< Powrót
29
marca 2022
Tekst:
Barbara i Tomasz Sontowscy
Zdjęcie:
Jerzy Petke
Korsarz
Jacht „Swantewid”.

100 lat Polskiego Klubu Morskiego: Reaktywacja i walka o „Korsarza”

W 1922 roku w Gdańsku narodził się polski jachting. Z okazji stulecia tego wydarzenia publikujemy cykl artykułów o historii Polskiego Klubu Morskiego, napisanych przez Barbarę i Tomasza Sontowskich.

Czytaj także: Korzenie gdańskiego klubuPierwsze lata PKMWielki sukces „Korsarza”Odbudowa ze zgliszczyDobre złego początki, Na przekór trudnościom

Kolejna odbudowa

W listopadzie 1956 r. pojawiła się możliwość reaktywowania Polskiego Klubu Morskiego. Komandor sprzed 1950 r., Kazimierz Gundermann, zaprosił na zebranie najbardziej zaangażowanych członków klubu: Tadeusza i Ewę Prechitków, Stanisława i Irenę Szymborskich, Cecylię Reymanównę, Bolesława Reymana, Jerzego Petke, Alfonsa Olszewskiego, Mieczysława Zimnickiego, Eugeniusz Piękosia, Barbarę Mielcarzewicz, Jadwigę Mikulską, Wiesława Godlewskiego i Leona Godlewskiego, w celu przedyskutowania sposobu ponownego powołania PKM do życia.

W 1957 r. komandor Kazimierz Gundermann, otwierając pierwszy sezon żeglarski po sześcioletniej przerwie, mówił, że odbudowa żeglarstwa po tym okresie jest trudniejsza niż po latach wojny. Wtedy klub miał znaczną liczbę członków, którzy z entuzjazmem przystąpili do pracy, posiadał przystań, którą odbudowano. Teraz pozostała zaledwie garstka członków. Klub miał kilka starych, wysłużonych, wymagających stałych napraw i konserwacji jachtów, ale odebrano mu przystań na południowej fosie Twierdzy, zajętej przez Komisariat Wodny Milicji.

Wodowanie „Ranewida”.
Fot. ze zbiorów Polskiego Klubu Morskiego

Niełatwa reaktywacja

W 1957 r. nowo wybrany zarząd klubu, na czele którego stanął Tadeusz Prechitko, miał duże kłopoty związane z wpisem PKM-u do rejestru stowarzyszeń w Wojewódzkiej Radzie Narodowej. Wszystko za sprawą Waldemara Rumińskiego, członka klubu sprzed lat, założyciela jego oddziału przy Przedsiębiorstwie Robót Czerpalnych i Podwodnych w Gdańsku. Nadał on nowo utworzonemu przez siebie klubowi nazwę Polski Klub Morski. Po długich sporach 9 kwietnia 1957 roku w wydziale społeczno-administracyjnym Wojewódzkiej Rady Narodowej, pod numerem rejestracyjnym 29/57, udało się ponownie zarejestrować klub. Waldemar Rumiński musiał przemianować założony przy PRCiP klub żeglarski na Yacht Klub Morski „Neptun”. 26 kwietnia 1957 r., zaraz po otrzymaniu potwierdzenia o wpisaniu PKM-u do rejestru stowarzyszeń, władze klubu zgłosiły przystąpienie PKM do Polskiego Związku Żeglarskiego.

Następną bardzo ważną sprawą było zapewnienie klubowi pieniędzy na działalność statutową. Było to trudne, ponieważ instytucje państwowe opiekujące się sportem nie wiedziały jeszcze, w jaki sposób będzie finansowana działalność sportowa. Zarząd początkowo myślał o przystąpieniu do tworzącej się Federacji Związkowej „Sparta”, jednak ostatecznie zdecydowano się na Federację Sportową „Ogniwo”, zrzeszającą kluby sportowe i ogniska KKF działające przy zakładach pracy.

Nieustające problemy z WOP

W tym czasie w porcie gdańskim obowiązywał zakaz poruszania się jachtów pod żaglami oraz bardzo często długo trwające odprawy WOP (Wojsk Ochrony Pogranicza), zarówno na wyjściu, jak i na wejściu do portu. Odprawy te – jak napisano w Biuletynie Sprawozdawczo-Informacyjnym Polskiego Klubu Morskiego w Gdańsku – „czyniły wszelką myśl o wyjściu na zatokę, chociażby tylko na trzy czy cztery godziny, nieziszczalną fantazją”. Żeglarze w klubie zadawali sobie i władzom sportowym pytania: czy ruch statków wchodzących i wychodzących z portu przewyższa ruch obserwowany w Antwerpii, Rotterdamie i Hamburgu, gdzie nie stwarza się jachtom pod żaglami żadnych przeszkód? Przed wojną ruch statków w porcie gdańskim przewyższał wielokrotnie ruch obecny, jachty PKM wchodziły i wychodziły pod żaglami.

