< Powrót
1
marca 2016
Tekst:
Dariusz Olejniczak
Zdjęcie:
Tadeusz Lademann
Najważniejszym zadaniem Piotra Myszki jest utrzymanie formy do igrzysk w Rio de Janeiro.

Nie ma złotego środka na problemy w Rio

Niedawny sukces polskich windsurferów podczas Mistrzostw Świata w klasie RS:X w Izraelu cieszy nie tylko samych zawodników i kibiców, ale także przedstawicieli Polskiego Związku Żeglarskiego. O tym co z tego wynika dla naszych kadrowiczów i o problemach z jakością wody w olimpijskiej Zatoce Guanabara rozmawiamy z wiceprezesem Polskiego Związku Żeglarskiego ds. sportu, Tomaszem Chamerę.

– Piotr Myszka i Małgorzata Białecka wrócili z Ejlat ze złotymi medalami. To sukces, ale i wyzwanie w roku igrzysk olimpijskich…

– Rzeczywiście, cieszymy się bardzo z tak świetnych wyników, ale teraz nasi złoci medaliści muszą utrzymać tak dobrą formę i powtórzyć wynik w Rio. Można powiedzieć, że sami skazali się na presję oczekiwań ze strony środowiska żeglarskiego i kibiców. Przyznaję, że to niełatwa sytuacja.

– A czy trenerzy innych kadr podpytują, jaka jest tajemnica sukcesów polskich windsurferów?

– Oficjalnie nikt takich rozmów nie prowadzi, bo nikt nie udzieli szczerych odpowiedzi na dociekliwe pytania. Sport to jest swego rodzaju wojna, żeglarstwo pod tym względem nie różni się od innych dyscyplin. Każdy wie, jakimi armatami dysponuje przeciwnik, rozpracowuje go, ale swoich tajemnic nie sprzedaje.

– Kilka dni temu pojawiły się w mediach kolejne informacje o zanieczyszczeniu Zatoki Guanabara, która będzie areną zmagań olimpijczyków. Czy Polski Związek Żeglarski monitoruje sytuację i stara się zabezpieczyć polskich reprezentantów przed skutkami kontaktu z zanieczyszczoną wodą?

– Media co jakiś czas przekazują alarmistyczne informacje o brudnej wodzie w akwenie olimpijskim. Taka sytuacja nie jest zaskoczeniem ani dla nas, ani dla organizatorów igrzysk. Niestety trudno w ciągu trzech czy czterech lat uporać się z problemem, który narasta od dobrych stu lat. Brazylijczycy pod pręgierzem opinii publicznej, próbują coś z tym fantem zrobić. Z mniejszym lub większym skutkiem. My wliczamy to ryzyko do naszych kalkulacji. I chodzi nam nie tylko o brudną wodę, ale ogólnie o to, by nic złego naszym zawodnikom się nie przytrafiło. Żeglarze starają się unikać kontaktu z wodą, choć w ich przypadku to trudne.
Największy problem z wodą jest w przystani Marina da Gloria. Z drugiej strony można sobie z nim w miarę prosto poradzić, bo chodzi o okresowe zamknięcie dopływu z rur odprowadzających zanieczyszczenia do Zatoki.
Najważniejsze, żeby podczas regat nie padało i nie było żadnych burz, bo wtedy woda z siedmiu czy ośmiu rzek wpadających do oceanu może spowodować dodatkowe utrudnienia. Niestety złotego środka na problemy z zanieczyszczeniem Zatoki Guanabara nie ma. Dmuchamy na zimne, ale równocześnie zachowujemy zdrowy rozsądek.

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0