Słyszeliście o… pływającej rzeźbie Juliena Berthiera?
Wygląda jak tonący jacht, ale w rzeczywistości jest niezwykłą instalacją francuskiego artysty Juliena Berthiera o nazwie „Love Love”. W jaki sposób powstała?
Julien Berthier jest urodzonym w 1975 roku francuskim podróżnikiem i artystą, który słynie z niecodziennych projektów. W 2004 roku wyrył w trawniku kilkumetrowe litery układające się w napis „Everything’s Gonna Be Alright” („Wszystko będzie dobrze”), który odczytać można było jedynie z lotu ptaka. Dwa lata później przygotował walizkę z ekranem, na którym wyświetlał się napis „Take a chance on me” – refren ze słynnej piosenki Abby.
W 2007 roku Francuz rozpoczął projekt „Love Love”, do którego wykorzystał porzucony, 6,5-metrowy jacht. Julien Berthier przeciął jednostkę na pół, załatał rufę i zamontował na niej balast oraz silnik. W ten sposób powstała niezwykła łódka, która sprawia wrażenie jakby tonęła.
– Chciałem utrwalić moment na kilka sekund przed zatonięciem łodzi, tworząc niekończącą się wizję dramatycznej chwili – tłumaczył artysta na łamach Daily Mail.
Jacht nie był tylko konstrukcyjną ciekawostką, która w wodzie znalazła się na czas zrobienia zdjęć. Berthier pływał na niej po Normandii, Anglii i Niemczech, wszędzie wzbudzając zrozumiałe zainteresowanie. Artysta uprzedzał służby ratunkowe o swoich rejsach, ale inni żeglarze – nieświadomi sytuacji – często próbowali przyjść mu z pomocą. Tymczasem, wbrew pozorom łódź była bezpieczna.
Nieoczekiwanie „Love Love” stał się też symbolem… kryzysu finansowego. W 2008 roku, dwa dni po bankructwie Lehman Brothers, został bowiem ustawiony przed gmachem banku. Choć był to zbieg okoliczności, niektórzy komentatorzy i dziennikarze uznali „Love Love” za proroczą wizję kryzysu.
Instalacja okazała się sukcesem nie tylko medialnym. Po zakończeniu projektu Julien Berthier sprzedał swoją rzeźbę za 50 000 £.