W oczekiwaniu na odprawę WOP.
Fot. ze zbiorów Jerzego Petke

Argumentowano, że nadszedł czas, żeby władze wprowadziły do przepisów zmiany, które zapewniłyby bezpieczne żeglowanie po akwenie portu, ale i umożliwiły żeglarzom wpływanie na żaglach do ich przystani w Wisłoujściu. Dyskutowano także nad tym, czy odprawa na parogodzinne pływanie w zasięgu widoczności po Zatoce Gdańskiej, musi koniecznie absorbować aż oficera WOP, który każdorazowo przybywa w tym celu z koszar w Nowym Porcie, jakby chodziło o odprawę na rejs co najmniej atlantycki. Zwracano się do władz sportowych z pytaniem, czy odprawa na wyjście na zatokę i z powrotem nie może dokonywać się natychmiast po zgłoszeniu przez dyżurującego żołnierza, tak jak się to miało miejsce w Jastarni? Pytano, czy tego rodzaju odprawa jest w ogóle konieczna? Uważano, że nastał czas, aby przystąpić do likwidacji wszelkiego rodzaju anachronicznych przepisów. Nic to jednak nie zmieniło.

Rejsy i jachty

Po reaktywacji klubu w 1957 r. wielu studentów i uczącej się młodzieży wstąpiło do klubu. Przygotowywano dla nich jachty do pływania. Zorganizowano dwutygodniowy obóz szkoleniowy na Zalewie Wiślanym. Kierownikiem była Hanna Downarowicz.

W końcu 1957 r. w klubie było 6 kapitanów, 13 sterników morskich, 10 sterników jachtowych, 28 żeglarzy, 66 kandydatów na członków, w sumie 123 osoby. Stan flotylli nie pozwalał na odbycie choćby jednego rejsu morskiego. Największy jacht „Swantewid” został po kilku rejsach całkowicie wycofany z pływań. Wymagał przeprowadzenia kapitalnego remontu.

Załoga jachtu „Swantewid” w rejsie.
Fot. Jerzy Petke

Jacht „Pirat” okazał się również niezdatny do pływań z powodu złego stanu masztu. Został wyczarterowany do Jastarni na kurs żeglarski. Uzyskane pieniądze (ok. 3900 zł) wydano na postawienie nowego masztu i wymianę całego takielunku oraz na mniejsze naprawy. „Ranewid” mógł pływać tylko po Zatoce Gdańskiej z powodu dużych przecieków przez nieuszczelniony pokład. „Jantar” był najbardziej wykorzystywanym jachtem w 1957 r., choć potrzebował wymiany popękanych wręgów, uszczelnienia pokładu i częściowej przebudowy wnętrza. Posiadano także trzy jachty typu haj, które po przywiezieniu z Giżycka w bardzo złym stanie, gruntownie wyremontowano. Jacht „Czapla” wycofano z eksploatacji z powodu złego stanu technicznego.

W 1959 roku zorganizowano dwa rejsy pełnomorskie bez zawijania do portów i jedno wyjście pełnomorskie jachtem „Korsarz”, w ramach „Tygodnia Zatoki Gdańskiej”, dookoła Ølands Sødra Grund. Stawa ta była punktem kontrolnym w regatach. Pierwszy rejs odbył się między 23 a 30 sierpnia i wiódł wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy Gotland do Farø i z powrotem do Gdyni. Plan nie został jednak wykonany, ze względu na sztormową pogodę. Druga wyprawa odbyła się na trasie Gdańsk – Ustka – Christiansø – Sandhammern – Utklippan – Stenshuvud – Hammaren – Arkona –Świnoujście – Gdańsk. Żeglarze przepłynęli 762 Mm.

Korsarz

„Swantewid” na przystani klubowej.
Fot. Jerzy Petke

W 1959 r. klub, dzięki staraniom Tadeusz Prechitko, otrzymał od znanej na świecie fabryki silników okrętowych Gebrüder Sulzer w Winterthur w Szwajcarii trzy fabrycznie nowe silniki, zaś firma „Centromor” w Warszawie postarała się o zwolnienie przesyłki od opłaty celnej. Otrzymane w darze silniki były benzynowe, przyczepne do wyścigowych łodzi motorowych. Planowano je zamontować na jachcie „Korsarz” oraz motorówce „Lola”. Trzeci miał pozostać w rezerwie. Zostały jednak finalnie odpłatnie zamienione w Zakładach Mechanicznych w Pucku na silniki stacjonarne wysokoprężne typu „Puck”.

