
Karolina Boule: jestem w gronie faworytów Mini Transatu
Pozostało kilka dni do rozpoczęcia regat samotników Mini Transat. Polsko-francuska żeglarka Karolina Boule opowiedziała nam o przygotowaniach, ostatnich sukcesach i możliwościach jachtu „Nicomatic”.
– Start Mini Transat już w niedzielę 24 września. Jest pani gotowa?
– Jeszcze nie, ale będę. Sporo rzeczy jest do zrobienia, ale zawsze myślę, że jak ktoś jest gotowy za wcześnie, to znaczy za mało zrobił. Na takiej łódce po prostu zawsze można więcej popracować, coś ulepszyć lub się lepiej przygotować.
– Co w takim razie zostało jeszcze do zrobienia?
– Zaczynając od kwestii technicznych, trzeba skończyć przygotowanie łódki. Kilka dni temu zmieniliśmy formy foili i muszę dokończyć malowanie, a także wymienić jeszcze kilka elementów. Trzeba też spakować wszystkie rzeczy, które będą potrzebne podczas regat, w tym wyposażenie apteczki. Organizuję teraz także logistykę, bo nie wiem jeszcze, czy wziąć z sobą całe jedzenie, czy część wysłać samolotem na Kanary, gdzie będzie przerwa między etapami. Bardzo ważna jest też kwestia routingu i przygotowania strategii pod warunki pogodowe – jest to teraz jeden z priorytetów.
– Jak wypadły pani ostatnie przygotowania przed Mini Transat, czyli czerwcowy Mini Calvados Cup i lipcowy Puru Transgascogne?
– Poszło mi bardzo dobrze i jestem zadowolona. Mam na tej łódce foile dopiero od grudnia, więc we wszystkich tegorocznych regatach chodziło o to, żeby jak najbardziej przetestować łódkę i jak najwięcej w niej zepsuć. Bo każdy uszkodzony element wymieniałam na mocniejszy. Jest to oczywiście trochę frustrujące, bo kilkukrotnie mogłam kończyć regaty na wyższej lokacie, ale najważniejszym celem jest przecież Mini Transat. Myślę, że doszłam do końca przygotowań, ponieważ w ostatnich regatach wyniki były coraz lepsze, a poważnych awarii nie miałam.
W Mini Calvados Cup w pierwszym etapie byłam druga, a w drugim pierwsza. Z przeprowadzenia trzeciego organizatorzy zrezygnowali z powodu zbyt silnego wiatru. Z kolei Puru Transgascogne były najważniejszymi regatami, ponieważ jest to ostatnia impreza przed Mini Transat i wszyscy chcą być przygotowani. One pokazują też, kto może wygrać Mini Transat lub przynajmniej zająć w nich dobrą pozycję. Jestem z nich bardzo zadowolona, ponieważ skończyłam je jako druga zawodniczka, a pierwsza kobieta.
– Na ile dobre wyniki w regatach są zasługą foili i podnoszonych płetw sterowych, które montowała pani zimą?
– Ich efekt jest bardzo duży. Jestem o 100 procent szybsza niż wcześniej. Trochę zmieniła się przez to perspektywa. Wcześniej, jak się uczyłam żeglować, zawsze starałam się tak wyregulować łódkę, żeby płynęła jak najszybciej. Teraz z kolei muszę jacht spowalniać. Nie mogę płynąć na 100 procent przez dłuższy czas, bo wówczas na pewno coś się zepsuje. Z tego powodu podczas Mini Transat ważna będzie też umiejętność naprawienia łódki. Niemniej dla mnie jest to taki bonus – po prostu mogę zdecydować, że przez większość czasu będę troszeczkę szybsza od konkurencji, a jak będą dobre warunki, to na kilka godzin mogę dodać gazu i im odskoczyć.
– Po świetnych wynikach w Mini Calvados Cup i Puru Transgascogne czuje się pani jedną z faworytek Mini Transatu?
– Z wyników tak wychodzi. Nie wiem, czy najwięcej wygrałam lub najczęściej stawałam na podium w tym roku, ale na pewno jestem w czołówce. Francuskie media szaleją ostatnio pisząc, że w gronie faworytów jestem ja, Urugwajczyk Federico Waksman i Francuz Julien Letissier. Tylko to się oczywiście może zmienić. Na razie pływaliśmy głównie w regatach offshorowych, ale kilkudniowych i z trasą ustawioną stosunkowo blisko brzegu. Rejs przez Atlantyk to kompletnie coś innego. W dotychczasowych imprezach mogliśmy płynąć bardzo szybko i jeżeli coś się zepsuło, to mogliśmy łatwo i bez wsparcia wrócić do portu. W Mini Transat tak nie będzie – to już nie sprint, a raczej maraton. Może się okazać, że w takich warunkach ktoś inny okaże się lepszy – zwłaszcza, że jest sporo nowych łódek, więc jest 6-8 osób, które bez problemu mogą wygrać.

