Henryk Jaskuła – historia jednego wywiadu
Do Henryka Jaskuły, Pana Henryka po prostu, trzeba było mieć dużo cierpliwości. Mnie udzielił wywiadu po… sześciu latach.
Nigdy nie spotkałem się z kapitanem Jaskułą osobiście. W ogóle był problem, aby się z nim skontaktować. Stronił od dziennikarzy, żeby nie powiedzieć, że ich nie lubił. Znaliśmy się mailowo.
Fascynowała mnie jego postać. Pierwszy Polak, który samotnie i non stop opłynął świat jachtem na trasie Gdynia-Gdynia – co bardzo podkreślał (za pięć dni mija 40 rocznica jego powrotu z tego rejsu). Jednocześnie człowiek o bardzo skomplikowanych losach i charakterze. A to, że nie udzielał wywiadów było dla mnie jako dziennikarza – co tu ukrywać – dodatkową zachętą.
Cierpliwie słałem do niego listy. Przygotowałem nawet pytania do ewentualnej rozmowy. Był rok 2013. Nie dał się jednak namówić.
Plusem okazała się sama znajomość z nim, która – pomimo odmowy wywiadu – nie ustała. Jaskuła przysyłał mi co jakiś czas swoje przemyślenia, notatki, rady dotyczące samotnego żeglowania non stop dookoła świata. Przy okazji pomagałem również innym nawiązać z nim kontakt .
Lata mijały. Plik z pytaniami, które chciałem zadać Jaskule ciągle czekał na dysku mojego laptopa, w zasadzie nie wiadomo na co. Jakoś nie umiałem go wyrzucić do kosza.
W ubiegłym roku pomyślałem, że może Jaskuła skusi się na film? Znowu odmówił. Ale – zupełnie nieoczekiwanie – zgodził się zapoznać z pytaniami do wywiadu. Natychmiast otrzymał te same, które przygotowałem sześć lat wcześniej.
Odpowiedział na nie na piśmie. Ukazały się na naszym portalu w lipcu (przypominamy je niżej). Dokładnie w takiej formie jakiej Kapitan sobie życzył – miejscami szczerej do bólu. Jak się potem okazało była to ostatnia jego tak obszerna wypowiedź dla mediów.
Ostatniego maila dostałem od niego dwa miesiące później. Wczoraj dotarła do nas informacja o Jego śmierci.
Odeszła wielka – choć w jakimś sensie również tragiczna – postać polskiego żeglarstwa. Myślę jednak, że moja znajomość z nim jeszcze się nie skończyła. Mam nadzieję, że niebawem będę mógł brać udział w odsłonięciu jego tablicy w Alei Żeglarstwa Polskiego w Gdyni a kiedyś poznam go też w końcu osobiście.
Spoczywaj w pokoju Panie Henryku!