę do sprawy zadaniowo
Ma na swoim koncie tytuł mistrza Polski w klasie Optimist, udział w mistrzostwach Europy oraz start w mistrzostwach Ameryki, gdzie zajął dziesiątą lokatę. Po rozstaniu z Optimistem rozpoczął treningi w klasie Techno 293. Kamil Manowiecki swoją sportową przyszłość wiąże z windsurfingiem, a nam opowiada m.in. o trudnych początkach ścigania się na desce.
– Jak zaczęła się twoja przygoda z żeglarstwem?
– Mieszkam w Sopocie, blisko morza, często całą rodziną spacerowaliśmy wzdłuż plaży i pewnego razu zauważyłem Optimisty. To było jakieś cztery, pięć lat temu. Zainteresowałem się tymi łódkami, pomyślałem, że też chciałbym spróbować na nich pożeglować. Spodobało mi się od razu.
– Dość szybko okazało się, że zapowiadasz się na wyśmienitego żeglarza. Zostałeś doceniony przez Pomorski Związek Żeglarski, który przyznał ci tytuł żeglarskiego talentu roku 2016 i nagrodę finansową…
– Ten tytuł był dla mnie szczególnym wyróżnieniem, a i tysiąc złotych się przydało. Pieniądze przeznaczyłem na zakup sprzętu. Na początkowym etapie kariery każda kwota jest ważna. Mogę dofinansować wyjazd albo kupić jakieś elementy wyposażenia.
– A jeśli mówimy o początkach kariery, gdzie stawiałeś pierwsze żeglarskie kroki?
– Zaczynałem żeglować w sopockim klubie UKS Navigo. Od początku szło mi całkiem dobrze, wygrywałem większość wyścigów i w pewnym momencie zaczęło mi brakować większej rywalizacji. Stąd późniejsza decyzja o przejściu do YKP Gdynia. Tutaj trafiłem pod opiekę znakomitych trenerów Dariusza Dołęgi i Przemysława Strusia. Im właśnie zawdzięczam wszystkie sukcesy w klasie Optymist. Zaszczepili mi również pasję do żeglowania, która dziś popycha mnie na szersze wody.
– Niedawno przesiadłeś się z Optimista na deskę. Skąd taki wybór?
– Swoją przygodę z windsurfingiem zacząłem niedawno, zaledwie pół roku temu. Po prostu zobaczyłem windsurferów ścigających się na wodzie i stwierdziłem, że to dynamiczna klasa, charakteryzująca się dużą prędkością, zmuszająca do większego wysiłku i ruchu. Coś zupełnie innego niż Opti. No i to mi się spodobało. Teraz moimi trenerami są Maciej Dziemiańczuk i Robert Pellowski.
– Nie myślałeś o pływaniu w klasach zespołowych?
– Jestem indywidualistą. Interesują mnie tylko klasy jednoosobowe, a deska wymaga od zawodnika dużej mocy. Zdecydowanie mi to odpowiada.
– Ubiegły rok był więc przełomowy, rozstałeś się z Optimistami. Jakie rezultaty osiągnąłeś na zakończenie tego etapu sportowej przygody?
– Mój główny ubiegłoroczny sukces to mistrzostwo Polski, ale z kolei udział w mistrzostwach kontynentu był lekcją pokory. Nie zwojowałem tam zbyt wiele, choć zwycięstwo w srebrnej grupie nie było złym wynikiem, bo ostatecznie przywiozłem złoty medal i masę wrażeń. Liczyłem jednak na więcej, a tymczasem zjadł mnie stres.
– Dlaczego?
– Chyba sama nazwa i ranga imprezy sprawiły, że za bardzo się spiąłem. Uznałem, że po prostu muszę dobrze wypaść. To z kolei przełożyło się na to, że każdy kolejny start był ogromnym przeżyciem. No i efekt końcowy był, jaki był. Za to na mistrzostwach Ameryki rozgrywanych na Bermudach byłem w pierwszej dziesiątce. Uważam, że biorąc pod uwagę całą stawkę zawodników, to dobry wynik na zakończenie kariery w klasie Optimist.
– Jak przygotowujesz się do kolejnego sezonu i startów w nowej klasie?
– Sezon trwa właściwie przez cały rok. Zimą na wodzie trenuję głównie za granicą, w Polsce pracuję nad kondycją i żeby nie tracić kontaktu z żeglowaniem ścigam się na Iceboardzie. Niedawno wziąłem udział w mistrzostwach Polski w tej klasie i choć to był pierwszy mój start regatowy, zająłem ósme miejsce. Poza tym są zgrupowania ogólnorozwojowe, niedawno w Jakuszycach trenowałem na nartach biegowych.
