< Powrót
10
marca 2022
Tekst:
Barbara i Tomasz Sontowscy
Zdjęcie:
Jerzy Petke
100 lat PKM
Jacht „Korsarz” w trakcie remontu.

100 lat Polskiego Klubu Morskiego: Odbudowa ze zgliszczy

W 1922 roku w Gdańsku narodził się polski jachting. Z okazji stulecia tego wydarzenia publikujemy cykl artykułów o historii Polskiego Klubu Morskiego, napisanych przez Barbarę i Tomasza Sontowskich.

Czytaj także: Korzenie gdańskiego klubuPierwsze lata PKM, Wielki sukces „Korsarza”

W czasie II wojny światowej Gdańsk został straszliwie zniszczony. Alianci dokonywali nalotów bombowych na miasto, szczególnie na stocznie. Toczyły się tu działania wojenne. Rosjanie po zdobyciu miasta w marcu 1945 r. uważali Gdańsk za miasto wroga. Burzyli i palili całe kwartały ulic. W mieście panował głód, epidemie i bezprawie.

W niebo sterczały kikuty wypalonych domów, zwały gruzów zalegały ulice. Śródmieście zniszczone było w 90 proc., przedmieścia w 60 proc. Rumowiska porozbijanego sprzętu wojskowego i cywilnego dopełniały obrazu tragedii. Brak było wody, prądu, gazu, wszelkich środków komunikacji. Nie funkcjonował żaden zakład. Gdańsk robił wrażenie miasta martwego, które trzeba dopiero przywrócić do życia.

Twierdza Wisłoujście w 1945 r.
Fot. Jerzy Petke

Żeglarze wracają do grodu Neptuna

Już 1 lutego 1945 r. władze polskie wydały pierwsze dokumenty dotyczące polskiego morza. Liga Morska działająca w Lublinie skierowała do Gdańska inż. Stanisława Szymborskiego, w celu podjęcia przygotowań do włączenia Wybrzeża do Polski. Szymborski z czasem zaprzyjaźnił się z klubem i stał jego członkiem, przez pewien czas pełnił funkcję wicekomandora.

W lipcu 1945 r. zorganizowano w Gdyni pierwszy po wojnie kurs żeglarski. Jego uczestnicy pracowali obok zawodowych cieśli przy konserwacji sprzętu. Na całym Wybrzeżu uruchamiano jachty, wydobywano sprzęt zatopiony w morzu, rzekach, jeziorach i kanałach portowych. Cieszono się każdym ocalałym kadłubem, skrawkiem żaglowego płótna, znalezioną liną, kamizelką ratunkową, okuciem. Brakowało wszystkiego oprócz energii, ofiarności i niestrudzonego wysiłku ludzi.

W listopadzie 1945 r. na ziemiach polskich doliczono się i zinwentaryzowano 65 jachtów nadających się do naprawy. Najwcześniej zaczął remontować jachty i sprzęt pływający Gdański Okręg Ligi Morskiej.

Niewielkie grono przedwojennych członków Polskiego Klubu Morskiego, którzy wrócili po zakończeniu wojny do Gdańska, jak i żeglarze z innych stron Polski, których los zagnał na polskie wybrzeże, przystąpili w połowie 1946 r. do odbudowy klubu. W odpowiedzi na pismo Zarządu Miejskiego w Gdańsku z 29 października 1946 r. w sprawie danych o organizacji, komandor klubu kmdr Karol Kopiec informował, że klub został reaktywowany 12 czerwca 1946 r.

PKM z nową przystanią

Siedziba Polskiego Klubu Morskiego mieściła się przy ulicy Kopernika 1, a klub liczył 80 członków. Otrzymał przystań w zachodniej fosie Twierdzy Wisłoujście, ponieważ teren dawnej przystani na „Szańcu Mew” między północną fosą Twierdzy a zakrętem Pięciu Gwizdków, z basenem jachtowym i domkiem klubowym (teren dzisiejszej Bazy Przeładunkowej „Siarkopol”), zajął dla swoich jednostek pływających Gdański Urząd Morski. Po wielu zabiegach udało się uzyskać zapewnienie od admirała Adama Mohuczego z Marynarki Wojennej, że po przeniesieniu urzędu do Gdyni, teren okalający Twierdzę Wisłoujście przekazany zostanie żeglarzom gdańskim, w celu utworzenia tam miasteczka żeglarzy. 27 stycznia 1947 r. podpisano umowę dzierżawną i krótko po tym teren okalający Twierdzę przejęły cztery kluby.

