< Powrót
5
sierpnia 2022
Tekst:
Jędrzej Szerle
Zdjęcie:
Jędrzej Szerle
Konrad Smoleń
Konrad Smoleń.

Znani i nieznani: Konrad Smoleń

Współwłaściciel stoczni jachtowej, były komandor Yacht Klubu Polski Gdynia, a przede wszystkim doświadczony regatowiec. Konrad Smoleń żeglować zaczął pół wieku temu i wciąż nie ma dość.

Konrad Smoleń urodził się w 1956 roku w Nowym Sączu, ale dorastał na Pomorzu, dokąd przeprowadziła się jego rodzina. W 1972 roku, kiedy chodził do liceum w Wejherowie, po raz pierwszy zetknął się z żeglarstwem.

– Moja przygoda z żeglarstwem rozpoczęła się w Harcerskim Jacht Klubie Wodnik w Gdańsku, który miał bazę w Pucku – wspomina Konrad Smoleń. – W liceum okazało się, że jest możliwość zapisania się do drużyny wodnej. Spróbowałem i to była rewelacja! Wodnik miał wówczas grono świetnych kapitanów – Macieja Zarazińskiego, Janusza Walkowca, Andrzeja Ukleję, Jana Ludwiga, Aleksandra Celarka i Ryszarda Sakowicza – którzy potrafili rozbudzić pasję. Pilotem chorągwi był zaś Marek Trzciński.

Jeszcze w tym samym roku Konrad Smoleń zdobył patent żeglarza, wkrótce też sternika i instruktora. Zaczął też w Harcerskim Ośrodku Morskim w Pucku prowadzić szkolenia na obozach żeglarskich. Pływał dużo, początkowo na Dezetach i Zefirach, potem na „Wodniku”, „Wędrowniku”, „Kuczyńskim”, „Alfie”… W rejsach po Zatoce Gdańskiej i Bałtyku szybko zrobił kilka tysięcy mil morskich, a w 1985 roku zdobył patent jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. Smoleń nie miał za to okazji trenować na łódkach sportowych, czego mocno żałuje.

– Kiedy zacząłem pływać regatowo, zaczęły wychodzić braki – opowiada. – Musiałem się nauczyć tego czucia, które zawodnicy startujący od dziecka mają we krwi. Pewien automatyzm, czytanie wiatru, poruszanie się na łódce…

Konrad Smoleń po ukończeniu studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim początkowo próbował pracy w zawodzie. Ponieważ nie należał do PZPR nie został zatrudniony w Wydawnictwie Morskim, a w Muzeum Miasta Gdyni nie zagrzał długo miejsca – na wystawie poświęconej 60-leciu miasta za mało umieścił treści poświęconych Polsce Ludowej.

Konrad Smoleń

Konrad Smoleń podczas rejsu.
Fot. arch. Konrada Smolenia

– W tym samym czasie do Yacht Klubu Polski Gdynia wciągnął mnie wspaniały żeglarz Wojciech Mikienko – opowiada Smoleń. – Poznał mnie też z Ryśkiem Gabrielem – dyrektorem finansowym Stoczni Remontowej – który zaproponował mi pracę przy myciu okien. I tak w 1984 roku założyłem firmę rzemieślniczą Mycie i czyszczenie. Pieniędzy było stosunkowo dużo i miałem czas na pływanie.

Konrad Smoleń żeglował nie tylko po Bałtyku, ale też po Morzu Północnym. W tym czasie popłynął też w swoim największym rejsie. W 1987 roku poprowadził „Jana z Kolna” z Kapsztadu do Australii z okazji 200-lecia tego kraju, za co otrzymał III nagrodę konkursu Rejs Roku. Kierowanie wyprawą zaproponował mu Zbyszek Szpetulski.

