Przemysław Struś: Optimist jest nie do zastąpienia
O słabych startach Polaków w Mistrzostwach Świata klasy Optimist, trudach trenerskiej profesji i nadziejach na przyszłość rozmawiamy z Przemysławem Strusiem, trenerem kadry narodowej i szkoleniowcem grupy A w YKP Gdynia.
– Od Mistrzostw Świata klasy Optimist w Dziwnowie minęło już trochę czasu, ale chcę do nich wrócić i zapytać o przyczyny nienajlepszego występu naszych reprezentantów. Na poziomie europejskim radzą sobie całkiem dobrze, a nawet znakomicie, natomiast w konfrontacji z czołówką światową tak dobrze już nie jest…
– Poziom mistrzostw Europy i mistrzostw świata jest diametralnie różny. W mistrzostwach naszego kontynentu startują zawodnicy z miejsc od piątego do trzynastego. I to nie jest nasza specyfika, ten system obowiązuje w innych reprezentacjach. W mistrzostwach Europy startują nawet reprezentanci krajów azjatyckich, którzy nie dostali się na mistrzostwa świata, czy na ich Asian Games. Przyjeżdżają z Azji do Europy czwarte w kolejności drużyny, zawodników jest troszkę mniej, chłopcy i dziewczęta startują razem. Jest trochę łatwiej niż na mistrzostwach świata. Tymczasem na światowym poziomie jest dużo większa konkurencja, naszym zawodnikom brakuje opływania w czołowej stawce. Umiejętnościami raczej nie odstajemy od poziomu światowemu. Zresztą pokazał to Filip Szmit (UKŻ Niegocin Giżycko) podczas Międzynarodowych Mistrzostw PSKO, zajmując trzecie miejsce za dwoma zawodnikami niemieckimi. W tej imprezie startowali też uczestnicy mistrzostw świata. Zatem Filip udowodnił, że potrafi pływać na międzynarodowym poziomie. Nasi optimiściarze mają potencjał. Niestety do czynników, które już wymieniłem, doszło jeszcze trochę drobnych błędów popełnionych przez naszych zawodników podczas tych mistrzostw, a to przełożyło się ostatecznie na słaby ogólny wynik.
– Mówi pan o braku opływania. Brakuje okazji, żeby uzupełnić ten brak?
– Okazji jest bardzo wiele. Tyle że kalendarz imprez w Polsce jest przepełniony. W sezonie, od początku maja, mamy właściwie co dwa tygodnie regaty eliminacji Energa Sailing Cup. W tym samym czasie, kiedy odbywają się duże międzynarodowe imprezy. Część zawodników była w Workum, ale z uczestników mistrzostw świata był tam tylko wspomniany Filip Szmit. A jest to jedna z najważniejszych imprez w klasie Optimist w Europie. Wielka szkoda, bo tam można byłoby się „przetrzeć”. Znalibyśmy nasz poziom na tle drużyn zagranicznych, wiedzielibyśmy ile pracy włożyć w przygotowania do startu w mistrzostwach świata.
– Sezon dużych imprez z wolna dobiega końca…
– Tak. Na początku października czekają nas jeszcze drużynowe Mistrzostwa Polski PSKO. To będzie podsumowanie sezonu, w którym ścigać się będzie szesnaście najlepszych drużyn z kraju.
– Kilku czołowych zawodników kończy karierę na Optimistach. Jak w związku z tym zapowiada się przyszły sezon?
– Rzeczywiście, ten rok jest specyficzny. Następuje swego rodzaju zmiana pokoleniowa. Z pierwszej dziesiątki najlepszych zawodników mistrzostw Polski aż dziewięć osób zmienia klasę. Ale mamy następców. Pozostaje z nami wciąż Filip Szmit, jest Sławek Kapałka (YKP Gdynia), Kuba Gołębiowski z MOS Iława, jest Igor Kuczys z gdyńskiej Arki. Oni będą stanowić motor napędowy reprezentacji. Dołączą do nich inni, którzy szybko dorównają im umiejętnościami i wykażą się zaangażowaniem. Przed tą grupą „następców” jeszcze sporo pracy, muszą też zdobyć odpowiednie doświadczenie w startach regatowych.
– Komandor MKŻ Arka Gdynia uważa, że zanim młodzi zawodnicy przesiądą się na Lasery, powinni trenować przez jakiś czas na O’pen Bikach. Co pan na to?
– Nie zgadzam się z tą opinią. Uważam, że to kolejna niepotrzebna klasa. Jeśli ktoś przesiada się w wieku 14, 15 lat na Laser, to znaczy, że jest dobry i w Optimistach osiągnął wszystko co mógł osiągnąć. Jeśli wcześniej szuka innej klasy, to znaczy że w Optimistach mu nie poszło. Szuka furtki, niszy, w której mógłby się wykazać.
Były już takie klasy „pośrednie” Zoom, Splash. I jakoś się nie utrzymały. Laser 4,7 ma żagiel większy o sto dwadzieścia centymetrów od Optimista. Rzeczywiście sam kadłub jest cięższy, ale to jest kwestia przygotowania fizycznego. Kiedyś nie było ani O’pen Bika, ani Radiali, ani 4,7 i zawodnicy jakoś sobie radzili. Maciej Grabowski udowodnił, że w tym systemie można było przygotować się do imprez o randze mistrzowskiej czy nawet do igrzysk.
