< Powrót
8
grudnia 2017
Tekst:
Dariusz Olejniczak
Zdjęcie:
arch. Przemysława Tarnackiego

Przemysław Tarnacki: Mamy szanse na podium w Sydney-Hobart

26 grudnia załoga Ocean Challenge Yacht Club wystartuje w wyścigu Sydney-Hobart. Polacy popłyną na 80-stopowym jachcie „Weddel” klasy Grand Mistral 80. W rozmowie z nami skipper Przemysław Tarnacki mówi o przygotowaniach do regat i szansach polskiej załogi.

– Cała 28-osobowa załoga to doświadczeni żeglarze, czy kiedykolwiek mieliście okazję pływać w takim składzie?

– Każda z tych osób pływała ze mną po Karaibach albo na Morzu Śródziemnym. Można przyjąć, że co najmniej połowa ekipy żeglowała kiedyś wspólnie, jednak razem w takim składzie nie pływaliśmy. Nigdy nie było okazji czy potrzeby, by żeglować z tak liczną załogą.

– Jak podzieliliście zadania?

– Całość ustaleń nie jest jeszcze dopięta na ostatni guzik, pewnie ostatecznie ułożymy to na miejscu, w Australii. Popłyniemy w systemie trójwachtowym, przy dwugodzinnych wachtach. Będzie trzech sterników na pokładzie. Poza mną dwaj przedstawiciele armatora, z doświadczeniem w regatach Volvo Ocean Race lub wcześniejszych Whitbread, ale także Sydney-Hobart. W warunkach silnowiatrowych sternicy będą zmieniać się co godzinę.

– Rola sternika jest kluczowa, ale które funkcje będą szczególnie wymagające?

– Zadaniem sternika jest dobre ułożenie łódki na falach i przy silnym wietrze. To odpowiedzialne zadanie, ale niemniej trudne będzie miała też ekipa do zmiany żagli dziobowych oraz ludzie odpowiedzialni za refowanie i rozrefowanie grota, bo na tej trasie wiatr będzie zmienny i szczególnie nocą czeka ich ciężka praca.

– Ilu członków załogi startowało w Sydney-Hobart?

– Dwie osoby. Znają specyfikę tych regat i akwen. Poza tym dwie kolejne pływały tą trasą w rejsie dookoła świata.

– Jacht, na którym popłyniecie jest wam znany. Co zdecydowało, że wybraliście właśnie tę jednostkę?

– To, że ją znamy nie jest istotne. Zdecydowały inne czynniki. Mieliśmy do wyboru trzy, w tym dwie bardziej ekstremalne i szybsze, klasy Volvo Ocean Race 70. Wybraliśmy tę ze względu na długość, która pozwala jachtowi lepiej radzić sobie na falach. Poza tym nie jest to tak ekstremalna konstrukcja, nie ma awaryjnych daggerboardu i canting keela. Chcieliśmy uniknąć związanych z tym problemów, bo w panujących tam warunkach, przy składzie amatorsko-profesjonalnym, moglibyśmy sobie z nimi nie poradzić. Zatem ten wybór to wypadkowa zdrowego rozsądku i osiągów jachtu.

– Na jaki rezultat może przełożyć się ten wybór?

– Startujemy w klasie Maxi, ze zwycięzcami z poprzednich lat, więc siłą rzeczy na Line Honours nie mamy co liczyć. Będą tam wielkie, wspaniałe jachty i gwiazdy żeglarstwa. Dla nas wielkim zaszczytem jest to, że startujemy z nimi w jednej klasie. Będziemy walczyć o jak najlepszą lokatę w czasie przelicznikowym i tu mamy szanse na podium, jeśli powieje silny, baksztagowy wiatr z rufy. W podobnych warunkach testowaliśmy ten jacht na finiszu wyścigu Giraglia Rolex Cup z Saint Tropez do Genui. Płynęliśmy w nocy, przy wietrze o sile 35-37 węzłów, a jacht na dużych falach osiągał 26 węzłów. Ta łódka lubi takie warunki, silny baksztag to optimum.

– W Polsce udział naszej załogi w regatach Sydney-Hobart postrzegany jest wciąż jako wydarzenie historyczne…

– Fakt, że będzie to czwarty polski start w historii regat mówi sam za siebie. Popłynie całkowicie polska załoga, z polskiej inicjatywy, na jachcie regatowym. To będzie duży wysiłek, ale opłaci się, bo zbierzemy w czasie tych regat ogromne doświadczenie. Uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z czasem coraz więcej polskich załóg startowało w tym wyścigu.

– Co dla pana osobiście oznacza start w Sydney-Hobart?

– Warunki, w jakich odbywa się ta impreza sprawiają, że to spore wyzwanie żeglarskie. I to niezależnie od trybu, w jakim się płynie – czy regatowym, czy tylko po to, by pokonać tę trasę z punktu A do punktu B. Teraz najważniejszym zadaniem dla mnie i całej załogi jest jak najlepsze wykorzystanie na przygotowania kilku dni w Australii tuż przed startem. Obmyślenie jak popłynąć i bezpiecznie ukończyć regaty. Na tym koncentrujemy się od dwóch miesięcy.

– Kiedy Ocean Challenge Yacht Club podjął decyzję o wystawieniu swojej załogi w regatach Sydney-Hobart?

– Dwa lata temu podczas klubowego spotkania ogłosiliśmy, że chcemy wziąć udział w regatach Sydney-Hobart. W grudniu 2016 roku stwierdziliśmy, że to będzie właśnie tegoroczna edycja. Przygotowania trwały rok. W tym czasie skompletowaliśmy załogę, wybraliśmy jacht i dopracowaliśmy całą masę ważnych szczegółów. A teraz wcielimy nasz plan w życie.

– A co po powrocie z Australii? Czy wybiegacie już myślami w przyszłość?

– Przygotowujemy w klubie ciekawy projekt, który chcemy zrealizować w perspektywie kilku najbliższych lat, ale na razie nie chcę mówić o szczegółach.

Strona regat 

Przemysław Tarnacki – ur. 1978 r.
klub: Ocean Challenge Yacht Club – komandor
pomysłodawca regat Sopot Match Race zaliczanych do żeglarskiego Pucharu Świata  Match Race Super League
czterokrotny mistrz świata w klasie International Micro Tonner
wielokrotny mistrz Polski, m.in. w klasach Micro, 730, 560
wspólnie z załogą zwycięzca St. Maarten Heineken Regatta 2016 w klasie Volvo Ocean Race
2 miejsce w St. Maarten Heineken Regatta 2017 w klasie Ocean Racing

www.tarnacki.com
http://oceanchallenge.club

Co myślisz o tym artykule?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

PODZIEL SIĘ OPINIĄ