– Miałem pietra, bo trzeba było przejechać przez wielki Ocean Południowy przez czterdziestki i pięćdziesiątki – wspomina. Niewiele osób wiedziało, jak to zrobić. Rozmawiałem z Zygą Perlickim, który pokonał tę trasę na Copernicusie – powiedział, żebym płynął po czterdziestym równoleżniku i nie schodził głębiej. Posłuchałem go, ale tylko na początku, bo było słabo z wiatrem i nie dało się tak jechać na dłuższą metę. Dlatego zeszliśmy poniżej pięćdziesiątego piątego równoleżnika i tak grzaliśmy do Australii.

W 1988 roku Konrad Smoleń trafił do USA, gdzie spędził dwa lata. W 1990 roku wrócił do Polski i założył firmę z wyposażeniem sklepów. Przez sporą ilość pracy skończył z żeglarstwem morskim, ale za namową Zygi Perlickiego rozpoczął pływanie regatowe.

– Przy YKP Gdynia istniał Ośrodek Szkolenia Regatowego, który prowadził Zyga – mówi. – Było dwadzieścia parę ćwiartek, na których pływaliśmy. To było kapitalne – przede wszystkim dzięki Zydze, który po każdym wyścigu i treningu dokładnie go omawiał. Nauczyliśmy się dużo i poziom się bardzo podniósł. Do tego stopnia, że na mistrzostwach świata w klasie QT w Gdyni w 1995 roku Łukasz Komornicki z załogą zdobył czwarte miejsce, a ja to powtórzyłem rok później w Travemünde.

Konrad Smoleń jest także trzykrotnym morskim żeglarskim mistrzem Polski (łącznie zdobył siedem medali), jedenastokrotnie ścigał się w Kieler Woche, a dwukrotnie w Gotland Runt. Ścigał się najczęściej na swoich trzech łódkach – „Little Johnka”, „Bigger Johnka” i „Caravela 950”. Obok pływania zaangażował się także w działalność YKP Gdynia, którego komandorem był w 1991 roku.

Konrad Smoleń ze swoją łódką „Bigger Johnka”.
Fot. arch. Konrada Smolenia

W 1996 roku z morzem związał się także zawodowo – zaczął ze wspólnikami eksportować urządzenia okrętowe na rynki wschodnie. Kiedy padła Stocznia Szczecińska, a wraz z nią Stocznia Ustka, postanowili przejąć tą ostatnią. Po kilku latach firmę podzielili na dwie części – Stocznia Ustka zajmuje się serwisem urządzeń ratunkowych, a Caravela produkcją jachtów i houseboatów. Smoleń początkowo był jej prezesem, ale później przekazał stery w ręce wspólników.

Obecnie Konrad Smoleń wciąż żegluje regatowo, a ostatnio zajął piąte miejsce w Morskich Żeglarskich Mistrzostwach Polski ORC załóg wieloosobowych. Myśli jednak, żeby znów wziąć udział w dłuższej wyprawie.

– Czuje się morze dopiero wtedy, kiedy się popłynie w dłuższy rejs – opowiada Konrad Smoleń. – Nie ma sensu męczyć się w rejsie przez dzień lub dwa, bo trzeba się przyzwyczaić, błędnik szaleje. Dopiero po tygodniu człowiek się adaptuje i zaczyna się wspaniała morska rutyna. Nic wtedy nie jest ważne z wyjątkiem tego, żeby wyjść na wachtę, sprawdzić jak jacht jedzie, zjeść, wyspać się… Wtedy czujesz się wolny, mimo że jesteś w reżimie. Dlatego od pewnego czasu myślę, żeby popłynąć w dłuższy rejs. Na szczegóły jednak za wcześnie.

Konrad Smoleń, ur. w 1956 roku w Nowym Sączu, mieszkający w Gdańsku. Kapitan jachtowy, instruktor, były komandor i honorowy członek Yacht Klubu Polski Gdynia i doświadczony regatowiec. Multimedalista Morskich Żeglarskich Mistrzostw Polski, czwarty zawodnik mistrzostw świata w klasie QT w 1996 roku.

Co myślisz o tym artykule?
+1
11
+1
1
+1
2
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0