– Pana zdaniem O’pen Biki się nie przyjmą?
– Nie powinny. Jesteśmy za biednym społeczeństwem i nie stać nas na kupowanie łódki za dziesięć czy dwanaście tysięcy na dwa lata. Wystarczy sprzedać Optimista za sześć tysięcy, dołożyć drugie sześć i już ma się Lasera z drugiej ręki w dobrym stanie.
– A dlaczego Optimisty są takie dobre?
– Po pierwsze są tańsze od wielu innych łódek. Po drugie istnieje duży rynek wtórny. Na takiej łódce kupionej z drugiej ręki można przygotować się do startów w grupie B, a nawet pływać pierwszy sezon w grupie A. Na świecie są tysiące Optimistów, żadna klasa chyba tego nie jest w stanie przebić. To jest łódka nieskomplikowana, ale jeśli ktoś chce się liczyć w czołówce, musi przyłożyć się do treningu kondycyjnego i do pracy przy silnym wietrze, do trymowania. To rozwija wszechstronne umiejętności żeglarskie. Może i są łódki bardziej nowoczesne, ale Optimist jest nie do zastąpienia.
– Nie kusi pana czasem żeby zmienić tę „pierwszą klasę” na jakiś inny, bardziej zaawansowany poziom?
– Nie. Od czasu do czasu mam kontakt z łódkami innych klas, ale uważam, że jeśli ktoś wyspecjalizował się w jednej klasie, to zmiana na inną niesie ze sobą pewne ryzyko. Nie jest to oczywiście niemożliwe. Udowodnił to Mirek Laskowski z Chojnickiego Klubu Żeglarskiego, który po wielu latach trenowania optimiściarzy przeszedł do szkolenia zawodników w klasie Laser i zrobił to z dobrym skutkiem. Poczuł „zmęczenie materiału”, więc zmienił klasę, środowisko i wiek podopiecznych.
– No właśnie, jak panu pracuje się z młodzieżą?
– Optimist to bardzo specyficzna klasa. Pracujemy nie tylko z zawodnikami, ale i z ich rodzicami. I to jest czasem najtrudniejszy element pracy szkoleniowca. Poza tym – dzieci potrafią docenić wysiłek włożony w ich szkolenie, rodzice nie zawsze. Ale my, trenerzy, robimy swoje, bo trzeba iść do przodu. Liczą się efekty sportowe.
A co do pracy z młodymi ludźmi – trzeba mieć z nimi dobre relacje. Czasem trzeba być przyjacielem, wysłuchać co mają do powiedzenia. Nie można odwracać się od ich pozasportowych problemów. Trzeba łączyć trening sportowy z pracą psychologa i pedagoga. Trenerzy łączą sporo obowiązków. Wiemy o naszych podopiecznych nieraz więcej, niż ich zapracowani rodzice. Przy okazji treningów, wyjazdów szkoleniowych, regat, spędzamy z dzieciakami więcej czasu niż oni. Tym bardziej przykro, kiedy rodzice nie chcą słuchać naszych uwag, nie chcą wspierać i nas trenerów, i swoich dzieci. A bez wzajemnego zaufania nie ma wyników sportowych.
– Koniec sezonu regatowego to nie koniec pracy, jakie są pańskie plany na najbliższe miesiące?
– W YKP Gdynia szykuje się zmiana warty. Odchodzą Misiek Krasodomski, Tytus Butowski i Wiktor Kamiński. Ale są następcy, których znam już z obozów zimowych. Przed nami sporo pracy i ci młodsi już w przyszłym roku mogą sprawić sporo niespodzianek, pokazać, że nie są gorsi od poprzedników. Zostali z nami Sławek Kapałka i Filip Szmit. Mam nadzieję, że pomogą młodszym wdrożyć się w rygory treningowe. Jest też z nami Pola Dzik. Wierzę, że ona w drużynie dziewczęcej pokaże w przyszłym roku wysoki poziom. Jest Gucio Miciński zajmujący wysokie miejsce w rankingu grupy B. Oni muszą przepracować dobrze zimę. Trenujemy wszyscy przez cały rok, nie ma przerwy. Może mamy gorsze warunki i możliwości niż drużyny francuskie czy niemieckie, ale już jesteśmy na etapie wstępnego planowania i współpracy z ekipami z Niemiec, Szwajcarii czy Portugalii. Będziemy trenować za granicą i liczymy, że do następnego sezonu startowego będziemy dobrze przygotowani.
Przemysław Struś
Żegluje od 10 roku życia, czyli ponad dwadzieścia lat. Pływał na Optimiście i Laserze. Mistrz Polski w kl. Optimist, reprezentant kraju na mistrzostwa Europy, wicemistrz Polski w klasie Laser Radial. Swoje doświadczenie i wiedzę przekazuje zawodnikom YKP Gdynia od 2005 roku. Początkowo współpracował z trenerami Zdzichem Staniulem oraz Darkiem Dołęgą, a następnie został samodzielnym trenerem gr. A przy YKP Gdynia. Trzykrotnie został powołany na stanowisko trenera podczas mistrzostw Europy, w których polscy zawodnicy zdobyli kilka medali. Trener kadry narodowej podczas Mistrzostw Świata Optimist w 2015 r.