
Znani i nieznani: Daniel Krokosz
Bez wsparcia ze strony psychologa trudno wyobrazić sobie odnoszenie sukcesów sportowych, zwłaszcza w dyscyplinie tak wymagającej, jak żeglarstwo. Daniel Krokosz opiekuje się pomorską kadrą żeglarską od ośmiu lat, a dziś opowiada nam o swojej pracy.
– Kiedy zaczęła się pańska praca z żeglarzami?
– To się zbiegło z momentem, w którym ukończyłem studia podyplomowe. Trener Krzysztof Kierkowski, szukał psychologa dla grupy młodych żeglarzy z kadry klasy 29er – nadziei na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro i w Tokio. Rozpoczęliśmy współpracę w 2012 roku. Najpierw miała trwać rok, a potem przedłużyliśmy ją o kolejne dwa lata.
– Ale jest pan wierny tej dyscyplinie do dziś…
– Tak. Z czasem do dwudziestek dziewiątek dołączyli zawodnicy i zawodniczki z klasy windsurfingowej BiC i RS:X, i później kadra katamaranów Nacra 15 i 17 oraz Hobie. W następnej kolejności dołączyli także zawodnicy klas Optimist i Laser. Zacząłem współpracować z wieloma trenerami, z całym sztabem szkoleniowym i ta współpraca trwa do dziś. Przy czym coraz częściej zawodnicy trafiają do mnie sami, niekoniecznie kierowani przez trenerów. Wiedzą, że na udziale w treningu mentalnym mogą skorzystać.
– Czy wcześniej, zanim zetknął się pan z żeglarzami, pracował pan ze sportowcami?
– Tak. Pracowałem z tenisistami. To także sport, w którym aspekt mentalny jest bardzo istotny, tyle że zawodnik konfrontuje się z wyzwaniem sportowym indywidualnie. W przypadku żeglarzy, do pewnych umiejętności technicznych dochodzą czynniki, na które oni nie mają wpływu, jak choćby pogoda. Ich zadaniem jest właściwe przygotowanie sprzętu, odczytanie prognoz i zmieniających się warunków na wodzie. Ja sam, żeby móc pracować z żeglarzami, musiałem wgryźć się w specyfikę tej dyscypliny. To było niezbędne, żebym w ogóle mógł znaleźć wspólny język z moimi podopiecznymi.
– Łatwo pan się z nimi dogaduje?
– Znajomi psychologowie sportu żartują, że jestem przez żeglarzy rozpieszczany. Zwykle psycholog sportu musi dostosować język do poziomu świadomości zawodników, natomiast żeglarze sprawnie poruszają się w często skomplikowanej terminologii naukowej. Są bardzo wymagającą intelektualnie grupą. Nie przyjmują prostych wyjaśnień. Drążą temat, skąd biorą się konkretne zjawiska, dlaczego coś się dzieje. Można z nimi na głębszym poziomie analizować niektóre zjawiska psychiczne. Cały czas spotykam się z wysokim poziomem intelektualnym w tym środowisku, co jest powodem do radości.
– Żeglarstwo ma wpływ na pańskie zainteresowania naukowe, badawcze?
– Moją główną domeną w świecie naukowym jest zwrócenie uwagi na kliniczne aspekty sportu, a w żeglarstwie często można je zaobserwować. Stres startowy, czy zagadnienie wypalenia, albo uzależnienia od sportu… z tym ostatnim mamy do czynienia zwłaszcza w sportach ekstremalnych. Żeglarstwo jest takim sportem, zwłaszcza niektóre klasy związane z silnym przeżywaniem ekstremalnych emocji, windsurfing czy kitesurfing. To był zresztą temat mojej pracy doktorskiej – uwarunkowania zadowolenia z życia u zawodników uprawiających sporty ekstremalne. Żeglarze stanowili grupę, której poświęciłem sporo uwagi w tej pracy.
– Czy praca z żeglarzami to zadanie dla każdego psychologa sportowego?
– Nie polecałbym pracy z żeglarzami psychologom stawiającym pierwsze kroki w zawodzie. Chyba, że wywodzą się ze środowiska żeglarskiego. Uważam, że znajomość specyfiki sportu i wymagań tej grupy są bardzo ważne. Wymagania są dość wysokie ze względu na poziom wiedzy i intelektualny w środowisku żeglarzy sportowych. Oni często oczekują konkretnych rozwiązań i psycholog musi trafić w ich zapotrzebowanie. Często dochodzi do sytuacji kryzysowych wywołanych czynnikami, niezależnymi od zawodników. Psycholog musi nauczyć ich oddzielać rzeczy, na które mogą wpływać, od tych, na które wpływu nie mają.
– Jest pan żeglarzem?
– Nie mam patentu, więc żeglarzem nie jestem. Z drugiej jednak strony bardzo lubię i cenię żeglarstwo jako formę aktywności i rekreacji. Lubię żeglować w czasie wolnym ze znajomymi i jeśli tylko się da, spędzamy na rejsach po Zatoce Gdańskiej albo na jeziorach, cały weekend, a czasem nawet tydzień. Pływamy na jachtach w kilkuosobowej załodze.
– Marzy się panu jakiś daleki rejs, jakiś nieznany akwen?
– Żeglarstwo traktuję rekreacyjnie, ale marzy mi się taki turystyczny rejs wśród fiordów Norwegii i na Adriatyku. W tym roku nie ma już na to szans, może uda się za rok.
Dr Daniel Krokosz, adiunkt w Zakładzie Psychologii Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku. W praktyce zawodowej pracował z żeglarzami pływającymi w klasach 29er, 49erFX oraz kadrą B 49er. Prowadził również zajęcia z Treningu Mentalnego Żeglarzy klas juniora młodszego organizowanych przez Pomorski Związek Żeglarski i Pomorską Federację Sportu.