< Powrót
13
kwietnia 2023
Tekst:
Andrzej W. Piotrowski
Zdjęcie:
arch. Andrzeja W. Piotrowskiego
Andrzej W. Piotrowski.

Szlakiem Wielkich Polaków: z Buffalo na Azory

Od 2014 r. polonijny żeglarz Andrzej W. Piotrowski pływa w rejsach Szlakiem Wielkich Polaków. Dzisiaj publikujemy czwartą część jego opowieści o odkrywaniu i upamiętnianiu polskich śladów poza granicami kraju.

Andrzej W. Piotrowski w 2014 r. rozpoczął projekt rejsów Szlakiem Wielkich Polaków. Od tego czasu przepłynął tysiące mil morskich. W ubiegłym roku dotarł do Polski, symbolicznie kończąc rejs Władysława Wagnera – pierwszego Polaka, który jachtem opłynął świat. Polonijny żeglarz z Chicago w tym roku planuje kontynuowanie rejsu.

Zapraszamy do przeczytania jego opowieści o projekcie Szlakiem Wielkich Polaków. Pierwszą część opublikowaliśmy 2 marca. Drugą: 16 marca. Trzecią: 31 marca. Dzisiaj część czwarta.

Pechowy 4 lipca

Na początku maja 2019 r. rozpoczął się remont sezonowy jachtu „Kpt. Wagner II”. Trwał on praktycznie do końca czerwca.

Najwięcej czasu zabrały sprawy związane z maszynownią. Okazało się, że do wymiany są kable elektryczne okalające silnik, rozrusznik jak też alternator.

Trasa rejsu Szlakiem Wielkich Polaków 2019.

Trasa rejsu Szlakiem Wielkich Polaków 2019.

Biedzili się nad tym fachowcy z Smith Boys Marina jak też znajomi Ireny Woszczak. Ona sama wraz z siostrzenicą zgłosiły akces do wzięcia udziału w rejsie.

W połowie rejsu – jeszcze na wodach kanadyjskich – miała nastąpić wymiana załogi. Na drugą część zapisało się dwóch polonijnych żeglarzy z Buffalo. W międzyczasie poznawałem kolejne polonica w Buffalo i okolicach.

Mocne wrażenie spowodował wizyta na polskim St. Stanislaus Cemetery z okazji amerykańskiego święta zmarłych – Memorial Day. Szczególnie odwiedziny kwatery polskich weteranów drugiej wojny światowej zrobiło na mnie wielkie wrażenie.

Ostateczny termin wyjścia został wyznaczony na 4 lipca. Niestety dokładnie tego dnia rano skipper podczas przechodzenia przez pokład i kokpit w kierunku rufy zahaczył o linę na pokładzie i wylądował bardzo nieszczęśliwie na skrajniku rufowym. Skutek? Wyłamana w łokciu lewa ręka, wizyta w szpitalu, operacja i założenie gipsu na kolejne dwa tygodnie.

Toteż dopiero 19 lipca 2019 r. „Kpt. Wagner II” wypłynął ponownie na Lake Erie ze skipperem mającym rękę w specjalnym temblaku.

Francuski Montreal

Jeszcze tego samego dnia jacht dopłynął do Port Colborne i następnego dnia poprzez Welland Canal – pokonując 8 śluz – dotarł do Port Weller i wpłynął na wody Lake Ontario. W połowie drogi załogę jachtu napotkał gwałtowny sztorm z wiatrem powyżej 40 węzłów i kilkumetrową falą.

Dopiero po kilkunastu godzinach sztorm odpuścił przy końcu jeziora i „Kpt. Wagner II” wpłynął na St. Lawrence River docierając tego dnia do amerykańskiego portu Clayton. Tutaj jacht spędził dwa dni oczekując na dostawę zapasowego alternatora do silnika.

Następnie pokonał kolejnych 7 śluz i dotarł do Montrealu. Ostatni 15 milowy odcinek pod prąd do mariny zabrał nam 6 godzin płynąc pod 5-węzłowy prąd rzeki St. Lawrence.

W Montrealu staliśmy dwa dni i zwiedziliśmy miasto. Znaleźliśmy polonijną restaurację Staś wpisując się do ich książki gości. Zwiedziliśmy też śródmieście Montrealu z prawdziwym francuskim folklorem.

Stąd żeglując dalej drogą wodną znaną jako St. Lawrence Seaway mijając po lewej burcie miasto Quebec dopłynęliśmy do kanadyjskiej mariny Cap-A-L’Aigle gdzie nastąpiła wymiana załogi. Na trasie do Cap-A-L’Aigle oprócz skippera Andrzeja W. Piotrowskiego płynęła Irena Woszczak (w cywilu wiceprezeska Kongresu Polonii Amerykańskiej w Buffalo) i jej siostrzenica Lily Rzepecka. Na ich miejsce zaokrętowali się kolejni żeglarze z Buffalo; Bogdan Kotnis i Jesse Wicher.

