
Marcin Klimczak: Wokółziemski rejs marzeniem z dzieciństwa
Przepłynął już samotnie Atlantyk na Setce, a teraz przygotowuje się do kolejnego wyzwania – okrążenia świata. Marcin Klimczak opowiedział nam o planach, własnoręcznie budowanym jachcie i trasie, którą obierze.
– Skąd pomysł na samotne opłynięcie świata bez zawijania do portów z Polski do Polski?
– To było moje marzenie z dzieciństwa. Nie dlatego, że w młodości śledziłem rejsy Leonida Teligi czy Henryka Jaskuły – ot tak, po prostu o tym marzyłem. Wcześniej wszystkiego było za mało – doświadczenia, pieniędzy – żeby spróbować, ale w tym momencie życia jestem na to gotowy. Sprawdziłem się na Atlantyku – przepłynąłem Setką z Portugalii na Karaiby bez przyrządów elektronicznych, wykorzystując kompas, mapy papierowe i ręczny GPS. Teraz próbuję wejść stopień wyżej. A o wyborze trasy z Polski do Polski zadecydowały względy finansowe. Pandemia też sporo rzeczy poplątała i lepiej płynąć stąd.
– Na jakim jachcie pan popłynie?
– Samodzielnie buduję teraz Ósemkę projektu Janusza Maderskiego. To nowa konstrukcja, więc zastosował w niej wszystkie nowości, jakie są na rynku. Wybrałem ją, ponieważ jest większa od Setki, a potrzebuję jakiegoś komfortu – w końcu spędzę na niej rok. To łódka drewniano-sklejkowa, olaminowana na wierzchu. Odpowiadam za wszystkie prace – od wyboru drewna z tartaku. Budowę zacząłem dwa lata temu, a teraz jest na ukończeniu. Miałem trochę problemów – zwłaszcza z dostawą komponentów – ale były one niewielkie. Teraz czekam na kil, żeby go zamontować, a potem na przegląd i rejestrację. Żagli jeszcze nie mam, ale szyją się.
– Kiedy zwoduje pan jacht?
– W październiku. Odbędzie się to w Gdyni lub w Gdańsku – w zależności, gdzie znajdę wolne miejsce. Pod koniec października, a najpóźniej na początku listopada planuję wyruszyć.

Ósemka, na której za półtora miesiąca Marcin Klimczak wypłynie w samotny, wokółziemski rejs.
Fot. Marcin Klimczak
– Będzie miał pan wystarczającą ilość czasu na opływanie łódki?
– Od razu trzeba iść na głęboką wodę. Wszystko ma być dobrze za pierwszym razem. Uważam, że Janusz Maderski przemyślał tę łódkę, jest dobrym projektantem i mam do niego zaufanie. Jedna Ósemka już pływa i nie ma z nią problemów.
– Startując z Trójmiasta będzie pan musiał pokonać bardzo uczęszczane akweny, jak Kanał La Manche. Jaki ma pan plan, żeby bezpiecznie przepłynąć?
– Planuję po prostu popłynąć górą – ominąć Wyspy Brytyjskie lewą burtą i stamtąd na Atlantyk. Podobnie jak zrobił to Rafał Moszczyński na „Wojowniku VIII”.
– Jaką trasę później pan obierze?
– Wschodnią. Dzięki temu będę żył jeden dzień dłużej (śmiech). Szacuję, że powinienem się zmieścić w 300 dniach. Nie myślę o biciu rekordów – zależy mi tylko na przepłynięciu.
– Gdzie będzie można śledzić pana rejs?
– Jeden ze sponsorów obiecuje mi tracking, więc wszystko wskazuje, że będę go miał. Będę też wysyłał krótkie wiadomości z rejsu. Wiele osób może się interesować wyprawą, dlatego postaram się pisać regularnie.
Marcin Klimczak, jachtowy sternik morski z Łowicza. Dwukrotny uczestnik regat Setką przez Atlantyk na jachcie „Lilu 2012” – w 2012 roku z uwagi na warunki pogodowe nie wypłynął z Sagres, a w 2016 roku regaty ukończył i zajął ósme miejsce. Prowadzi własną działalność gospodarczą. Na przełomie października i listopada planuje wyruszyć samotny rejs dookoła świata bez zawijania do portu z Polski do Polski.
Dotychczas tylko jednemu polskiemu żeglarzowi udało się samotnie opłynąć świat bez zawijania do portu na trasie Polska – Polska. W latach 1979-1980 wyprawę z Gdyni do Gdyni ukończył Henryk Jaskuła. Był to też nasz pierwszy ukończony rejs solo non stop. W ostatnich latach podobne próby podejmowali Bartłomiej Czarciński na „Perle” oraz Rafał Moszczyński na „Wojowniku VIII” – obie nieudane. Pod koniec września w samotny rejs bez zawijania do portu wypłynie Arkadiusz Pawełek.