Długa walka o „Korsarza”

Choć w maju 1955 r. upłynął pięcioletni okres użytkowania „Korsarza” przez Przedsiębiorstwie Robót Czerpalnych i Podwodnych w Gdańsku, firma nie zamierzała go oddać. Przetrzymywał go bezprawnie Waldemar Rumiński. Po trzech latach starań, klub oddał sprawę do Sądu Powiatowego, który po przeprowadzeniu dwóch rozpraw 23 czerwca 1958 r. zarządził zwrot jachtu klubowi.

Sąd nadał wyrokowi klauzulę natychmiastowej wykonalności. Klub przystąpił do wyegzekwowania wyroku dwa dni później. Komornik sądowy przystąpił do czynności egzekucyjnych około godziny 9. Napotkał jednak czynny opór ze strony członków YKM „Neptun” oraz załogi PRCiP i musiał wezwać na pomoc Milicję Obywatelską.

Na jachcie znajdowało się dużo prywatnych rzeczy i osprzętu załogi z „Neptuna”, gdyż „Korsarz” był klarowany przez nią do wypłynięcia w rejs zagraniczny. Komornik pozwolił załodze na ich zabranie. Żeglarze z „Neptuna” przy tej okazji wzięli także żagle, silnik i osprzęt „Korsarza”. Czynności komornicze zakończyły się o godzinie 17.30. Nie był to jednak finał konfliktu.

Korsarz

Remont jachtu „Korsarz”.
Fot. Jerzy Petke

YKM „Neptun” odwołał się od wyroku Sądu Powiatowego do Sądu Wojewódzkiego, który 2 października 1958 r. uchylił wyrok i skierował sprawę z powrotem do Sądu Powiatowego, do ponownego rozpatrzenia w innym składzie sędziowskim. Postąpił tak, ponieważ Sąd Powiatowy nie rozpatrzył wszystkich okoliczności towarzyszących przekazywaniu obiektów majątkowych przez ówczesne Zrzeszenia Sportowe, które były następstwem przemian organizacyjnych, jakie następowały w sporcie polskim w latach 1950–1956.

Klub „Neptun” wystosował pismo do Sądu Wojewódzkiego, w którym napisał, że jacht „Korsarz” nie był przez PKM eksploatowany po zabraniu go od YKM „Neptun”, stoi niezabezpieczony w fosie, a PKM nie rozporządza dostatecznymi funduszami na przeprowadzenie normalnej konserwacji. Polski Klub Morski nie zgadzał się z tymi pomówieniami. Jacht uruchomiono do pływania już po 10 dniach od jego odzyskania i latem 1958 r. odbyły się na nim trzy rejsy pełnomorskie (bez wchodzenia do zagranicznych portów). W 1958 r. PKM nie otrzymał zgody od Zarządu Okręgu Gdańskiego PZŻ na odbycie zagranicznego pełnomorskiego (z zawinięciem do zagranicznych portów) rejsu na „Korsarzu”. Motywowano to tym, że według oświadczenia przedstawiciela YKM „Neptun” na jacht nałożono sekwestr sądowy.

Korsarz

„Korsarz” na wodzie po remoncie.
Fot. Jerzy Petke

W 1959 roku sprawa „Korsarza” wciąż nie została rozstrzygnięta. Odbyły się cztery rozprawy sądowe, na których YKM „Neptun” nie zdołał przedstawić przekonywających dowodów ani argumentów na poparcie swoich pretensji do jachtu. 22 kwietnia 1959 r. klub „Neptun” złożył w sądzie odpis rzekomego protokołu zdawczo-odbiorczego, na podstawie którego nastąpiło przekazanie „Korsarza” przez Zrzeszenie Sportowe „Budowlani” na rzecz Koła nr 131 Zrzeszenia Sportowego „Kolejarz”, od którego jacht ten przeszedł z kolei do YKM „Neptun”. Wzbudził on poważne wątpliwości co do jego prawdziwości i dlatego sąd uwzględnił wniosek klubu, by przedłożono oryginały tego protokołu.

29 stycznia 1961 r. na rozprawie sądowej zapadł wyrok korzystny dla PKM, jednak „Neptun” nadal nie dawał za wygraną i po raz drugi wniósł skargę do Sądu Wojewódzkiego. 13 grudnia 1962 r. sprawa ostatecznie się zakończyła i Sąd Wojewódzki oddalił wniosek Yacht Klubu „Neptun”.

Korsarz

„Korsarz” w rejsie.
Fot. Jerzy Petke

Co myślisz o tym artykule?
+1
4
+1
1
+1
2
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0