Z mariny wyszliśmy 31 lipca. Trasa dalej prowadziła drogą wodną St. Lawrence Seaway tym razem szerokimi wodami St. Lawrence Bay. Żegluga była przyjemna, aczkolwiek na trawersie wyspy Miguelon natrafiliśmy na silny przeciwny wiatr, musieliśmy zrzucić żagle i uruchomić silnik.

Nocą przepłynęliśmy cieśninę między wyspami Miguelon i St. Pierre i w poniedziałek rano 5 sierpnia zacumowaliśmy przy pomoście szkoły żeglarskiej w St. Pierre. Zaskoczeniem była wizyta francuskich celników i urzędników Immigration. Okazało się, że Miguelon i St. Pierre są francuską eksklawą na Nowej Fundlandii. Od Chicago przepłynęliśmy 2350 Mm.

W St. Pierre nie znalazłem żadnych poloników. Tylko szanta śpiewana przez nieodżałowanego Jurka Porębskiego “Dziewczęta z St. John’s i St. Pierre” przypomina nam, że St. Pierre był portem licznie odwiedzanym przez polskich rybaków łowiących na pobliskim szelfie. Ale śladów po ich pobycie nie znalazłem.

Przez Atlantyk

Z St. Pierre leżącego już nad Atlantykiem do Azorów było około 1500 Mm. Niekorzystna pogoda (silny przeciwny wiatr) spowodowała, że dopiero 11 sierpnia w niedzielę po zatankowaniu paliwa, wody i zakupieniu żywności wypłynęliśmy w kierunku Azorów. Prognozy pogody były pomyślne, aczkolwiek po drodze mieliśmy napotkać niż z wiatrami w granicach 25 węzłów.

Wszystko się zgadzało do wspomnianego niżu. Oczywiście przyszedł, ale z dużo większym wiatrem (w porywach powyżej 40 węzłów) i dużą falą. Po przejściu tej sztormowej pogody wiatr ustalił się na kierunki wschodnie, czyli od Azorów i kolejne cztery dni halsowaliśmy pod wiatr.

W środę 21 sierpnia będąc w odległości około 90 mil od wyspy Flores zdecydowałem się na uruchomienie silnika i płynięcie pod wiatr bezpośrednio na wyspę. Następnego dnia weszliśmy do mariny na wyspie. Postój fatalny – marina słabo chroniona przed prądami i falą. Zatankowaliśmy paliwo (przywieźli nam je z pobliskiej stacji paliwowej) i zaraz po tym wypłynęliśmy z portu. Kurs prowadził do odległej o około 150 Mm Horty na wyspie Faial. Następnego dnia po południu zacumowaliśmy w marinie Horta. W Horta śladów polskich jest dużo – najwięcej w najbardziej znanym barze żeglarskim Cafe Sport i na otaczającym marinę falachronie i murach.

Właściciel baru Jose Azevedo jest moim przyjacielem od lat, toteż kolejne spotkanie było pretekstem do wspomnień i refleksji jak szybko biegnie czas. Polskie ślady to proporce i fotografie czy grafiki w Cafe Sport na ścianach i sufitach plus malunki na falochronie.

Część moich własnych, począwszy od najstarszego proporca Joseph Conrad Yach Club z 1991 r., po kolejne z lat 1997, 2004, 2007, 2008, 2009. Obrazowały wizyty polonijnych jachtów z Chicago; Solidarity, Gemini i katamaranu Atlantic Adventure.

W Horta wyokrętował się Jesse Wicher (miał lot z Horty do Toronto). 25 sierpnia wraz z Bogdanem wypłynęliśmy z Horty i rankiem kolejnego dnia zacumowaliśmy w marinie w Praia da Vitoria na wyspie Terceira. Tutaj wyokrętował się Bogdan Kotnis i wrócił do rodzinnego Buffalo.

Z uwagi na nadchodzącą jesień i brak załogi zdecydowałem się zostawić jacht na wyspie (slipując go na ląd) i kontynuować rejs w roku 2020. Od Chicago przepłynęliśmy już 3850 Mm.

Andrzej W. Piotrowski jest polskim i polonijnym żeglarzem, dziennikarzem, współpracownikiem-korespondentem magazynów żeglarskich „Rejs” i „H2O”, a także „Dziennika Związkowego” i miesięcznika „Polonia” w Chicago. Żeglarstwo uprawia od 1963 roku, pływając turystycznie i ścigając się w regatach. Kilkanaście razy przepłynął Atlantyk. W ubiegłym roku symbolicznie zamknął nieukończony rejs Władysława Wagnera.

Co myślisz o tym artykule?
+1
3
+1
0
+1
1
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

PODZIEL SIĘ OPINIĄ