– Czym różni się pływanie na desce od latania na desce po lodzie?
– Różnica jest całkiem spora. Na lodzie nie widać wiatru. Trzeba mieć dobre wyczucie w rękach, żeby panować nad żaglem, ale radzę sobie z tym coraz lepiej. Pewnie trochę czasu zajmie mi osiągnięcie pełnej perfekcji, ale chcę opanować technikę żeglowania w maksymalnym stopniu.
– Nie chcesz ścigać się na bojerach?
– Bojery są fajne, ale to Iceboardy są spokrewnione z windsurfingiem, więc skupiam się na nich. Nigdy nie latałem na bojerze, wolę deskę.
– Co chciałbyś osiągnąć podczas tegorocznych startów w klasie Techno?
– Założyłem sobie, że będę starał się osiągać jak najlepsze rezultaty, ale sukces nie będzie moim głównym celem. Ten rok przeznaczam na samodoskonalenie, trening. O sukcesy powalczę za rok.
– Jak wspomniałeś, mimo zimy sezon treningowy trwa. Jakie są twoje najbliższe plany, jeśli chodzi o zgrupowania?
– Moją menadżerką jest mama, ja nie pamiętam dokładnie wszystkich terminów. Ale wiem, że za dwa tygodnie wyjeżdżam na zgrupowanie do Kadyksu, a w marcu i kwietniu czekają mnie kolejne – zagraniczne. W sumie cztery wyjazdy. Chcę skupić się na doskonaleniu manewrów i lepszym opanowaniu deski. No i dopiero potem będą pierwsze regaty w Polsce. W tym roku najważniejsze starty to mistrzostwa Polski i mistrzostwa Europy.
– Sporo czasu za granicą, a co za tym idzie sporo nieobecności w szkole…
– Chodzę do drugiej klasy Gimnazjum Autonomicznego w Sopocie. Mam ogromne wsparcie i pełne zrozumienie ze strony dyrekcji szkoły i nauczycieli. I staram się rewanżować za to najlepiej jak potrafię. Mimo częstych nieobecności radzę sobie z nauką i to całkiem dobrze. Mam średnią 5,4. Może to dlatego, że zarówno w szkole, jak i w sporcie podchodzę do sprawy zadaniowo. Stawiam sobie kolejne cele i je realizuję.
– Przede wszystkim szkoła i sport, a gdzie koledzy?
– Dla kolegów nie mam zbyt wiele czasu. Mój świat to szkoła i treningi. Poza treningami żeglarskimi mam jeszcze codziennie po trzy godziny treningu ogólnego. Biegam albo ćwiczę na siłowni. W ogóle każda forma zaprawy sportowej mi odpowiada. Staram się na ćwiczenia przeznaczać jak najwięcej czasu. Koledzy być może trochę zazdroszczą mi wyjazdów i częstych nieobecności w szkole, ale z drugiej strony domyślają się, że to nie są same przyjemności i wypoczynek. Widzą, jak wiele czasu poświęcam na sport, jak muszę nadrabiać zaległości w szkole. Na pewno trzymają za mnie kciuki podczas startów.
– Sporo wyrzeczeń. Z czego jeszcze musisz rezygnować?
– Z niezdrowej żywności, ale na to akurat nie narzekam. Jem tylko to, co zdrowe. Nie ruszam żywności przetworzonej, fast foody omijam z daleka. Nie jem jasnego pieczywa. Uważam, że to co jem, wpływa na to jak wyglądam, jak się czuję, w jakiej jestem formie. A to dla sportowca bardzo ważna sprawa. Dlatego w mojej diecie dominują warzywa i owoce oraz świeże mięso.
– Twoje sportowe marzenie?
– Moje marzenie i mój cel długofalowy to start w igrzyskach olimpijskich. Mam nadzieję, że będzie to możliwe już przy najbliższej okazji, za trzy lata w Tokio.
Kamil Manowiecki – ur. 2002 r.
klub: SKŻ Sopot
klasa: Techno 293
trenerzy: Maciej Dziemiańczuk, Robert Pellowski
wybrane sukcesy w klasie Optimist:
Międzywojewódzkie Mistrzostwa Młodzików 2015 – 1 miejsce
Igrzyska Młodzieży Szkolnej i Gimnazjalnej 2015 – 3 miejsce
Puchar Opti 2015 – II miejsce
XXII Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży, Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych 2016 – 1 miejsce
PODZIEL SIĘ OPINIĄ