Od strony południowej Polski Klub Morski i Harcerski Klub Morski „Wodnik”, od wschodniej Akademicki Związek Morski, a od północy klub żeglarski „YMCA”. Na terenie, który został przydzielony PKM-owi, znajdował się drewniany hangar (pozostałość po niemieckim klubie żeglarskim). Był poważnie uszkodzony przez wybuch bomby lub pocisku artyleryjskiego. W podobny sposób uszkodzony był slip. Znajdował się też tam zdewastowany i zanieczyszczony, pozbawiony okien, piętrowy budynek z podwórzem i zabudowaniami gospodarczymi.

Jeszcze w 1946 roku w czynie społecznym przystąpiono do porządkowania tego terenu i wyciągania zatopionych jachtów. W krótkim czasie przystań ożyła. Zaczęli napływać nowi członkowie. Z przedwojennej flotylli nie pozostał, jak się wtedy wydawało, żaden jacht.

Prace porządkowe na nowej przystani.
Fot. Jerzy Petke

W 1947 r. roboty porządkowe kontynuowano, a zorganizował je i nadzorował Tadeusz Prechitko. Do pracy stanęło 70  osób. Na terenie okalającym Twierdzę znaleziono maszty „Korsarza”, „Pirata” oraz kilku innych jednostek, które stanowiły własność niemieckich klubów żeglarskich, mających tu przed wojną i w czasie wojny swoją siedzibę. Oczyszczono fosę z porozbijanych dalb i różnych pływających śmieci. Wydobyto wrak dużego jachtu „Seeraüber”, który został zniszczony przez odłamki bomb i pocisków artyleryjskich. Oczyszczono i częściowo wyremontowano domek klubowy, ustawiono maszt w ogrodzie, pomost i boje w fosie południowej do cumowania jachtów, naprawiono slip, wybudowano specjalne pomieszczenie do przechowywania masztów. Prace te wykonali członkowie klubu, którzy przepracowali społecznie 4306 i pół godziny. 4 maja 1947 r. nastąpiło uroczyste rozpoczęcie sezonu żeglarskiego, pierwszego po siedmiu latach przerwy spowodowanej wojną.

„Pirat” i Korsarz”

Jednym z pierwszych jachtów, które udało się odnaleźć jeszcze w 1946 r., był „Pirat”. W czasie prac przy porządkowaniu portu w Gdańsku kpt. ż.w. Antoni Bereżecki, zarządzający prowizoryczną bazą remontową jednostek pływających Głównego Urzędu Morskiego w Gdańsku, znajdującą się przy Zakręcie Pięciu Gwizdków na terenie przedwojennej przystani klubu, trafił w trakcie porządkowania dna u wejścia do basenu na podwodną przeszkodę utrudniającą jego jednostkom wejście do tego basenu.

Prace przy wodowaniu jachtu „Pirat”.
Fot. Jerzy Petke

Po zbadaniu przeszkody stwierdził, że to kadłub jachtu. Wydobył go z wody, rozpoznał, że to „Pirat” i przystąpił do prac konserwacyjnych. Po ich zakończeniu przekazał jacht klubowi. Nie zażądał w zamian zwrotu poniesionych kosztów. Mimo konserwacji kadłuba i odnalezienia masztów, „Pirat” nie nadawał się do żeglugi i musiał przejść generalny remont w stoczni. Został on przeprowadzony dzięki pomocy ówczesnego delegata rządu dla spraw Wybrzeża Eugeniusza Kwiatkowskiego, człowieka oddanego gospodarce morskiej i współtwórcy portu w Gdyni. Przekazał klubowi 100 tys. złotych. Prace remontowe zakończono na początku października 1946 r. i w drugiej połowie tego miesiąca „Pirat” wyszedł na Zatokę Gdańską w swój pierwszy powojenny rejs. Dowodził nim wtedy Alfons Olszewski.

Jacht „Korsarz” został znaleziony na nabrzeżu stoczni w Przegalinie. Po dwukrotnych oględzinach przeprowadzonych przez kpt. Tadeusza Prechitkę oraz przedwojennych członków klubu: Alfonsa Olszewskiego i Urszulę Mroczkiewicz stwierdzono, że jest to ten sam dębowy jacht typu kecz, zbudowany na zlecenie i rachunek PKM-u w 1934 r. w gdańskiej stoczni Franciszka Kroppa na Siankach (Stogach).