Benoît Marie i Karolina Boule na mecie regat Mini Calvados Cup.
Fot. arch. Karoliny Boule
– Doświadczenie z poprzednich edycji Mini Transat będzie ważnym czynnikiem?
– Na pewno. Myślę, że jest to właśnie moim największym problemem, że mam mniej doświadczenia od konkurentów. Federico Waksman, Francuz Julien Letissier czy Hiszpan Carlos Manera Pascual już płynęli w tych regatach. Będę musiała jakoś to nadrobić.
– Wiedzą może podzielić się twój partner, Benoît Marie, który ma w dorobku zwycięstwo w Mini Transacie w 2013 roku.
– On mi dużo podpowiada, a z Christianem Dumardem – znanym francuskim meteorologiem – pracuję nad pogodą. Robię to, co mogę, staram się przygotować jak najlepiej, ale później na wodzie będę sama.
– Czego się pani najbardziej obawia w związku z tymi regatami?
– Nie stresuję się nimi za bardzo. Dla mnie to są tylko troszeczkę dłuższe regaty. Na przykład Mini Fastnet trwał siedem dni, a tutaj etap na Kanary też mniej więcej tyle potrwa. Drugi etap będzie dłuższy, 12-15 dni, ale różnica nie będzie wielka. Zmiana jest bardziej psychologiczna – bo to przecież Atlantyk. Gdybyśmy płynęli 15 dni Morzem Śródziemnym, nikt by się specjalnie nie przejmował. Przejmuję się za to wszystkim tym, co zostało do zrobienia przed startem.
– Wiadomo już, jakie warunki pogodowe będą podczas pierwszego etapu – z Les Sables d’Olonne do Santa Cruz na Wyspach Kanaryjskich?
– Jest jeszcze za wcześnie, żeby wiedzieć na pewno, ale wygląda na to, że będzie dużo wiatru. Ostatnio we Francji w ogóle nie wiało, ale teraz przychodzi duża zmiana. I dobrze, bo taka pogoda mi sprzyja. Moja łódka jest szybka, ale potrzebuje przynajmniej 8 węzłów, żeby latać. W tym sezonie nie miałam do tego wielu okazji. Najlepsze dla mnie warunki to około 12-15 węzłów, wtedy mam naprawdę dużą przewagę. Kiedy wiatr jest mocniejszy, wtedy wszyscy płyną szybko.
– Na co musi pani zwrócić szczególną uwagę podczas pierwszego etapu?
– Na strategię, która będzie odgrywała większą rolę niż w drugim etapie. Wszyscy mówią, że pierwszy etap jest zawsze kluczowy. Powinno mocniej wiać i trzeba będzie płynąć pod wiatr. To trochę trudniejsze, bo wtedy nie latam. Płynę wprawdzie trochę szybciej od konkurencji, ale przewaga jest mniejsza i na pewno będę się musiała znacznie bardziej koncentrować.
– Czego pani życzyć przed Mini Transatem?
– Szczęścia i dobrego wiatru.
Karolina Boule to 25-letnia polsko-francuska żeglarka, która urodziła się i dorastała w Warszawie, studiowała w Wielkiej Brytanii, a obecnie mieszka i robi doktorat z fizyki we Francji.
Mini Transat to transatlantyckie regaty samotników na 6,5-metrowych jachtach klasy Mini 650. Ich trasa biegnie pomiędzy Francją a Karaibami, z przystankiem na Maderze lub Wyspach Kanaryjskich. Pierwsza edycja została przeprowadzona w 1977 roku, a kolejne organizowane są co dwa lata. W 1977 roku wystartował w nich Kazimierz „Kuba” Jaworski (drugie miejsce), w 2007 roku Jarosław Kaczorowski (dziewiętnaste miejsce), a w 2011 i 2015 roku Radosław Kowalczyk (w pierwszych regatach dwudzieste szóste miejsce w klasie Proto, drugich nie ukończył – jacht uległ zniszczeniu po zderzeniu z niezidentyfikowanym obiektem). W 2019 roku Michał Weselak zajął piętnastą lokatę w klasie Proto. W tegorocznej edycji wystartuje dwójka Polaków – Karolina Boule w grupie Proto i Witold Małecki w grupie Serie.
PODZIEL SIĘ OPINIĄ