< Powrót
5
czerwca 2024
Tekst:
Adam Mauks
Zdjęcie:
Archiwum prywatne

Znani i nieznani: Jarosław Czyżewski

Był samorządowcem i królem starogardzkiego Bractwa Kurkowego. Od dzieciństwa jest jednak związany z żeglarstwem. Przedstawiamy Jarosława Czyżewskiego.

– Na początku szkoły podstawowej wstąpiłem do Wodnej Drużyny Harcerskiej w Starogardzie Gdańskim, to były wczesne lata 60. – opowiada Jarosław Czyżewski. – Z członkami tej drużyny utrzymuję kontakt do dziś. W Starogardzie była przystań harcerska, w której był warsztat szkutniczy, gdzie się budowało żaglówki i je remontowało. Obozy żeglarskie mieliśmy nad pobliskim jeziorem w Osieku.

To były też czasy kiedy Telewizja Polska emitowała bardzo popularny wtedy program „Latający Holender”, który prowadził słynny Bohdan Sienkiewicz. Potem było „Bractwo Żelaznej Szekli”, które m.in. proponowało widzom rozwiązywanie zadań o tematyce żeglarskiej.

– Udało mi się wygrać ten teleturniej, a nagrodą był wyjazd do Harcerskiego Ośrodka Morskiego w Pucku – wspomina Jarosław Czyżewski – To była dla mnie wielka rzecz. To tam tak naprawdę zetknąłem się z prawdziwym żeglarstwem. Zanim jednak popłynąłem w morze  na żaglowcu, to musiałem odbyć staż na dużych szalupach nazywanych „Dezetami”.

Co ciekawe, rok później znów wygrał teleturniej Bractwa Żelaznej Szekli. W tym czasie zrobił też pierwsze stopnie żeglarskie i uzyskał stopień żeglarza.

– Wtedy ta hierarchia wyglądała trochę inaczej niż dziś – mówi. – Był żeglarz, potem żeglarz z patentem, sternik jachtowy, sternik z uprawnieniami morskimi, sternik morski, kapitan żeglugi bałtyckiej i kapitan żeglugi wielkiej.

Podczas kolejnego obozu Jarosław Czyżewski zrobił stopień jachtowego sternika, ale okazało się, że nie ma skończonych 16 lat, więc go nie dostał. Rok później ten stopień był już jego.

– W międzyczasie pani Bożena Walter, pracująca w telewizji zaprosiła mnie na statek „Ludwik Solski”, gdzie też odbywał się morski teleturniej, który też udało mi się wygrać – opowiada. – Pamiętam, że to było w rodzinie duże wydarzenie, bo teleturniej był w telewizji. Rodzice do wszystkich z rodziny zadzwonili, żeby mnie oglądali, ale sami nie mogli tego zobaczyć, bo była burza i to uniemożliwiało im odbiór programu.

Pod koniec podstawówki wstąpił do Harcerskiego Jacht Klubu „Wodnik”, który działał w Gdańsku-Wrzeszczu. A chwilę potem zapisał się do Polskiego Klubu Morskiego w Gdańsku, klubu obecnie z ponad 100-letnią historią.

– Bardzo mi się podobała baza klubu w Twierdzy Wisłoujście, piękny i stary jacht „Korsarz” – wspomina Czyżewski. – Żeby jednak wypłynąć w rejs, trzeba było mieć odpowiednią liczbę przepracowanych godzin. Dlatego w sobotę po szkole z kanapkami pędziłem na dworzec autobusowy w Starogardzie, jechałem do Gdańska, skąd tramwajem nr „15” jechałem do Nowego Portu, tam wsiadałem na prom, z którego wysiadałem i szedłem do twierdzy. Pracowałem przy jachtach do późnych godzin wieczornych, potem wracałem do cioci i wujka, którzy mieszkali we Wrzeszczu. W niedzielę też pracowałem i po pracy wracałem do domu w Starogardzie.

W efekcie wypracował tyle godzin, że mógł wziąć udział w rejsie do Kłajpedy, Rygi, Tallina i Leningradu.

– Tam nas aresztowali, bo wpłynęliśmy do bazy wojennej, ale strażnik był na tyle miły, że mogliśmy w Leningradzie zwiedzić miasto – mówi. – Ja wybrałem Ermitaż i Muzeum Arktyki i Antarktyki.

Członkowie Zjednoczenia Kurkowych Bractw Strzeleckich RP jako załoga jachtu.

To wtedy Jarosław Czyżewski poznał nieżyjącego już kapitana Bolesława Reymana, wicekomandora Polskiego Klubu Morskiego oraz kapitanów Włodzimierza Kowalewskiego i Romana Paszke.

– Pływałem z nimi do portów Szwecji i Danii oraz portów polskich – mówi. – To był dla mnie zaszczyt.

Kiedy poszedł na studnia na Politechnice Gdańskiej nie miał już czasu na żeglarstwo. Potem praca, rodzina, dom, firma – to wszystko trochę go od żeglarstwa odciągnęło. Ale od kiedy przeszedł na emeryturę znowu zaczął żeglować. W tym roku planuje ze znajomymi popłynąć w kolejny już rejs po Adriatyku. Tym razem katamaranem. Do dziś ceni sobie etykietę żeglarską, którą wyniósł z dawnych czasów.

– Trochę mi jej brakuje w życiu codziennym – wyznaje. – Żeglarstwo zawsze uważałem za szkołę życia. W pracy i w domu co chwilę przekonuję się jak bardzo żeglarstwo mi się przydaje.

Żeglarskie przygody w życiu Jarosława Czyżewskiego nie były jedynymi, o których mówi. Ma w swoim życiorysie także kartę samorządowca, bo w latach 2014-2018 był przewodniczącym Rady Miasta Starogard. Zawsze, jak mówi, czuł się mocno związany z tym miastem, a w 1998 roku był też jednym z założycieli lokalnego Stowarzyszenia Kociewskiego działającego na rzecz mieszkańców Starogardu. Zdobył mandat radnego. Jak mówi o sobie, zawsze był osobą koncyliacyjną, zainteresowaną efektem wspólnych działań.

– Mam satysfakcję, że współpracowałem z prezydentem Starogardu Januszem Stankowiakiem, który w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał najlepszy wynik w Polsce – mówi.

Jarosław Czyżewski był także pierwszym powojennym królem Bractwa Kurkowego w Starogardzie Gdańskim. W przeszłości takim królem starogardzkiego bractwa był też prezydent RP prof. Ignacy Mościcki. Jest zdobywcą kilkuset nagród strzeleckich w tym mistrzem Okręgu Pomorskiego, mistrzem Polski i Europy. Teraz pełni rolę rzecznika prasowego Okręgu Pomorskiego Zjednoczenia Kurkowych Bractw Strzeleckich RP.

Jarosław Czyżewski urodził się w 1954 roku w Myszkowie. W Starogardzie chodził do szkoły podstawowej i liceum. Jest absolwentem Politechniki Gdańskiej. Mieszkał w Gdańsku, ale wrócił do Starogardu. Prowadził autoryzowane stacje Porsche, potem Mercedes Benz i stacje kontroli pojazdów, a dziś jest emerytem.

Co myślisz o tym artykule?
+1
2
+1
3
+1
1
+1
0
+1
0
+1
0
+1
1