W czasie wojny Niemcy przejęli jacht, zmienili jego nazwę na „Paul Beneke” i przydzielili sportowej jednostce SS. Pływał jako jednostka patrolowa początkowo z masztami, a później bez masztów, nosił barwy ochronne. Dowodem na to, że przedwojennego „Korsarza” Niemcy przemianowali na „Paul Beneke” jest artykuł i fotografia w czasopiśmie niemieckim „Die Yacht”. W tekście w lewym dolnym rogu na s. 399 znajduje się zdjęcie „Korsarza” pod żaglami idącego lewym halsem. Załogant zmienia kliwra na bukszprycie.

„Korsarz” w czasie regat w 1940 r.
Fot. A. Segor

Podpis pod zdjęciem brzmi: „Der Ausgleicher „Paul Beneke” der SS-Sportgemeinschaft Danzig nahm zum erstenmal am den Regatten vor Zoppot teil”. Klubowe, przedwojenne fotografie  jachtu pokrywały się ze zdjęciami zamieszczonymi w „Die Yacht”. Pod koniec wojny Niemcy roztaklowali jacht. Takielunek złożyli na terenie starej Twierdzy, obecnej siedzibie klubu. Odzyskany jacht był uszkodzony przez wybuch bomby. Wymagał remontu nadbudówki, wnętrza oraz zakupu nowych żagli. W 1947 r. przewidywano, że koszt remontu wyniesie około 800 tys. zł.

Remont jachtu „Korsarz”. Fot. Jerzy Petke

Odbudowa klubowej floty

Prócz „Pirata” i „Korsarza” klub posiadał jeszcze kilka jachtów. Pierwszym była przedwojenna „Maryla”, która została wyremontowana w 1946 r. Później zakupiono do niej żagle, odmalowano i już w lecie 1947 r. pływała po zatoce. Później, kiedy „Pirat” pływał w zagranicznych rejsach, na „Maryli” szkolono żeglarzy. PKM posiadał także jacht „Kaper”, który członkowie klubu wyposażyli w nowy takielunek. Wydawało się, że wystarczy niewielki remont i będzie mógł pływać, jednak po przystąpieniu do prac okazało się, że kadłub jest w złym stanie i jacht wycofano z eksploatacji.

Jerzy Petke przy pracach przy wydobyciu zatopionego jachtu „Seeraüber”, później nazwanego „Harnaś”.
Fot. ze zbiorów Jerzego Petke

Polski Klub Morski otrzymał także jachty poniemieckie. Z przydziału dostał jacht zwany „Danutą”. Był tej samej klasy co przedwojenna „Danuta” R-6, lecz przed wojną nosił nazwę „Sopot”. W 1947 r. wymagał remontu, nowego omasztowania, olinowania i ożaglowania, na co PKM nie mógł sobie pozwolić. Ostatecznie trafił do Marynarki Wojennej, a następnie do Jacht Klubu Morskiego „Kotwica”, gdzie pływał do lat siedemdziesiątych jako „Mat”.

W skład floty klubowej wszedł też jacht „Leon”. Miał powierzchnię żagli 30 m² i był podobny do folkbota. Niestety był równie zniszczony jak „Danuta”. Następny był „Kondotier”, który wcześniej nosił nazwę „Frechdachs”. Miał mahoniowy kadłub, ok. 30 m² żagla i był nieznacznie uszkodzony. Członkowie klubu wydobyli z południowej fosy jacht Harnaś”, dawny „Seeraüber” o pow. żagli ok. 100 m². Oczyszczono go i ustawiono w hangarze. Z powodu dużych uszkodzeń nie nadawał się do remontu, podobnie jak jachty: „Brygant”, dawny „Wipst”, „Ali-Baba” ex. „Trotzdem”.

Jacht „Nike II” (100 m²) postawiono na lądzie. Został zabezpieczony przed wpływami atmosferycznymi dachem ochronnym. Następnie przekazany przez p. Rumińskiego do PRCiP i tam odbudowany. Zatonął w Gdyni podczas pierwszego wyjścia w morze. Był kupiony przed wojną w Szwecji przez braci Wieleżyńskich i sprowadzony do kraju. Z jachtu zachował się rumpel, który do chwili obecnej znajduje się na „Korsarzu”. Klub posiadał też „Flibustiera” ex „Lüv”, który miał powierzchnię ożaglowania ok. 30 m². Był nieznacznie uszkodzony, podobnie jak „Kondotier”.

Dzięki remontowi kolejnych jednostek w 1947 roku Polski Klub Morski w Gdańsku mógł w pełni wrócić do pływania i szkolenia.

Co myślisz o tym artykule?
+1
1
+1
0
+1
4
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

PODZIEL SIĘ OPINIĄ